Wraz ze zbliżającą się, jak wielu uważa, ofensywą sił ukraińskich w amerykańskim środowisku eksperckim ożywieniu uległa dyskusja na temat tego w jaki sposób zakończyć wojnę i jak osiągnąć stabilny ład powojenny. Te obydwie kwestie są połączone, a nawet można zaryzykować pogląd, że wzajemnie od siebie zależą. Tym bardziej ciekawym wydaje się poznanie głównych linii argumentacji, zwłaszcza, że zarówno zwolennicy poglądu, iż Ukraina nie ma wystarczających sił aby na polu boju pokonać Rosjan, jak i uważający odmiennie, są zdania, że trzeba myśleć o końcu wojny.
Stephen M. Walt, profesor stosunków międzynarodowych Uniwersytetu Harvarda, jeden z głównych przedstawicieli amerykańskiej szkoły realistycznej, choć unikający skrajności w stylu Johna Maersheimera, opublikował w Foreign Policy artykuł w którym wzywa do „wielkiego planu pokojowego mocarstw”, które winny przyczynić się do zakończenia wojny na Ukrainie. Te mocarstwa to Stany Zjednoczone i Chiny i w świetle propozycji Walta, ich współpraca może okazać się warunkiem koniecznym, aby zainicjować proces pokojowy. Walt jest zdania, po lekturze, dokumentów Pentagonu, które w ostatnich tygodniach ujrzały światło dzienne, iż ukraińskie siły zbrojne, jeśli ruszą z ofensywą, to osiągną co najwyżej ograniczony sukces na froncie. To zaś, w jego opinii, oznacza, że militarne rozstrzygnięcie wojny na korzyść Ukrainy nie wydaje się dziś prawdopodobnym, tym bardziej jeśli konflikt przekształci się, a wiele na to wskazuje, w wyniszczająca wojnę na wyniszczenie. Rosjanie mają po prostu więcej zasobów, a Kreml nieszczególnie troszczy się o to ilu obywateli Federacji jeszcze polegnie. Trzeba też, argumentuje Walt, brać pod uwagę nie tylko scenariusz pozytywny przewidujący, że siły ukraińskie przełamią rosyjskie linie oporu. Jeśli to się nie uda, a efekty ofensywy będą mniejsze niźli się tego spodziewamy, to wówczas, jak argumentuje amerykański ekspert, Putin może usztywnić swoje stanowisko i perspektywa rozmów pokojowych raczej się oddali a nie przybliży. A to, jego zdaniem, oznacza, że należy zacząć działać już teraz nie ryzykując negatywnych scenariuszy. Pytaniem tylko w jaki sposób? Otóż Stephen M. Walt proponuje aby rozpocząć, tzn. aby Waszyngton rozpoczął, w tej sprawie dialog z Chinami. Jak pisze „Od początku wojny outsaiderzy mieli nadzieję, że Chiny mogą wykorzystać swoje możliwości i wpływy, aby skłonić Moskwę do rozpoczęcia negocjacji i zakończenia walk.
Jak dotąd nadzieje te zawiodły, po części dlatego, że Chiny skorzystały na wojnie na kilka oczywistych sposobów.” Pekin uzależnił od siebie Rosję a dodatkowo ma wymierne korzyści ekonomiczne kupując od Putina surowce z dużym dyskontem cenowym. Ale ten rachunek korzyści i strat się zmienia. Przede wszystkim z tego względu, że Chiny są zainteresowane utrzymaniem relacji handlowych z Europą, a przeciągająca się wojna może oznaczać powstanie napięć i ich pogorszenie się. Z kolei Stany Zjednoczone winny obawiać się nieskrywanych ambicji Pekinu, aby wbić klin między Amerykę a państwa europejskie. W tym celu Chiny mogą wykorzystać nadarzająca się okazję, sformułować plan pokojowy dla Ukrainy, który jeśli się powiedzie, to dodatkowo pozwoli Xi Jinpingowi kreować się na polityka niosącego światu porozumienie, stabilność i pokój a Amerykę przedstawiać w kategoriach państwa wojowniczego i destrukcyjnego dla ładu międzynarodowego. To oznacza, że obydwa mocarstwa mogą być zainteresowane planem pokojowym dla Ukrainy, ale po to, aby uniknąć sytuacji kiedy to przeciwnik wykazując inicjatywę korzysta na tym, ich działania winny zostać skoordynowane, uwspólnione. Jeśli to będzie wspólny amerykańsko – chiński plan pokojowy, to wówczas Waszyngton i Pekin pokażą zarówno to, że ich konfrontacja nie jest nieuchronna jak i uniemożliwią geostrategicznemu rywalowi uzyskanie jednostronnych korzyści politycznych. Co więcej unikną też scenariusza przedłużającej się wojny, a on może być zarówno dla Stanów Zjednoczonych jak i dla Chin, ryzykownym. Walt przypomina precedensy historyczne, wspólną akcję Ameryki i Rosji Sowieckiej aby zakończyć wojnę sześciodniową w 1967 roku i późniejszy konflikt Yom Kippur. Wówczas też mieliśmy do czynienia ze strategiczną rywalizacją mocarstw, ale to nie przeszkadzało w tych konkretnych kwestiach połączyć wysiłki i wymusić zakończenie działań wojennych. W czasie wojny Yom Kippur, co warto pamiętać, Izrael był w stanie kontynuować walkę tylko dzięki „mostowi powietrznemu” z dostawami sprzętu i amunicji, który zorganizowały Stany Zjednoczone. Zawieszenia broni już teraz nie będzie łatwo osiągnąć, jeszcze trudniej będzie osiągnąć trwałe rozstrzygnięcia o charakterze porozumień pokojowych, ale, jak argumentuje Walt, próbować trzeba. Tym bardziej, że porozumienie między Pekinem a Waszyngtonem może być rękojmią trwałości rozwiązań pokojowych, bo wówczas, żadna ze stron, ani Ukraina ani Rosja, mogą się nie odważyć zerwać zawieszenie broni.
Ryzykowny scenariusz
Ten scenariusz jest politycznie ryzykowny dla administracji Bidena, która będzie musiała, jak argumentuje Walt, zrewidować swój „triumfalizm” jeśli chodzi o wynik wojny, ale jest też potencjalnie niewygodnym dla Chin, bo pokój na Ukrainie może oznaczać, że Stany Zjednoczone będą się koncentrować na obronie Tajwanu. Ale ta ekonomia polityczna, to, że każda ze strono może coś stracić w związku z rozpoczęciem pracy na rzecz rozwiązań pokojowych utwierdza Walta w przekonaniu, że kompromis, choć niewygodny, jest możliwy. Stephen M. Walt konkluduje swój artykuł stwierdzeniem, iż nie wie czy zarysowane przezeń porozumienie amerykańsko – chińskie w sprawie planu pokojowego dla Ukrainy, jest realne, tym nie mniej jest zdania, że należy spróbować. Choćby z tego powodu, o czym nie pisze on otwarcie, ale jest to czytelne, że tego rodzaju współpraca stabilizuje podział świata na dwa rywalizujące ze sobą bloki, tak jak to było za czasów Zimnej Wojny. Tego rodzaju rozwiązanie z pewnością nie byłoby na rękę Rosji, bo sprowadzałoby ją do roli wasala Chin, ani nie spodobałoby się tym siłom w Europie, które marzą o suwerenności strategicznej kontynentu, jednak z perspektywy mocarstwowych interesów amerykańskich byłoby całkiem korzystnym zakończeniem wojny.
Rajan Menon, analityk w think tanku Defence Priorieties i profesor stosunków międzynarodowych jest odmiennego niż Stephen M. Walt zdania na temat szans ukraińskiej ofensywy. Jeździł on na Ukrainę, zbierał dane na temat stanu sił zbrojnych, wizytował jednostki liniowe i jest zdania, że sprzętowa przewaga Rosjan to jeszcze nie wszystko. Jak napisał na łamach Foreign Affairs strona ukraińska ma szansę na sukces, na przełamanie rosyjskich linii obrony, na odzyskanie niemałej części dziś okupowanych terenów, choć chyba nadmiernym optymizmem byłoby oczekiwanie, że w toku tej ofensywy wyzwoli wszystkie, łącznie z Krymem, swoje ziemie. Jak napisał Menon „Wiele zależy od powodzenia nadchodzącej ofensywy Ukrainy. Zwolennicy jej wspierania będą uważnie obserwować, oceniając, czy zwycięstwo, do którego dąży Kijów, jest realne. Istnieje jednak dobry powód, by sądzić, że Ukraina może odnieść sukces wykraczający poza to, w co wierzą sceptycy.” Optymizm co do losów zapowiadanej ofensywy nie unieważnia pytania o perspektywy przesądzenia wyników wojny, odniesienia zwycięstwa, tym bardziej jeśli uznać je za równoznaczne z odzyskaniem kontroli nad wszystkimi obszarami. Jak pisze „Okoliczności militarne mogą zmusić ukraińskich przywódców do ustępstw: mimo najlepszych starań ich armia może nie być w stanie wypędzić Rosjan ze wszystkich utraconych terytoriów. Zachód, zdając sobie z tego sprawę, może naciskać na Kijów, by dokonał trudnych wyborów, dlatego, że chce uniknąć niekończącej się i jeszcze bardziej kosztownej wojny (…). Ten scenariusz, choć nie jest nieunikniony, nie może być odrzucony. Jakiekolwiek zakończenie wojny bez całkowitej klęski Rosji wymagałoby od ukraińskich przywódców bolesnych ustępstw, które byłyby głęboko niepopularne. Jednak przebieg wojny oraz tendencje polityczne i gospodarcze na Zachodzie mogą wymagać od nich zaakceptowania faktu, że dalsze walki nie przyniosą zwycięstwa na takich warunkach, jakich by sobie życzyli.”
Gwarancja stabilnego pokoju
Oznacza to konieczność redefinicji tego, co Kijów uzna za zwycięstwo, ale również postawienia fundamentalnego w tych warunkach pytania o to, co może gwarantować stabilny pokój. Tutaj są możliwe w opinii Menona dwa podejścia. Pierwsze zakłada otworzenie dla Kijowa perspektyw wejścia do NATO. Nie stanie się to od razu, proces może zająć wiele lat, zapewne osiągnięcie od razu jednogłośnego poparcia dla akcesji będzie niemożliwe. Wówczas, jak pisze Ukraina „może otrzymać gwarancje bezpieczeństwa od Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Polski i Państw Bałtyckich a także innych chętnych”, którzy są najaktywniejsi we wspieraniu Kijowa, zarówno w wymiarze wojskowym jak i politycznym. Jeśli to z jakichś względów nie będzie możliwe to wówczas trzeba będzie „zadowolić się długoterminowym zobowiązaniem Zachodu do zapewnienia szkolenia wojskowego i uzbrojenia.”
Nie wpłynie to korzystnie na stabilność ładu pokojowego, może też okazać się niedostatecznie silnym czynnikiem odstraszania Rosji. Trzeba też pamiętać, że ten drugi wariant oznacza faktyczne umacnianie potencjału wojskowego Ukrainy, do poziomu wystarczającego aby zatrzymać ewentualną rosyjską „dogrywkę” co oznacza, że jest on droższy dla Zachodu niż polityczno – traktatowe gwarancje.
O perspektywach ładu powojennego pisze też Franklin D. Kramer, były z-ca Sekretarza Obrony dziś w Atlantic Council. Jego zdaniem:
Chociaż jest mało prawdopodobne, aby Ukraina została przyjęta do NATO w czasie trwającej wojny z Rosją, Sojusz powinien zapewnić Ukrainie plan na rzecz członkostwa (MAP – MB), który jasno określi, że w dłuższej perspektywie suwerenność Ukrainy ma kluczowe znaczenie dla NATO, jego członków i demokracji w Europie. Niedawne doniesienia medialne wskazywały, że Stany Zjednoczone (i niektórzy inni sojusznicy) obecnie nie popierają takiego podejścia; ale biorąc pod uwagę dzisiejszą geopolitykę i wartości NATO, zaoferowanie planu działań na rzecz członkostwa jest najskuteczniejszą i odpowiednią odpowiedzią na wyzwanie, jakie stawia Rosja.
Rozszerzenie NATO
W opinii Kramera Ukraina już obecnie spełnia niemal wszystkie warunki postawione w czasie poprzednich rozszerzeń NATO, w tym kiedy do Paktu wchodziła Polska, Węgry i Czechy, za wyjątkiem „stabilności granic”. Jak argumentuje amerykański ekspert:
Granice Ukrainy są jednak dalekie od stabilności, a w obecnych okolicznościach państwa członkowskie NATO nie są skłonne do bezpośredniego angażowania się w wojnę w celu egzekwowania tych granic. Co więcej, chociaż istnieją dobre powody, by sądzić, że Ukraina może zwyciężyć, o ile zapewnione zostanie wystarczające wsparcie, wojna jest ze swej natury ryzykownym przedsięwzięciem. Jest całkiem możliwe, że Ukrainie uda się odzyskać zarówno Donbas, jak i Krym, ale nawet jeśli tak się stanie, nie ma pewności, że Rosja uszanuje ten rezultat. Co więcej, można sobie wyobrazić, że walki ustaną, gdy Ukraina będzie miała mniej niż pełną kontrolę nad całością swoich terytoriów i granic państwowych.
Ale właśnie dlatego, że tego rodzaju „niepełne” rozstrzygnięcie wojny dziś wydaje się najbardziej prawdopodobne i Kijów może nie odzyskać swej suwerenności nad całym terytorium, nie można absolutyzować kwestii granic i należy przyjąć Ukrainę do NATO. Przede wszystkim z tego powodu, że będzie ona nadal państwem zagrożonym rosyjską agresją. To zaś, stabilizowanie sytuacji i obrona niezależności demokratycznych państw, a nie ochrona przebiegu linii granicznej jest głównym zdaniem NATO. Gdyby było inaczej to Niemcy nie uzyskałyby statusu członkowskiego. W propozycji Kramera warte uwagi jest to jak postrzega on przyszłość. Pisze, że „decyzja państw NATO o nieprzystępowaniu do wojny w obecnych okolicznościach jest zrozumiała. Jednak w trosce o przyszłą stabilność w Europie Sojusz musi pokazać Rosji, że w przyszłości NATO będzie kolektywnie reagować na rosyjskie próby zniszczenia niepodległości Ukrainy.” A zatem z perspektywy Sojuszu Północnoatlantyckiego celem wojny nie jest wytyczenie możliwie korzystnego przebiegu granic Ukrainy, choć to jest oczywistym celem Kijowa, ale położenie fundamentu pod przyszły ład bezpieczeństwa, którego głównym zadaniem ma być niedopuszczenie, kiedy działania wojenne ustaną, do powtórki z agresji. Jeśli Rosja chciałaby za jakiś czas znów wejść do gry, to wówczas musiała się będzie liczyć z wojskową odpowiedzią całego NATO. W tej konstrukcji to czy Ukraina kontrolować będzie 100 % swoich terenów które posiadała w 2014 roku, czy 89 %, wydaje się już nie tak ważne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/643161-o-zakonczeniu-wojny-na-ukrainie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.