„Nie przewiduję takiej klęski Ukrainy, żeby Rosjanie doszli do mołdawskich granic, a trzeba pamiętać, że Mołdawia jest terenem zamkniętym lądowo – nie ma dostępu do morza” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski, politolog, nauczyciel akademicki, specjalista ds. polityki międzynarodowej.
wPolityce.pl: Jak wyglądają nastroje w Mołdawii w cieniu rosyjskiej agresji na Ukrainę?
Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski: Mołdawia jest bardzo małym i słabym militarnie państwem, w związku z czym w istocie jej bezpieczeństwo rozstrzyga się na polach bitew Ukrainy. Jest na dodatek podzielona wewnętrznie, nie mówię tu tylko o separatyzmie naddniestrzańskim czy gagauskim, ale także o dość silnym nurcie prorosyjskim. Trzeba by sięgnąć do historii i przypomnieć, że w istocie to, co dziś nazywamy Mołdawią, jest tylko częścią historycznej Mołdawii, bo zasadnicza jej część należy do Rumunii i wraz z Wołoszczyzną stanowiła dwa jednoczące się księstwa, które stworzyły Rumunię. W związku z tym samo mówienie o odrębności mołdawskiej jest trochę projekcją rzeczywistości wytworzonej politycznie, gdyż ten kraj był w 1812 roku podbity przez Rosję na Turcji, później odbity przez Rumunię po I wojnie światowej, a następnie zabrany w ramach paktu Ribbentrop-Mołotow. Eksterminowano elity, tak jak my to znamy z naszych kresów i przez następne kilkadziesiąt lat do 1991 roku Mołdawia należała do Związku Sowieckiego. W związku z tym rosyjskość jest tam politycznie mocno obecna i choć nie ma dużej bazy etnicznej, to jednak orientacja na Rosję była, przynajmniej do czasu pełnoskalowej wojny na Ukrainie, jednym z głównych nurtów politycznych, walczących ze sobą stronnictw na mołdawskiej scenie politycznej.
Odkąd pani prezydent Maia Sandu objęła władzę, steruje krajem wyraziście ku Zachodowi, a w warunkach wojny na Ukrainie i to wojny przegrywanej przez Rosję, siły prorosyjskie nie mają wiatru w żaglach. Jest dość wyraźny kurs na zachód – Mołdawia z Ukrainą są uważane za kraje najbardziej zaawansowane na drodze integracji z Unią Europejską, mają status państw stowarzyszonych i uznane są za kandydatów do członkostwa. Natomiast bieda tego kraju, zagrożenie bezpieczeństwa, gdyby coś źle poszło na froncie ukraińskim, wciąż zamrożony konflikt zbrojny w Naddniestrzu, który jest mieszaniną dwóch czynników – imperializmu rosyjskiego, sterowanego z Moskwy i lokalno-mafijnego, stale nad nim ciążą. Oczywiście lokalna mafia nie ma zamiaru heroicznie polec w wojnie Putina, bo to psuje jej biznesy, a jednocześnie trudno sobie wyobrazić, żeby Naddniestrze przetrwało w takiej formie, w jakiej istniało od momentu oddzielenia się od Mołdawii - żeby przetrwało rozstrzygnięcie w toczącej się wojnie na Ukrainie. Tak czy inaczej to będzie rozstrzygnięte i pewnie raczej przez likwidację tego rosyjskiego tworu. Trudno żeby taka wyspa wpływów przetrwała w razie pokonania Rosji, a na to wszyscy mamy nadzieję. Mamy też pewien podział wewnętrzny polegający na tym, że Mołdawia po Dniestr należała do 1940 roku do Rumunii i Rumunia prowadzi politykę uznawania obywatelstwa wszystkich, według stanu obywateli na rok 1940 i ich potomków. Jeśli ktoś się zgłosi o przywrócenie obywatelstwa to je otrzymuje. Te tereny, które nie należały do Rumunii – czyli Naddniestrze – tam oczywiście przez kilkadziesiąt lat ludność się nieco wymieszała, ale procent dawnych obywateli rumuńskich jest mniejszy. Trzeba też pamiętać, że obywatelstwo rumuńskie jest obywatelstwem unijnym więc to też daje stosowne przywileje. To wszystko jest przedmiotem walki i gry politycznej między stronnictwami. Nastroje są w tej chwili raczej prozachodnie, ale Mołdawia przeżywa istotne problemy ekonomiczne, związane z wojną i z blokadami.
Mołdawia jest bardzo rozdarta między środowiskiem proeuropejskim a oligarchami, patrzącymi w stronę Moskwy. Czy w ogóle możliwe jest dołączenie Mołdawii do NATO? Przecież Finlandia, która prowadziła politykę neutralności już od czasów Kekkonena, dołączyła ostatnio do sojuszu północnoatlantyckiego.
Tak, myślę że wszystko jest możliwe, ale na razie nic na to nie wskazuje. Finlandia wniosła poważny wkład wojskowy, ma po mobilizacji dużą armię, ma największą w Europie artylerię – Polska będzie w tej chwili z nią konkurować, gdy sprowadzimy te wszystkie Himarsy, zaś Mołdawia w zasadzie jako czynnik wojskowy się nie liczy. W związku z tym nie słyszałem o planie wstąpienia Mołdawii do NATO, taka debata się nie toczy. Natomiast w razie likwidacji rosyjskiej obecności w Naddniestrzu, zabezpieczenie tej likwidacji musiałoby moim zdaniem polegać na rozmieszczeniu międzynarodowych sił stabilizacyjnych, czyli natowskich – bo żadne inne się tego nie podejmą i wtedy sytuacja się zmieni. Dynamizm wojny toczącej się w tej chwili na Ukrainie otwiera rozmaite scenariusze i żaden z nich nie jest w tej chwili przesądzony. Myślę, że taka możliwość – nie prosta, nawet dość zawiła – jednak istnieje.
Czy Mołdawia może stać się kolejnym celem Putina, chociażby z pomocą Naddniestrza?
Naddniestrze nie stanowi samo w sobie wystarczającej siły. Stacjonuje tam około półtora tysiąca żołnierzy i sami miejscowi oligarchowie, czyli w zasadzie mafiosi, nie są zainteresowani udziałem w wojnie bo to im zepsuje biznesy. One już są mocno zepsute przez rosyjską blokadę ukraińskich portów, przez które szedł szmugiel z Naddniestrza. W związku z tym Naddniestrze nie stanowi zagrożenia wojskowego samo w sobie. Oczywiście, gdyby Rosjanie dosłali tam wojsko - to tak, tylko tam nie ma jak dotrzeć. Poza tym Mołdawia może być podbita przez Rosję wyłącznie w wyniku klęski Ukrainy – wtedy Rosjanie niejako w bonusie dostaną Mołdawię, która sama nie jest w stanie stawić oporu. Chyba, że poprosi o ochronę Rumunię, a ta NATO i wtedy prewencyjne rozmieszczenie sił w Mołdawii, zanim Rosjanie tam dojdą jest wyobrażalne pod warunkiem, że będzie się działać energicznie. Myślę jednak, że jest to w istocie czarny scenariusz. Nie przewiduję takiej klęski Ukrainy, żeby Rosjanie doszli do mołdawskich granic, a trzeba pamiętać, że Mołdawia jest terenem zamkniętym lądowo – nie ma dostępu do morza. Z jednej strony ma Ukrainę, z drugiej Rumunię, w związku z czym Rosjanie nie mają jak jej sięgnąć inaczej niż pobiwszy armię ukraińską albo atakując NATO. Przestrzeń powietrzna oczywiście też jest zamknięta – i ukraińska, i natowska.
Besarabia jest historycznie terenem kluczowym dla rosyjskiej strategii imperialnej. Dlaczego?
Besarabia jest kluczowa dla rosyjskiej strefy wpływów na Bałkanach, ponieważ są to wrota do Bałkanów. Przekroczenie tej bariery, obok głównej geograficznej bariery, jaką stanowi Dunaj, otwarcie wpływów na deltę Dunaju i dalej na południe – to szczególnie w II połowie XIX wieku miało istotne znaczenie, zarówno w czasie wojny krymskiej, jak i wojny rosyjsko-tureckiej 1877-1878 roku. Jednak kluczem do stworzenia rosyjskiego imperium jest Ukraina. Rosja stała się mocarstwem w momencie, kiedy podbiła Ukrainę na Rzeczypospolitej, natomiast później to już było tylko poszerzanie tego obszaru wpływu. Besarabia na kierunku bałkańskim - wówczas antytureckim, później antyrumuńskim - miała znaczenie. Dniestr jest oczywiście linią obronną i tak był postrzegany przez Rumunię w okresie międzywojennym, ale później pod wspólnym naciskiem Związku Sowieckiego, Niemiec, Bułgarii i Węgier, Rumunia kapitulowała, nie podjęła walki i oddała tę prowincję, co jest teraz pewną przeszkodą. Państwo, które oddaje do niewoli swoich współobywateli, nie może później oczekiwać ich lojalności, jeśli ich porzuciło i ten element występuje w relacjach wzajemnych. Z drugiej strony zagrożenie rosyjskie niewątpliwie będzie popychać Mołdawian do wspólnoty z Rumunami – oni, jak powiedziałem, w istocie są jednym narodem rozdzielonym sztucznie w 1812 roku decyzją imperialnej Rosji, która pokonała Turcję. Ta granica przedtem nigdy nie istniała. Zarówno jedna jak i druga część była Hospodarstwem Mołdawskim ze stolicą, zależnie od okresu, w Suczawie czy w Jassach, a nie w Kiszyniowie i Mołdawia sięga historycznie po Karpaty, a nie tylko po Prut. Tak też skomplikowane, historyczne układanki tam wyglądają.
Rosjanie oskarżają Rumunię o chęć wchłonięcia albo zjednoczenia z Mołdawią, czego mają się szczególnie obawiać elity w Naddniestrzu. Na ile ten scenariusz jest prawdopodobny? Myślę, że nie możemy go wykluczyć. To zależy od skali obaw przed Rosją, jakie będą panowały w Mołdawii i prób poszukiwania osłony przez pośrednie wejście do NATO – tak jak NRD weszła do NATO poprzez bycie przyłączoną do starego RFN. W tym zakresie jest to scenariusz przynajmniej teoretycznie wyobrażalny, choć trzeba podkreślić, że w tej chwili nic nie wskazuje na to, żeby w tym kierunku się sprawy potoczyły. Lokalne elity mołdawskie wolą być szefami państwa niż prowincji państwa rumuńskiego, a z drugiej strony bycie obywatelem Rumunii jest jednoznaczne z byciem obywatelem Unii Europejskiej i to jest element atrakcyjny. Spora część młodzieży mołdawskiej studiuje na uniwersytetach rumuńskich. Nie ma tu bariery językowej, być może da się wyczuć jakiś akcent, podobnie jak my jesteśmy w stanie wyczuć akcenty kresowe, ale to jest w istocie ten sam język, więc taki scenariusz jest możliwy. W Rumunii istnieją siły, które co najmniej retorycznie odwołują się do tego typu narracji, co nie znaczy, że istnieją poważne plany działania w tym zakresie. Podsumowując ten wątek, podobnie jak w poprzednich, można by powiedzieć, że wszystko zależy od rozwoju sytuacji na froncie na Ukrainie. Jeśli to będzie dramatyczny rozwój sytuacji, to wszelkie scenariusze ratowania się przed opresją rosyjską będą otwarte i będą zapewne próbowane. Dużo zależy też od determinacji Mołdawian, czy w razie zagrożenia będą w stanie swój los odmienić. Jeśli natomiast Ukraina będzie zwycięska to znów mogą wzrastać nadzieje rumuńskie z jednej strony, a z drugiej strony bieda mołdawska może być elementem powodującym erozję poparcia dla odrębnej państwowości mołdawskiej i poszukiwania odniesienia poziomu życia przez członkostwo w Unii Europejskiej - czyli zjednoczenie z Rumunią, bo na szybkie, osobne członkostwo nie ma szansy. Unia Europejska nie będzie też chciała brać ciężaru w postaci, wprawdzie niewielkiego – to atut Mołdawii w sensie ekonomicznym – państwa, mającego około czterech milionów ludzi. Nastroje wewnątrz starych państw unijnych są jednak przeciwne poszerzaniu, przeciwne przyjmowaniu ciężaru w zakresie pomocy dla kolejnych obszarów Europy. Rozumiem, że mówię tu trochę jak Pytia delficka, ale te wszystkie opcje są otwarte.
Ostatnio mieliśmy okazję oglądać demonstracje prorosyjskie w Kiszyniowie. Mamy też nowego premiera Mołdawii, który ma opinię twardogłowego „jastrzębia”. Czy zdoła on poskromić prorosyjską opozycję w kraju i zaprowadzić porządek wewnętrzny?
Tak, myślę że rząd i Maia Sandu sobie z tym poradzą, choć oczywiście mamy z przeszłości doświadczenia negatywne. Wielokrotnie siły prorosyjskie w Mołdawii obejmowały władzę i rządziły długi czas, wystarczy wspomnieć choćby Voronina. Zachód jest tutaj bardzo niezdecydowany. Kwestia Naddniestrza też może być przez Rosję i jej agenturę rozgrywana. Rosjanie – to pewna ciekawostka – powołali w Mołdawii dwie organizacje: jedną czarnosecinno-prawosławną, fundamentalistyczną, a drugą LGBT. Na czele każdej z tych organizacji stoi oficer rosyjskich służb specjalnych i one walczyły ze sobą, generując konflikt, obsługujący interesy Moskwy na obie strony – tzn. pokazujący Mołdawianom jak dekadencki i zepsuty jest Zachód, a Zachodowi jak wsteczna i zacofana jest Mołdawia. Tego typu rozgrywanie sytuacji wewnętrznej Mołdawii, tworzenie i zarządzanie konfliktem jest jedną z podstawowych metod działania służb rosyjskich, które w Mołdawii stosują. Mieliśmy też precedensy w 2009 roku, kiedy to doszło aż do szturmu na parlament mołdawski i spalenia części budynku, właśnie na tle stosunku do Rosji. Jeśli dodamy do tego interesy mafii, które są tam bardzo rozbudowane, to mamy kraj o bardzo kruchej scenie politycznej, stabilności i systemie państwowym oraz biedę, powszechną biedę w tym państwie.
Dofinansowanie Mołdawii i wsparcie dla jej sił zbrojnych z Zachodu dają pretekst rosyjskiej propagandzie do oskarżania Mołdawii i Rumunii o chęć agresji na Naddniestrze. Czy nie jest to sytuacja podobna, jak w przypadku oskarżeń Kremla o chęć inwazji na Białoruś przez Polskę i Litwę?
Zależy w jakim sensie. W sensie propagandowym – tak, natomiast trzeba pamiętać, że Naddniestrze w świetle prawa międzynarodowego jest suwerennym terytorium państwa mołdawskiego i nie można dokonać agresji na swoje własne terytorium.
Czy obecność Mołdawii w inicjatywie Trójmorza nie jest naturalną koleją rzeczy?
Jak najbardziej. Na dodatek, Mołdawia została 18 listopada 2020 roku wymieniona obok Ukrainy i Bałkanów Zachodnich jako pożądany partner w uchwale przyjętej jednomyślnie przez Demokratów i Republikanów w Izbie Reprezentantów Stanów Zjednoczonych. Leży ona na szlakach komunikacyjnych. Jeśli chcielibyśmy rozwijać komunikację na kierunku rumuńsko-ukraińskim, to wszystko musi przechodzić przez Mołdawię. Leży też ona na szlaku tranzytu gazu, który przestał być wprawdzie aktualny, ale musi być czymś zastąpiony. To był jeszcze ten stary szlak rosyjski, wiodący przez Ukrainę i rozgałęziający się na Słowację i dalej do Europy i właśnie ten szlak przez Naddniestrze, Mołdawię, Rumunię i dalej na Bałkany. Te powiązania w wyniku wojny zostały zdewastowane ale w przyszłości trzeba będzie jakieś stworzyć. Zapewne właśnie trójmorskie – czyli w odwrotnym kierunku – z terminali LNG w trójkącie Świnoujście – rumuńska Constanca i dalej, w głąb kontynentu.
Rozmawiał Paweł Nienałtowski
CZYTAJ TEŻ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/641625-nasz-wywiad-zurawski-vel-grajewski-moldawia-lezy-na-szlaku