Polski premier miał rację, ostrzegając, że zwycięstwo Rosji zachęci Xi Jinpinga do inwazji Tajwanu, zaś podziały wewnątrz Zachodu są dokładnie tym, czego chce - mówi PAP dr Yang Jianli chiński opozycjonista i badacz z Uniwersytetu Harvarda. Jego zdaniem, państwa Zachodu powinny stworzyć „ekonomiczne NATO” by bronić się przed działaniami Chin wymierzonymi w ich gospodarkę.
Kiedy podczas wizyty w Waszyngtonie premier Morawiecki stwierdził, że ukraińska porażka w wojnie może skłonić Chiny do zaatakowania Tajwanu, jego słowa spotkały się z ostrą krytyką ambasady ChRL. Jednak zdaniem dr Jianli Yanga, chińskiego dysydenta i uczestnika protestów na placu Tiananmen, diagnoza polskiego premiera była celna.
To było dobre stanowisko; jesteśmy w momencie, kiedy zarówno Pekin, jak i Moskwa starają wbić klin między Stany Zjednoczone i ich europejskich sojuszników, tak by zapewnić, by Rosja nie została pokonana. A taki rezultat z kolei ośmieli Xi Jinpinga, by spróbować wziąć Tajwan siłą
— ocenia Yang, doktor ekonomii politycznej z Harvardu.
Jak dodaje, jedność Zachodu jest w tym względzie kluczowa w kalkulacjach przywódcy Chin wobec jego planów „unifikacji” z Tajwanem. Dlatego uważa, że niedawna wizyta prezydenta Francji w Pekinie i jego słowa sugerujące, że Europa powinna stać z boku w sprawie Tajwanu, prowadząc osobną politykę niż USA, są dokładnie tym, czego życzy sobie Xi.
To co zrobił Macron, to woda na młyn dla Xi. Strategia Chin jest prosta: dziel i rządź. Zarówno Putin rozpoczynając swoją inwazję, jak i Xi pokładali swoje nadzieje, że USA i Zachód są zbyt zależne od rosyjskiej energii i chińskiej gospodarki, by mocno utrzymać swoją jedność. I jesteśmy w tym aspekcie w krytycznym momencie, kiedy pojawiają się pęknięcia w tej jedności
— analizuje ekspert.
Jak uważa Yang, Xi jest zdecydowanie bardziej od swoich poprzedników zdeterminowany, by zapisać się na kartach historii jako ten, który podporządkował sobie Tajwan. Dodaje jednak, że dotychczasowe wnioski z wojny na Ukrainie mogły odwieść go od planów siłowego przejęcia wyspy.
Obserwując uważnie, jak przebiega ten konflikt i jak zareagował na niego Zachód, on musi się liczyć z tym, że stanie w obliczu mocnej odpowiedzi ze strony USA oraz europejskich i azjatyckich sojuszników, jeszcze mocniejszej, niż w przypadku Ukrainy
— mówi Yang.
Szantaż ekonomiczny
Ekspert zaznacza przy tym, że kluczowe znaczenie będą miały kwestie ekonomiczne, bo Pekin często używa powiązań gospodarczych i swojej pozycji jako środka presji i przymusu wobec innych państw. Yang przywołuje tu przykład Litwy, która po tym, jak otworzyła przedstawicielstwo Tajwanu w Wilnie spotkała się z sankcjami handlowymi ChRL.
W ostatnich latach jasno widzieliśmy, że za każdym razem, kiedy jakaś demokracja naraziła się Chinom np. w sprawie praw człowieka, czy Tajwanu, Chiny natychmiast stosowały odwet ekonomiczny. Litwa była tylko jednym z przykładów, ale wartym przytoczenia, bo w reakcji na działania Chin, Europa przyszła z pomocą Litwie i złagodziła ich skutki
— mówi Yang.
Uważa przy tym, że choć „decoupling”, czyli rozwiązanie więzów gospodarczych z Chinami nie jest praktycznym rozwiązaniem, to model zastosowany w przypadku Litwy powinien być zastosowany szerzej. Według Yanga, mógłby on posłużyć jako podstawa do stworzenia „ekonomicznego NATO”, którego członkowie pomagają sobie wzajemnie w razie stosowania przez Pekin wrogich działań gospodarczych.
W tej chwili Polska, czy jakiekolwiek inne państwo nie może być pewne, że jeśli postawi się Chinom i narazi na odwet gospodarczy, otrzyma taką pomoc. Ale jeśli powstałoby takie „NATO”, to pozwoliłoby na silniejszą pozycję demokracji wobec Pekinu
— zaznacza.
Jak ocenia, taka organizacja mogłaby zacząć się od najbardziej chętnych na współpracę państw Sojuszu, by stopniowo rozszerzać się, obejmując np. państwa azjatyckie, jak Japonia i Korea Płd.
Oczywiście, takie inicjatywy nie powstają od razu. Ale niedługo możemy przekonać się, że taki sojusz demokracji będzie konieczny
— mówi Yang.
CZYTAJ TEŻ:
pn/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/645107-chinski-dysydentmorawiecki-mial-racje-ws-tajwanu-i-ukrainy