„Rosjanie na pierwszy ogień wysyłają poborowych, licząc na to, że napierająca masa osłabi naszą linię. Za nimi idą zawodowi żołnierze, ale jest ich zdecydowanie za mało, by zadać nam znaczący cios” – mówi PAP.PL oficer prasowy elitarnej ukraińskiej jednostki wojskowej 3027 Andrzej Koreń.
Dowódca ukraińskich sił lądowych generał Ołeksandr Syrski oświadczył w poniedziałek, że wojska ukraińskie wojska posuwają się naprzód na kierunku bachmuckim, co - jak zauważył - jest pierwszym sukcesem działań kontrofensywnych w trakcie operacji obrony Bachmutu.
Regularne oddziały armii rosyjskiej - to amatorzy. Przypomnę, że „druga armia świata” składa się w 90 proc. z poborowych, więc jakość ich działania jest bardzo wątpliwa. Na front trafiają właściwie świeżo zmobilizowani ludzie, którzy nie mają pojęcia ani dlaczego tam są, ani co robią
— – mówi Koreń.
Przypomina, że na początku inwazji na pełną skalę Rosjanie wysyłali na Ukrainę oddziały zawodowych żołnierzy.
Po ponad roku wojny widać, że niewiele z nich zostało
— dodaje.
Wyjaśnia, że taktyka armii rosyjskiej nie należy do skomplikowanych. Jak mówi, na pierwszy ogień Rosjanie „wypychają” poborowych.
Wysyłają ich na pewną śmierć licząc na to, że napierająca masa osłabi naszą linię. Za nimi idą zawodowi żołnierze, ale jest ich zdecydowanie za mało, by zadać nam znaczący cios
— podkreśla.
Zdaniem Kornia Rosjanie nieefektywnie wykorzystują swoje zasoby. Zauważa on, że rosyjska taktyka spalonej ziemi wymaga ogromnych nakładów finansowych.
Zrównanie z ziemią całego miasta, to ogromny koszt, bo artyleria działa właściwie bez przerwy. Oprócz tego niszcząc budynki odbierają sobie możliwość ukrycia się. To działa w obie strony: oni widzą nas, ale my ich również
— mówi.
Rosjanie nie umieją używać sprzętu
I dodaje, że większość żołnierzy rosyjskich nie potrafi posługiwać się sprzętem, który w efekcie często przejmują wojska ukraińskie.
Dlatego, jak wyjaśnia ukraiński oficer, w Bachmucie, w którym trwają najcięższe walki, zamiast regularnej armii rosyjskiej, walczą oddziały doświadczonych najemników z grupy Wagnera. Ocenia, że Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej poniosły już tak ogromne straty, że teraz stacjonują wyłącznie na terenach okupowanych, gdzie czują się stosunkowo bezpiecznie.
To poczucie też jest złudne. Wszyscy pamiętamy wyzwolenie Chersonia. Kiedy nasze oddziały weszły do miasta, Rosjanie wycofali się bez walki
— przypomina Koreń.
Jak mówi, Rosjanie nie mają już żadnej motywacji do walki.
Na początku wojny kradli, rabowali i myśleli, że coś zyskają. Z terenów okupowanych wywieźli już wszystkie telewizory, dywany i klozety. Teraz stacjonują na zielonych rubieżach, których nie da się ograbić
— podkreśla.
Motywacją nie są też pieniądze, bo jak wynika z informacji ukraińskiego wywiadu, większość rosyjskich poborowych od miesięcy nie dostaje żołdu.
Chcą już tylko przeżyć. Wiedzą, że po naszej stronie czeka ich śmierć
— zaznacza Koreń.
Żyjemy w czasach wielkich zmian - możemy raz na zawsze skończyć z rosyjskim imperializmem i ostatecznie unicestwić ten reżim. Polacy nas rozumieją. Znają ciężar rosyjskiego buta, dlatego od lat ostrzegali Zachód przed Putinem. Niestety wtedy Europa tego nie dostrzegała. Dziś działamy razem, by kolejne pokolenia Ukraińców, ale i Europejczyków mogły normalnie żyć i cieszyć się wolnością
— podsumowuje wojskowy.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: ISW: Rosjanie wzmacniają ataki dronami, by osłabić kontrofensywę ukraińską
mly/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/646655-poborowi-miesem-armatnim-putina-wyslani-na-pewna-smierc