W Stanach Zjednoczonych polityczna uwaga coraz mocniej skoncentrowana jest na wyborach prezydenckich. Choć odbędą się dopiero w końcu 2024 roku, to dużo szybciej rozstrzygnie się kto z Republikanów stanie naprzeciwko zapowiadającego walkę o reelekcję prezydenta Joe Bidena.
Dzisiaj liczą się tu dwa nazwiska. Były prezydent Donald Trump, prześladowany przez lewicowy establishment, nielubiany przez establishment republikański ale mający gigantyczne poparcie bazy partyjnej. W sondażach przeprowadzanych wśród zdeklarowanych republikanów, uczestników prawyborów, wyprzedza on (to te drugie nazwisko) Rona DeSantisa, gubernatora Florydy aż o niemal 40 procent. Nie znaczy to jednak, że wszystko jest rozstrzygnięte: DeSantis nie ogłosił jeszcze kandydowania, a Trump zrobił to już wiele tygodni temu. Gubernator Florydy, który niedawno wygrał drugą kadencję z ogromną przewagą, odzyskał trwale stan dla Republikanów, ma jasną polityczną wizję, zebrał niemal 100 milionów dolarów (przez tzw. Super PAC) - dwa razy więcej niż Trump.
Były prezydent nie lekceważy zagrożenia i nie tylko wyszydza potencjalnego konkurenta nazywając do „desanctimonius”, co można przetłumaczyć jako „świętoszkowaty”, ale w specjalnym spocie dowodzi, że to on go uratował politycznie, a dziś spotyka się z czarną niewdzięcznością.
Przypominane są też reklamówki z czasów gdy DeSantis skutecznie promował się jako stronnik Trumpa:
Próbuje podważać się dorobek DeSantisa.
Ciosy wyprowadzane są też w drugą stronę:
I tu dochodzimy do wagi sondażu zrealizowanego dla telewizji ABC i dziennika Washington Post, który dziś opublikowały amerykańskie media. Dotąd uważano bowiem, że DeSantis ma wiele zalet Trumpa bez wielu jego wad. Innymi słowy, dzięki świeżości a zwłaszcza większej przewidywalności, miał mieć radykalnie większe szanse na pokonanie Bidena. Trumpa powszechnie uważano za niewybieralnego.
I tak, gdyby wybory odbywałyby się dzisiaj, wśród pewnych swojego głosu Trump wygrywa z Bidenem 36 procent do 32 procent. Jeśli dodamy tych, którzy odpowiadają „prawdopodobnie”, otrzymujemy 7 procentowe prowadzenie Trumpa i wynik 45 do 38.
To po prostu brutalne wobec Bidena
— komentował dziś liberalny publicysta telewizyjny, a kiedyś doradca Clintona, George Stephanopoulos. Warto dodać, że poziom aprobaty dla prezydenta Bidena wynosi dziś rekordowe niskie 36 procent, a badania opinii publicznej pokazują narastający niepokój związany z kondycją wiekowego prezydenta. A przecież gdyby wygrał drugą kadencję, w momencie odchodzenia z urzędu miałby 86 lat. Biden dość sprawnie mierzy się z tymi zarzutami podkreślając iż jego zaletą jest mądrość, ma też lepsze i gorsze dni, ale tak łatwo tej obawy nie da się zbić. Za wiele jest sytuacji gdy gubi wątki.
Jak z Bidenem poradziłby sobie DeSantis? Wśród wyborców zdecydowanych jest remis 32-32, w połączonej grupie zdecydowanych i prawdopodobnych gubernator Florydy wygrywa 42 do 37.
A zatem też nieźle. Jednak w logice obecnego etapu wyborczych przedbiegów sondaż zdecydowanie wzmacnia Trumpa.
Zapowiada się więc twarda walka o republikańską nominację. Amerykański republikański establishment polityczny i medialny wolałby przewidywalnego i dającego perspektywę pewnego zwycięstwa De Santisa. Stacja Fox News nieprzypadkowo o tym sondażu milczy i nieprzypadkowo rozstała się wcześniej z charyzmatycznym, protrumpowym ale i obrzydliwie prorosyjskim komentatorem Tuckerem Carlsonem. Jednak więź Trumpa z bazą wyborczą jest tak mocna, że trudno ją będzie rozerwać. Samego Bidena też nie należy skreślać. Demokratyczna maszyna polityczna dość sprawnie obroniła Senat i zmniejszyła zwycięstwo Republikanów w Kongresie, pomimo wysokiej inflacji i też niskich notowań prezydenta.
Ten sondaż potwierdza jedno: Trump jest mocno w grze.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/645563-ten-sondaz-zaszokowal-amerykanska-klase-polityczna