W trakcie niedawnych obchodów rocznicy zakończenia II wojny światowej w Moskwie Aleksandr Łukaszenka był najwyraźniej chory. Kremlowski korespondent dziennika Kommiersant pisał, że „na paradzie przyciągał on uwagę swym niezdrowym wyglądem”. Zauważono, że miał rękę na temblaku, co jak się komentuje może być świadectwem, iż niedługo wcześniej był podłączony do kroplówki, nie był w stanie chodzić i organizatorzy uroczystości musieli podwieźć białoruskiego dyktatora do miejsca, gdzie składa się kwiaty, choć trybuna była oddalona raptem o 300 metrów.
Pojawiły się też informacje, że na lotnisko w Mińsku przyjechał on karetką pogotowia, a spekulacje na temat jego stanu zdrowia potwierdza i to, że nie przemawiał w trakcie obchodów zakończenia wojny w białoruskiej stolicy, wyręczył go minister obrony Wiktar Chrenin. Potem, jak pisze portal Zerkało Łukaszenka „zniknął” z przestrzeni publicznej, w grafiku jego aktywności „pojawiły się znaczące anomalie”, nie pojawił się choćby na państwowych obchodach Dnia Flagi i Godła, a służby prasowe milczą, co może świadczyć, że dyktator leży w szpitalu. Pul Pierwogo, kanał informacyjny na platformie Telegram, który prowadzony jest przez służby prasowe dyktatora opublikował też ciekawe nagranie. Przedstawia ono zająca na trawniku rezydencji Łukaszenki, ale znacznie bardziej intrygujący jest podpis, którym opatrzono film. „Nowiczok” w Pałacu Niepodległości, głosi podpis. Warto pamiętać, że Nowiczok to też nazwa trucizny którym posługują się rosyjskie służby specjalne (był on użyty w brytyjskim Salisbury i przy jego pomocy starano się zgładzić Nawalnego), co powoduje, że post można interpretować jako dwuznaczny komunikat.
Mówi się o ataku serca, a liderzy opozycji, zarówno Swietłana Cichanouska jak i Peweł Łatuszka przygotowują się do śmierci satrapy. Nawiasem mówiąc pojawiły się też spekulacje, iż podobnie jak Ułodzimir Makiej, minister spraw zagranicznych, który dokonał żywota w niejasnych okolicznościach, tak i Łukaszenka miał zostać otruty przez Rosjan, co w świetle tych interpretacji miałoby otworzyć im polityczną przestrzeń do bezpośredniej inkorporacji Białorusi do Federacji Rosyjskiej. Taki spektakularny krok Moskwy w normalnych czasach byłby mało prawdopodobny, bo mobilizowałby tylko przeciwników integracji, a Rosji wystarczy kontrola polityczna i wojskowa sąsiedniego kraju, ale w realiach wojny, na dodatek przegrywanej przez Moskwę, wszystko jest możliwe, bo kremlowscy polit – technolodzy mogli też dojść do wniosku, że tą „zdobyczą” przykryją niepowodzenia na Ukrainie.
Działania ukraińskich komandosów
A zatem, jeśli potwierdzą się doniesienia i białoruski dyktator właśnie żegna się z tym światem, to możemy mieć do czynienia z przyspieszeniem politycznym w sąsiadującym z nami państwie, w którym w ostatnim czasie mają miejsce podskórne procesy zapowiadające zmiany. I tak na początku maja na granicy z Rosją wprowadzono kontrolę paszportową. Formalnie jest to środek tymczasowy, będący elementem porozumienia z Moskwą o wzajemnym uznaniu wiz, ale nie można wykluczyć i innych motywów. Może chodzić o to, że na przygranicznych (z Ukrainą) obszarach Federacji Rosyjskiej bardzo w ostatnim czasie, co ma związek z zapowiadaną ofensywą, zaktywizowały się ukraińskie siły specjalne. Pociągi z paliwem i składy amunicji wylatują w powietrze, a wczoraj (13 maja) Moskale stracili dwa myśliwce Su i dwa śmigłowce. Striełkow – Girkin napisał komentując ten czarny dzień rosyjskiego lotnictwa, że „jako profesjonalista” nie może nie pogratulować ukraińskim komandosom operacji na terytorium Federacji Rosyjskiej. Jeśli zatem działają oni na terenie Rosji, to tym bardziej mogą przenikać na Białoruś od strony dotychczas niechronionej granicy między obydwoma państwami. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że Mykoła Podoliak, doradca Zełenskiego mówi w wywiadzie, że Ukraina nie zrewidowała swego celu jakim jest m.in. „posadzenie na ławie oskarżonych” wszystkich, którzy odpowiadają za wojnę, w tym także tych, którzy pozwalają wykorzystywać rosyjskiemu agresorowi teren swego państwa. Słowa te w sposób czytelny odnoszą się do Łukaszenki i przedstawicieli białoruskiego obozu władzy, co zresztą Podolak niespecjalnie skrywa mówiąc o wyzwoleniu bratniego narodu. Tego rodzaju nastawienie władz Ukrainy potwierdzają zresztą słowa Zełenskiego, który rozmawiając z włoskimi mediami powiedział, że 70 proc. Białorusinów jest przeciw Rosji i popiera walczącą Ukrainę.
W ostatnim czasie w białoruskich reżimowych mediach pojawiły się też oskarżenia, pod adresem Kijowa, że ukraińskie służby specjalne przygotowują serię zamachów bombowych które miałyby zakłócić obchody rocznicy zakończenia II wojny światowej. Nie ma co przywiązywać uwagi do opowieści tego rodzaju, jedno jest pewne – w przeddzień ukraińskiego kontruderzenia rośnie napięcie na Białorusi.
Andriej Kazakiewicz, białoruski politolog, jest zdania, że w razie śmierci Łukaszenki przejściowo, do nowych wyborów, władzę sprawować będzie Natalia Kaczanowa, stojąca na czele Rady Republiki. Nie ma w tym zresztą niczego dziwnego, bo o tym decyduje białoruskie ustawodawstwo. Co innego ma znaczenie. Otóż, jeśli w kraju zostałby wprowadzony stan wyjątkowy, to wówczas faktyczne kierowanie państwem przejmie Rada Bezpieczeństwa. Kaczanowa również kierowałaby w takiej sytuacji jej pracami, ale w oczywisty sposób władza miałaby charakter kolektywny ze znakomicie większym udziałem przedstawicieli resortów siłowych, którzy uchodzą za jednoznacznych zwolenników opcji prorosyjskiej. O tym, że obóz władzy przygotowuje się do nowej sytuacji mogą też świadczyć ostatnie doniesienia o złym stanie zdrowia Wiktara Babaryki, który z więziennej celi miał zostać na początku maja przewieziony do szpitala. Ciekawe jest to, że jak relacjonują w mediach członkowie jego rodziny w szpitalu, w którym ten niedoszły, ale nadal bardzo popularny, uczestnik ostatnich wyborów prezydenckich miał przebywać nie ma go i gdzie się znajduje nie wiadomo. To, na co trzeba zwrócić uwagę i o czym mówi też Kazakiewicz, to fakt, że zejście z politycznej sceny Łukaszenki (śmierć lub śpiączka) oznaczać będzie rozpoczęcie na Białorusi walki, w obrębie obozu władzy, o przywództwo. Procedury są nieprecyzyjne, nie ma tradycji transferu władzy, a rola przedstawicieli resortów siłowych w ostatnim czasie znacząco wzrosła. Kaczanowa nie jest, jak się wydaje, politykiem zdolnym do odegrania samodzielnej roli w trudnym czasie, dotychczasową swą karierę budowała na bezwarunkowej lojalności wobec dyktatora, nie ma charyzmy i nie dysponuje narzędziami realnej siły. Przedstawiciele armii i służb specjalnych dominując w Radzie Bezpieczeństwa będą mieli najwięcej do powiedzenia jeśli chodzi o kurs kraju.
Nie ulega wątpliwości, że Rosja dąży do pełnej integracji, również wojskowej z Białorusią. Świadczy o tym jeden z ostatnio podpisanych przez Łukaszenkę dokumentów – umowy o wojskowej współpracy z Rosją. Mowa w nim o pogłębieniu współpracy zarówno wojskowej jak i sektora przemysłowego obydwu krajów pracujących na rzecz sił zbrojnych.
Obecna wersja tej umowy jest znacznie rozbudowana w porównaniu z poprzednią, o czym świadczy choćby to, że ma 199 punktów, podczas gdy wcześniej było ich 65. Białoruś ma dostać rosyjskie systemy obrony przeciwlotniczej Pancyr, a także ma powstać szereg wspólnych przedsięwzięć w zakresie produkcyjnym – w tym montownia transporterów opancerzonych BTR – 82. Ponadto do 2025 roku Rosja i Białoruś mają zacząć wspólnie produkować systemy rakietowe Kornet i modernizować stare, pochodzące jeszcze z czasów postsowieckich bojowe wozy piechoty. Mińsk ma też otrzymać od Rosji czołgi T-72. Generalnie współpraca firm sektora wojskowego ulegnie znacznemu pogłębieniu, bo jak zauważył Jewgienij Preygerman, kierujący Mińskim Dialogiem, think tankiem uznawanym za jeden z kanałów komunikacji czynników oficjalnych z Zachodem, Rosja w obecnej sytuacji jest tego rodzaju pogłębieniem kooperacji bardzo zainteresowana.
Zdolności produkcyjne Białorusi
Mamy bowiem do czynienia z ciekawym paradoksem. Otóż Białoruś chroniąca przez lata swe firmy przed zachodnią konkurencją, a Rosja uprawiała wówczas zupełnie inną politykę, była w stanie zachować potencjał produkcyjny w niektórych kluczowych dla sektora zbrojeniowego obszarach. Rosjanie poszli zupełnie inną drogą i niezbędne, zaawansowane technologicznie półprodukty kupowali na Zachodzie. Dotyczyło to choćby mikrochipów, systemów optycznych czy środków łączności. Białoruś zaś nadal produkowała własne w takich firmach jak Integrał, Płanar (mikrochipy), Peleng (optyka wojskowa) czy Mińskie Zakłady Podwozi Kołowych. Nie są to szczytowe, w skali świata, osiągnięcia techniki, ale Rosjanie utracili zdolności produkcyjne w tych sferach. I teraz, w sytuacji sankcji oraz ograniczeń, są uzależnieni od Białorusi, co Łukaszenka skrzętnie zaczął wykorzystywać. Rośnie wymiana handlowa między obydwoma krajami, ale zmienił się charakter tych relacji, bo Mińsk po raz pierwszy od wielu lat ma dodatnie saldo, co oznacza, że warunki, które białoruski dyktator postawił Putinowi nie są z perspektywy Rosji łatwymi. Kreml nie miał jednak wyboru. Wystąpienie Preygermana jest ciekawe z jeszcze jednego powodu. Otóż opublikował on je zarówno po rosyjsku, na oficjalnej stronie swojego think tanku, jak i po angielsku na portalu The Jamestown Foundation. To powołany do życia jeszcze za czasów Ronalda Reagana think tank strategiczny naszpikowany oficerami amerykańskiej armii i służb specjalnych. Jeśli chodzi o Rosję prezentuje on twarde, nieustępliwe stanowisko (w tej fundacji pracuje np. Janusz Bugajski autor książki o rozpadzie Federacji Rosyjskiej), ale w kwestii polityki wobec Białorusi nastawienie The Jamestown Foundation jest zupełnie inne. W wielu artykułach i raportach przez nią opublikowanych formułowana jest teza, sprowadzająca się do twierdzenia, iż należy „postawić” na Łukaszenkę po to, aby wzmacniając skłonność reżimu do niezależności, separować Mińsk od Moskwy. Podobną tezę stawia w gruncie rzeczy Preygerman dowodząc, że obecne zbliżenie Białorusi z Rosją jest wynikiem sankcji nałożonych na Łukaszenkę po 2020 roku, co nie pozostawiło dyktatorowi innej drogi. Ale w jego wystąpieniu znajduje się jeszcze inny, oczywisty, choć nie wyartykułowany wniosek. Jeśli bowiem rosyjski przemysł wojenny uzależniony jest od istotnych podzespołów produkowanych jedynie przez białoruskie firmy, to chcąc utrudnić Rosjanom produkcję na potrzeby armii należy tym bardziej dogadywać się z białoruskim reżimem. Jest oczywiste, że Rosjanie również o tym wiedzą, a to może oznaczać, iż chcąc zabezpieczyć sobie flankę mogli podjąć decyzję o rozwiązaniu problemu Białorusi.
Incydent w polskiej przestrzeni powietrznej
Ostatni incydent w polskiej przestrzeni powietrznej, mowa o balonie, komentowany w kanałach na platformie Telegram powiązanych z białoruskimi resortami siłowymi, może mieć związek z pozycjonowaniem się przedstawicieli tamtejszego obozu władzy w nowych warunkach. Wojsku i służbom specjalnym może być na rękę zaognianie sytuacji, prowokowanie incydentów, bo wówczas uprawdopodobnia się narracja o perspektywie wojny, co uzasadnia większe prerogatywy dla siłowików. Ukonstytuowanie się na Białorusi czegoś w rodzaju wojskowej junty (na podobieństwo np. Birmy) jest też na rękę Moskalom, którzy w efekcie uzyskają większą swobodę działania jeśli chodzi o przyszłość swego sąsiada. Dla nas taki scenariusz jest groźny, zarówno doraźnie jak i długoterminowo. Jest to też wariant nie do przyjęcia dla Kijowa, a to, w realiach niezakończonego konfliktu z Rosją, może oznaczać, iż zostanie podjęta decyzja o siłowym rozegraniu całej kwestii. Może to oznaczać perspektywę starcia politycznego, również wojskowego, z pewnością znaczne zaostrzenie sytuacji. Łukaszenka może jednak nie być śmiertelnie chory, bo w korytarzach władzy mówi się też, jak informują media niezależne, że ma grypę. Paradoks całej sytuacji polega na tym, że obecnie nieuznawany przez świat dyktator wydaje się być gwarantem stabilności Białorusi, a jego odejście może oznaczać początek dynamicznych a przez to ryzykownych scenariuszy. Nie ma wątpliwości, iż nadejdzie moment kiedy białoruskie media oficjalne pogrążą się w żałobie i do tego należy się zacząć przygotowywać. Nasza strategia wobec Białorusi zostanie wówczas sprawdzona w praktyce, warto byłoby być zatem do tej chwili dobrze przygotowanym.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/646532-rozwazania-o-politycznych-skutkach-smierci-lukaszenki