Bollywood to nie tylko hinduska fabryka snów, lecz także coraz ważniejszy element polityki historycznej i wizerunkowej państwa indyjskiego. Jego znaczenie wzrosło zwłaszcza po dojściu do władzy w 2014 roku nacjonalistycznej Indyjskiej Partii Ludowej (BJP), która wspiera rodzimą kinematografię o charakterze patriotycznym. Dzięki temu filmy promujące narodowo-religijną ideologię zwaną „hindutwa” mogą liczyć na pomoc obozu rządzącego.
„Kerala Story”
Niektóre produkcje, zwłaszcza te prezentujące konflikt indyjsko-pakistański i hindusko-muzułmański, wywołują jednak poważne niepokoje społeczne. Tak jest z m.in. z filmem „Kerala Story”, który wszedł na ekrany kin 5 maja. W mieście Akola w stanie Maharasztra doszło do zamieszek ulicznych, które spowodowały, że jedna osoba zginęła, osiem zostało rannych, a sto aresztowanych. W Kaszmirze wybuchły z kolei bójki między studentami indyjskimi i pakistańskimi, po których część uczestników trafiła do szpitala.
Doszło do tego, że w niektórych stanach, w których władzę sprawuje opozycyjny Indyjski Kongres Narodowy, projekcje filmu w kinach zostały zakazane, żeby uniknąć starć z muzułmanami. Część właścicieli multipleksów odmówiła wyświetlania obrazu, powołując się na względy bezpieczeństwa. Odwrotnie jest z kolei w stanach rządzonych przez BJP, gdzie bilety na seanse „Kerala Story” są zwolnione z podatku.
„Miłosny dżihad”
Dlaczego produkcja wywołuje tak wielkie kontrowersje? Otóż film opowiada historię „miłosnego dżihadu”, czyli trzech Hindusek, które zostały uwiedzione przez muzułmanów, przeszły na islam i zostały terrorystkami w oddziałach ISIS. Producenci twierdzą, że dzieło inspirowane jest prawdziwymi wydarzeniami, zaś ich intencją było ujawnienie „ukrytej prawdy o największym niewidocznym zagrożeniu dla naszych córek”. Aktorka grająca jedną z głównych ról oświadczyła, że postać, w którą się wcieliła, jest jedną z 32 tysięcy Hindusek, które zostały zmanipulowane przez islamistów i zasiliły szeregi dżihadystów. W filmie pojawia się m.in. postać imama, który namawia młodych muzułmańskich mężczyzn, by zapładniali hinduskie kobiety i zmuszali je do przyłączania się do ISIS.
Produkcja wywołała – choć z różnych powodów – gniew zarówno hinduistów, jak i mahometan. Zamieszki wybuchłe na skutek projekcji w kinach spowodowały, że głos zabrał Sąd Najwyższy Indii, który nakazał producentom wydanie oświadczenia, iż przedstawiona przez nich historia jest fikcją, zaś liczba 32 tysięcy Hindusek nawróconych na islam jest nieprawdziwa. Oficjalne dane pokazują, że w całym kraju, w którym żyje ponad miliard wyznawców hinduizmu, jest zaledwie kilkudziesięciu takich konwertytów.
„Akta Kaszmiru”
Przypadek „Kerala Story” nie jest odosobniony. Podobnie było w zeszłym roku z filmem „Akta Kaszmiru”, który doprowadził do eskalacji napięcia między Hindusami a muzułmanami. Obraz opowiada o konflikcie w Kaszmirze, przedstawiając powstanie Pakistańczyków w 1989 roku w tym regionie jako ludobójstwo dokonane na cywilnej ludności hinduskiej. Władze zaangażowały się w kampanię promocyjną tego dzieła. W stanach rządzonych przez BJP urzędnicy państwowi, którzy poszli na seans do kina, dostawali dzień wolny od pracy. Tylko w pierwszym tygodniu wyświetlania film zarobił około 7 milionów dolarów.
Kino patriotyczne zajmuje coraz większy segment produkcji bollywoodzkich. Najczęściej bazuje ono na historycznych lub współczesnych konfliktach, np. z brytyjskimi kolonizatorami (jak wysokobudżetowy film „RRR” kosztujący 72 miliony dolarów) czy z pakistańskimi terrorystami (jak wart 28 milionów dolarów „Paathan”). W kraju, w którym 80 proc. stanowią wyznawcy hinduizmu, a 15 proc. wyznawcy islamu, i w którym wciąż tli się konflikt indyjsko-pakistański (jak np. w Kaszmirze), takie produkcje mogą pełnić jednak rolę detonatora.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/647430-bollywood-narzedzie-polityki-historycznej-indii