Jest w Rosji taki popularny dowcip, który mówi o bombardowaniu Woroneża. Warto go pokrótce przypomnieć. Rosja postanawia zrzucić bombę atomową na Zachód. Zbiera się kierownictwo państwa, by ustalić cel ataku. Ktoś proponuje, żeby zbombardować Waszyngton. Inny jednak protestuje: przecież tam są nasze dzieci, które uczą się tam na uniwersytetach. Reszta przytakuje: rzeczywiście, to zły pomysł. Po chwili ktoś następny mówi: zbombardujmy Londyn. Inny jednak oponuje: przecież tam są bankach nasze pieniądze, nie możemy stracić wszystkich naszych oszczędności. Reszta zgadza się: faktycznie, nie jest to dobra idea. Po chwili pada kolejny pomysł: zrzućmy bombę na Paryż. Ale i ten projekt upada, gdy ktoś przytomnie zauważa: przecież tam są nasze nieruchomości, nie możemy niszczyć swoich domów. Pozostali przytakują: ma rację. Zapada długa cisza. W końcu ktoś rzuca pomysł, który pomaga wszystkim wyjść z tego impasu: panowie, zbombardujmy Woroneż.
Ten dowcip przychodzi na myśl po niedawnej wypowiedzi deputowanego do Dumy Państwowej Andrieja Guruliewa, który w jednym z najbardziej popularnych programów rosyjskiej telewizji, w trakcie rozmowy z czołowym kremlowskim propagandystą Władimirem Sołowjowem, zaproponował, by rosyjskie lotnictwo zbombardowało Szebekino – 40-tysięczne rosyjskie miasto w obwodzie biełgorodzkim, w którym pojawili się „dywersanci” (czyli ochotnicy walczący w antyputinowych rosyjskich oddziałach partyzanckich).
Burza po słowach deputowanego
Wypowiedź Guruliewa, szeroko komentowana w sieciach społecznościowych, wywołała skandal w Rosji, co spowodowało, że deputowany wycofał się z niej, twierdząc, iż został źle zrozumiany i nie chodziło mu wcale o bombardowanie miasta, lecz położonych w pobliżu stanowisk wroga.
56-letni Andriej Guruliew nie jest jednak w sprawach militarnych laikiem. Jest generałem armii rosyjskiej w stanie spoczynku. Brał udział w wojnie w Syrii, podczas której rosyjskie lotnictwo wielokrotnie bombardowało tamtejsze miasta, obracając w ruiny całe kwartały i zabijając ludność cywilną. Ktoś taki z pewnością odróżnia bombardowanie miasta od bombardowania stanowisk wroga poza miastem. Trudno wyobrazić sobie, by w tak poważnej sprawie mógł popełnić tak fundamentalną pomyłkę.
Wszystko wskazuje na to, że deputowany ujawnił sposób myślenia części rosyjskich elit państwowych. Dla nich zwykli obywatele są tylko nawozem pod epokę, który warto poświęcić dla wyższych celów. Jak pisał Władimir Majakowski: „Jednostka – zerem, jednostka – bzdurą”. Nowa jakość polega na tym, że do tej pory w trakcie wojny na Ukrainie władze traktowały jak mięso armatnie swoich żołnierzy, jednak się tym nie chwaliły. Teraz pada wezwanie, by jako farsz potraktować rosyjską ludność cywilną – i taka propozycja pada publicznie w jednym z najbardziej oglądanych programów rosyjskiej telewizji.
Praktyka Putina
W sumie to nic dziwnego. Mordowanie własnej ludności cywilnej i nieliczenie się z ofiarami to od samego początku znak rozpoznawczy rządów Putina. Tak było, gdy FSB wysadziła w rosyjskich miastach w powietrze cztery wieżowce z mieszkańcami; tak było, gdy dokonywano masakr w Biesłanie czy w teatrze Na Dubrowce w Moskwie. Wtedy jednak całą winę przerzucono na czeczeńskich terrorystów. Dziś publiczną propozycją Guruliewa trudno jednak obciążyć Ukraińców.
Być może więc wypowiedź szczerego generała komuś w Rosji otworzy oczy. A jeżeli nie w całej Rosji, to przynajmniej w obwodzie biełgorodzkim. A jeżeli w nie w obwodzie biełogorodzkim, to przynajmniej w Szebekinie. A jeżeli nie w Szebekinie…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/649418-bombardowanie-szebekina-jak-bombardowanie-woroneza