Skandaliczne i obrzydliwe wideo, w którym Dalajlama XIV, duchowy przywódca Tybetu, całuje małego chłopca w usta, a następnie każe „possać mu język”, wszędzie wywołało oburzenie.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: „Newsweek” w obronie Dalajlamy XIV. Kuriozalna narracja znawcy buddyzmu! „Kto podejrzewa dalajlamę, sam ma problem”
No, dobrze, nie wszędzie. Nie w redakcji „Newsweeka”. Tu dziennikarze mają głęboką empatię do aktu przywódcy duchowego, a każdego, kto jest nim zdegustowany, ogłaszają kulturowym szowinistą.
Dalajlama (…) podkreśla, iż żałuje, że mógł komuś sprawić przykrość. Mimo to ludzie na Zachodzie dalej widzą w jego zachowaniu coś zdrożnego – zapewne dlatego, że patrzą przez pryzmat własnych doświadczeń
— powiedział dla portalu „Newsweeka” Adam Kozieł, „znawca buddyzmu tybetańskiego” i przedstawiciel Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Kozieł dodał, że „Tybetańczycy nie dostrzegają podtekstu seksualnego w ssaniu języka”. Stąd ten, kto uważa taki akt za coś w rodzaju przemocy wobec dziecka, nie rozumie kultury tybetańskiej.
Podwójne standardy
Ciekawe, prawda?
I to mówi człowiek, który jest przedstawicielem organizacji mającej bronić praw człowieka? uwrażliwionej na wszelkie zagrożenia dla godności osoby ludzkiej?
I gdzie możemy przeczytać takie rzeczy?
W gazecie prowadzonej przez dziennikarza, który od kilku lat robi karierę na walce z pedofilią w Kościele katolickim. Może dla Tomasza Sekielskiego dziecko może być molestowane tylko wtedy, kiedy mamy do czynienia z tym tragicznym zjawiskiem w wspólnocie katolickiej?
Ale Dalajlama nosi buddyjską szatę, a nie habit księdza katolickiego. To znaczy, że ssanie języka dziecka, nie jest przemocą seksualną, ale tylko specyfiką kulturową, której my, ograniczeni ludzie Zachodu, nie rozumiemy.
Czy teraz drodzy czytelnicy rozumiecie różnicę?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/642476-pedofilia-jak-specyfika-kulturowa