Drony to chyba jedyny akcent tej inwazji, który w niczym nie przypomina poprzednich wojen. Bo czołgi i artyleria strzelają jak podczas II wojny światowej, żołnierze śpią w ziemiankach i okopach jak podczas I wojny światowej, Rosjanie deportują ludzi jak za Stalina, gwałcą i wieszają na drzewach jak za Iwana Groźnego - tylko ten latający nad frontem sprzęt jest prawdziwie XXI-wieczny. Tu niestety Rosjanie mają diabelską przewagę - o ich Orłanach słyszałem w wielu zakątkach Donbasu, ale najbardziej przekonująco wyjaśnił to kapitan aerorazwiedki, pseudonim: „Profesor”:
Rosjanie mają pewne przewagi w sygnale radiowym, dysponują dobrymi krótkofalówkami, przekaźnikami sygnałów. Oznacza to, że są zawsze dobrze poinformowani o przyfrontowych ruchach swoich i naszych wojsk, mają dobrą komunikację np. między oddziałem artylerii a siłami powietrznymi i dronami. Bardzo dobrze wiedzą gdzie znajdują się nasze pozycje, dobrze tymi swoimi dronami operują w powietrzu. Rosyjskie bezzałogowe statki powietrzne Orlan to ich bardzo sprawny sprzęt, jedna z mocniejszych stron.
Ukraiński oficer wyjaśniał obszernie: Orłanów mają mnóstwo, Orłany przesyłają sygnał między sobą, mają nawet 10-krotnie większy zasięg niż drony ukraińskie, lepiej znoszą złą pogodę, przechwytują sygnały ukraińskie i współdziałają z innymi rosyjskimi dronami, np. Lancetami. O tych ostatnich słyszałem, że - niestety - są pogromcami polskich Krabów. Co prawda w Donbasie widziałem więcej Krabów działających niż zniszczonych, ale i te ostatnie walają się tu i ówdzie w błocie wschodniej Ukrainy. Cóż, lepiej by strzelały do rosyjskiego agresora pod Bachmutem niż pod Białymstokiem.
Posłać na zwiad drona czy człowieka?
Ukraińcy więc dysponują dronami w mniejszej ilości i niewystarczających parametrów. Jeden z komandirów roty w obwodzie zaporoskim pytał polskich wolontariuszy o pomoc nawet zwykłymi minidronami, które pewnie posiada niejeden dzieciak w Polsce w celach rozrywkowych. Ale jak mówił Mykoła: „Wolę posłać pod rosyjskie pozycje drona, niż swojego podwładnego”. Drony są strącane przez Rosjan, czasem giną na mocnym wietrze, czasem psują się w konarach drzew, w zbyt gwałtownym lądowaniu, czasem się zużywają, ale przy tym wszystkim ginie elektronika a nie ukraiński chłopak, który miałby podobne informacje zdobywać podczołgując się pod rosyjski okop. „Lepiej stracić ‘ptaszka’, niż człowieka, prawda?” - wspomina „Itachi”, mając oczywiście na myśli drona, bo właśnie takim pieszczotliwym określeniem „ptaszka” nazywa się latające urządzenia. „Więcej dronów, to mniej kacapów” - powiedział żołnierz do kamery telewizji wPolsce.pl. Ale „więcej dronów”, to też mniej ukraińskich zwiadowców czołgających się pod okopy rosyjskiej dziczy - giną więc kacapy, życia oszczędzają obrońcy Ukrainy. Same zyski.
Prośbę o drony dla ukraińskich żołnierzy możecie zobaczyć tutaj:
Kupić dla Ukrainy drony, a dla Rosjan bilet do domu
Pomoc z Polski płynie na Ukrainę i tak szerokim strumieniem, ale może warto by ją przeformułować? Żywność czy odzież płynie nawet od tych kunktatorów z Niemiec czy Francji, ale materialne wsparcie dla ukraińskich żołnierzy to rzecz nader pożądana do zwycięstwa nad Rosją. Skoro zachodnie społeczeństwa boją się uzbrajać obrońców Ukrainy, to może niech oni kupują paczki z makaronem i ryżem, a my wesprzemy chłopców z karabinami na ramieniu? Ja znam jedno stowarzyszenie, które wspiera ukraińskich żołnierzy konkretnym sprzętem (np. termowizorami, noktowizorami i właśnie sprawdzonynymi dronami.
Jest to Stowarzyszenie Dwa Promienie, które można zasilić wsparciem np. TUTAJ, ale wszelka inna pomoc w sprzęcie jest jak najbardziej konieczna.
Zamiast Polaków z Rosją walczą Ukraińcy, a zamiast zwiadowców w mundurze można na misję wysłać drona z kamerką, tylko do piekła trafi zawsze ten sam, barbarzyński Rosjanin.
ZOBACZ CAŁY WYWIAD O ROSYJSKIEJ ARMII:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/643144-wiecej-dronow-mniej-kacapow-proste-dla-nas-to-latwe