Wielu polskich komentatorów i analityków spraw wojskowych miota się pomiędzy świadomością klęsk, których rzekoma „druga armia świata” doznała na Ukrainie a wiedzą, że to państwo potężne, o wielkich zasobach, zdolne do mobilizacji zasobów w stopniu niemożliwym w kraju demokratycznym.
Z jednej strony mamy więc podziw dla ogromnych sukcesów Ukraińców, osiągniętych także z polską pomocą i radość z tego, że nasz sąsiad przetrwał jako niepodległe państwo. Z drugiej obawę przed wpadnięciem w pychę i zlekceważeniem imperium, które barbarzyńskimi metodami próbuje odbudować imperium.
Ta rozpięta między optymizmem i nadzieją a obawami i pesymizmem debata toczyła się będzie do końca wojny i długo po niej, bo przecież pozostanie Moskwa zagrożeniem na długie dekady.
Pamiętając o tym i cały czas pozostając w koniecznym napięciu dostrzeżmy jednak wyraźny sygnał słabości jaki 9 maja 2023 roku wysłany został z Placu Czerwonego w Moskwie.
Ciągnący się niegdyś godzinami pokaz wojsk, żołnierzy dobranych precyzyjnie co do guzika, przetaczające się setki sztuk sprzętu, choćby istniejącego tylko w egzemplarzach pokazowych - wszystko zniknęło. Kilka pułków wojska, wyraźnie gorszej jakości, w tym studenci szkół wojskowych. Całość trwająca krótko, przeprowadzona w pośpiechu, w nerwowej atmosferze by coś nie spadło z nieba na głowę. A zamiast pokazu najnowocześniejszego sprzętu kilka wozów bojowych piechoty, rakiety i jeden jedyny zabytkowy czołg T-34 jako reprezentant broni pancernej. Jeden.
Co stało się z resztą? Spłonęły na ukraińskich frontach. Gdzie zniknęły doborowe jednostki wojsk desantowych? Zostały rozbite na stepach. Dlatego tak szukano pretekstu by odwołać parady w innych miastach. Ubóstwo jeszcze mocniej biłoby po oczach.
W drzazgach jest dawna pozycja Rosji na świecie. Zmęczeni Putin z Łukaszenką, do tego trzymający się wyraźnie na dystans prezydent Kazachstanu Tokajew, przedstawiciel Armenii oraz liderzy kilku postsowieckich państw azjatyckich. I to wszystko z niegdysiejszej potęgi i wpływu.
To jest istota przekazu, który można było obejrzeć dziś z Moskwy. W porównaniu z poprzednimi zmiana radykalna.
To nie była parada, to była stypa. Powinien być to dla nas wszystkich, dla całego Zachodu, sygnał do wytrwałości. Bohaterska walka Ukraińców ma sens, dostawy sprzętu i szkolenia ludzi robią swoje, sankcje nałożone na agresora działają. Zwycięstwo może być bliżej niż sądzimy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/645859-na-placu-czerwonym-nie-bylo-parady-byla-stypa
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.