Niedawno Stanami Zjednoczonymi wstrząsnął skandal związany z wyciekiem setek stron ściśle tajnych dokumentów Pentagonu. Część upublicznionych materiałów zawierała szczegóły dotyczące planowanej kontrofensywy ukraińskich sił zbrojnych, co wywołało szok w Kijowie.
Afera spowodowała największy od lat kryzys zaufania wewnątrz NATO i postawiła pod znakiem zapytania wiarygodność sojuszniczą Ameryki w obliczu konfliktu na Ukrainie.
Okazało się, że za kradzieżą i opublikowaniem dokumentów stał 21-letni żołnierz Gwardii Powietrznej USA Jack Teixeira. Nie był szpiegiem, który zrobił to dla idei lub dla pieniędzy. Był po prostu beztroskim chłoptasiem, który wykradł tajne materiały tylko po to, by pochwalić się nimi swoim kumplom, z którymi założył wspólną grupę w internecie. Nastolatkowie i dwudziestoparolatkowie dzielili się tam informacjami o swoich pasjach, np. grach komputerowych, samochodach czy karabinach, a także przesyłali sobie złośliwe memy. Teixeira, żeby zaimponować kolegom, wysyłał im dane o najwyższym poziomie utajnienia, do których dostęp możliwy jest tylko w specjalnych pomieszczeniach w Pentagonie.
Grubasy w mundurach
Powyższą historię należy widzieć w szerszym kontekście kondycji współczesnej młodzieży amerykańskiej, co przekłada się na jakość amerykańskich sił zbrojnych. Interesujący tekst na ten temat opublikował na portalu „The Free Press for Free People” psycholog Robert Hobson, który sam jest weteranem wojennym z Afganistanu. Otóż jego zdaniem Teixeira jest produktem systemu, który powstał na skutek obniżania przez armię amerykańską swoich standardów.
Problem polega na tym, że od wielu lat siły zbrojne USA nie są w stanie osiągnąć swoich celów rekrutacyjnych. Okazuje się, że zbyt wielu młodych ludzi jest za grubych, zażywa narkotyki lub ma kryminalną przeszłość. W związku z tym wojsko obniżyło progi jakościowe, pozwalając wstępować w swoje szeregi m.in. mniej sprawnym fizycznie oraz grubszym mężczyznom i kobietom. Dziś do armii mogą być więc przyjmowane osoby, które – według oficjalnych kategorii – klasyfikowane są jako otyłe.
Anty-patrioci w mundurach
Jest to jednak mniejszy problem niż zmiany psychiczne, mentalne i światopoglądowe, które dotykają amerykańską młodzież. Z roku na rok staje się ona bowiem coraz mniej patriotyczna. Niedawno „Wall Street Journal” opublikował rezultaty badań socjologicznych przeprowadzonych przez instytut NORC z Chicago, z których wynika, że patriotyzm jest ważny tylko dla 23 proc. osób poniżej 30. roku życia. W dużej mierze wynika to z wpajanej w amerykańskim szkolnictwie ojkofobii, czyli niechęci do swego narodu i własnej ojczyzny, a także z kampanii „wokizmu”, skutkującej obalaniem pomników i przepisywaniem historii na nowo.
Psycholog społeczna Jean Marie Twenge podaje, że 40 proc. przedstawicieli „Pokolenia Z” (czyli osób urodzonych w latach 1997-2012) uważa, że Ojcowie Założyciele Stanów Zjednoczonych nie byli bohaterami narodowymi, lecz złoczyńcami. Z tym wiąże się wzrastająca wśród młodzieży niechęć do armii jako instytucji będącej nosicielem wartości patriotycznych. Według badań YouGov z 2022 roku tylko 40 proc. Amerykanów w wieku od 18 do 44 lat deklaruje zaufanie do wojska.
Z tego powodu armia, werbując nowych żołnierzy, coraz rzadziej odwołuje się do motywacji patriotycznych związanych z obroną ojczyzny czy poświęceniem się dla narodu. Dziś przyciąga się rekrutów, odwołując się do ich indywidualnych celów: przeżycia fascynującej przygody, możliwości samorealizacji, doskonalenia się, stawiania przed sobą nowych wyzwań etc. Coraz częściej młodzi, wstępując do wojska, nie traktują tego jako zobowiązania wobec wspólnoty, lecz jako pracę, która ma przynieść im same atrakcje i korzyści.
„Śnieżynki” w mundurach
Armia obniża swoje standardy także dlatego, że ma do czynienia z „pokoleniem śnieżynek” – ludzi skoncentrowanych na sobie, nie potrafiących współpracować bezpośrednio w zespole z innymi, niezdolnych do przyjmowania krytyki, emocjonalnie nadpobudliwych i mających trudność z wzięciem na siebie odpowiedzialności za własne czyny.
Niegdyś wojsko amerykańskie reklamowało się, że jest miejscem tylko dla twardzieli. Jeden z plakatów rekrutacyjnych głosił: „Nie obiecujemy ci spaceru po parku”. Raczej obiecywano krew, pot i łzy. Dziś nikt nie używa takich zachęt, ponieważ odstraszyłoby to nadwrażliwe „śnieżynki”.
Kiedyś nie kończyło się zresztą na zapowiedziach. Zwłaszcza pierwszy etap w wojsku był pełen trudności, wyrzeczeń i upokorzeń. Dawanie wycisku rekrutom było bowiem elementem selekcji, by przez serię prób wyłonić najbardziej zdeterminowanych. Dziś takie praktyki odchodzą w przeszłość, ponieważ mogłyby narazić na oskarżenia o mobbing, a w przypadku żołnierek o seksizm.
Armia przestała być więc miejscem, gdzie od ludzi wymaga się więcej określonych kompetencji niż w innych zawodach. Obniżyła swoje standardy, pogarszając jakość personelu w każdym wymiarze. W efekcie możliwa stała się sytuacja, w której 21-letni szeregowy żołnierz wynosi z serca Pentagonu najtajniejsze informacje NATO, wrzuca je do internetu, żeby zaimponować kolegom, dane rozchodzą się po całym świecie, a on nie widzi w tym problemu. No właśnie: What’s the problem?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/644402-wyciek-dokumentow-pentagonu-to-rezultat-systemu-us-army