Istotną częścią raportu brytyjskiego think tanku strategicznego RUSI, który wczoraj zacząłem omawiać, jest opis rosyjskich planów i ich realizacji w zakresie okupacji Ukrainy. Ich znajomość jest o tyle istotna, że znając mechanizmy i środki, którymi Moskale chcieli się posłużyć, łatwo dojść do wniosku, iż obserwowana przemoc na terenach okupowanych ma charakter planowy, systemowy. Nie jest „wypadkiem przy pracy”, wynikiem frustracji żołnierzy czy ich niskiego poziomu cywilizacyjnego (co swoją drogą też jest prawdą) i kulturowej skłonności do bestialstwa. Nic z tych rzeczy. Tak walczy rosyjskie państwo, taki sposób prowadzenia wojny został zaplanowany i zrealizowany.
Pierwszym krokiem było przejęcie wszelkich dostępnych rejestrów ludności
Jedną z zasadniczych części przygotowywanych przez FSB planów wojennych przed agresją były przedsięwzięcia, które zamierzano wdrożyć w czasie okupacji ukraińskich terytoriów, po tym jak opór zostałby złamany lub dowódcy broniących się odcinków i zgrupowań wojskowych przekonani, że opór wobec Rosji jest wysiłkiem niecelowym, daremnym. Już na etapie przygotowań do agresji FSB dla każdego ukraińskiego obwodu powołało Tymczasowe Grupy Operacyjne złożone z funkcjonariuszy rosyjskich służb specjalnych. Ich zadaniem miało być zorganizowanie systemu władzy na zajętych obszarach po ich opanowaniu, a także - a może przede wszystkim - zwłaszcza w początkowej fazie, kontrwywiadowcze rozpracowanie „przeciwnika”, uniemożliwienie siłom ukraińskim kontynuowania walki partyzanckiej. Na czele tych grup stanęli oficerowie, najczęściej rekrutowani z 9-tej Dyrekcji Departamentu Operacyjnego Piątej Służby FSB, którzy wcześniej „rozpoznawali i rozpracowywali” sytuację w tych samych obwodach. Przydzielono im oddziały Rosgwardii, które na okupowanych terenach miały odpowiadać za utrzymanie porządku, ale również mieli oni dysponować siłami specjalnym złożonymi z żołnierzy z grupy Alfa, formacji czeczeńskich i innych, po to aby być w stanie atakować „najbardziej istotne cele”, czyli w praktyce sieć ruchu oporu. Model ten, jak argumentują autorzy raportu, wprost wzorowany i budowany był na doświadczeniach II Wojny Czeczeńskiej.
Posunięcia władzy okupacyjnej zostały metodycznie i szczegółowo zaplanowane. Autorzy raportu RUSI odtwarzają model postępowania zarówno na podstawie zdobytych dokumentów, jak również doświadczeń rosyjskiej okupacji z okolic Czarnobyla czy Zaporoża. I tak pierwszym krokiem sił okupacyjnych było przejęcie wszelkich dostępnych rejestrów ludności, zarówno publicznych (służba zdrowia, służby ewidencyjne, rejestry podatkowe, spisy wyborcze) jak i prywatnych (dane firm komunalnych, ubezpieczeniowe, organizacji pozarządowych). Na tej podstawie sporządzano szczegółową demograficzną „mapę regionu”, gdzie kto mieszka, z kim jest powiązany, z kim spokrewniony, co robił w przeszłości. Na tej podstawie podzielono całą ludność na 5 kategorii:
„1) Uznanych za przywódców ukraińskiego nacjonalizmu, którzy zostali wpisani na listę celów o wysokim priorytecie i wyznaczeni do fizycznej likwidacji lub do schwytania w celu umożliwienia zorganizowania pokazowych procesów.
2) Osoby podejrzane o zamiar wspierania aktów oporu, które musiały zostać zwerbowane albo zlikwidowane, w tym osoby związane z ukraińskimi organami ścigania, władzami lokalnymi, wojskiem lub powiązane z urzędnikami, którzy nie współpracowali aktywnie.
3) Ci, których uznano za apatycznych.
4) Aktywnie współpracujących z siłami rosyjskimi.
5) Osoby, które będą niezbędne do obsługi krytycznej infrastruktury państwa i powinny być kontrolowane.”
Już na tej podstawie jasnym staje się, dlaczego od pierwszych dni wojny na terenach zajętych przez Rosjan dochodziło do aresztowań przedstawicieli administracji lokalnej, porwań i zatrzymań krewnych tych, którzy się ukrywali, dlaczego powstawały obozy filtracyjne i od pierwszego dnia okupacji miały miejsce egzekucje, o czym świat dowiedział się rok temu, po odkryciu skali rosyjskich zbrodni w Irpieniu i w Buczy. Nie miało to wiele związku z demoralizacją i frustracją rosyjskich żołnierzy, choć i takie przypadki z pewnością miały miejsce, ale przede wszystkim metodycznie realizowany był plan, który opracowano przed wojną w FSB.
Stopniowalna i adresowana przemocą systemowa
Idźmy dalej. Jak piszą autorzy raportu, w każdym opanowanym przez Moskali ukraińskim mieście Tymczasowe Grupy Operacyjne powoływały komendantów garnizonów, których zadaniem było zorganizowanie sił niezbędnych dla kontrolowania danego obszaru, ale również zbudowanie „infrastruktury” „i stworzenia obiektów do przetrzymywania, przetwarzania zdobytych informacji i przesłuchiwania zatrzymanych”. Najczęściej były to przejmowane budynki policji, koszary czy tymczasowo tworzone więzienia i masowo odkrywane na wyzwolonych przez siły ukraińskie terenach „sale przesłuchań”. Jak argumentują autorzy:
„Fakt, że układ tych obiektów jest spójny w całym kraju, a sprzęt używany w salach tortur, w tym specjalistyczne maszyny do rażenia prądem, był taki sam w wielu obwodach, pokazuje, że był to systematyczny plan, a nie improwizowany sadyzm”.
Jednym z pierwszych działań podejmowanych przez Rosjan na okupowanych terenach była przede wszystkim „informacyjna izolacja” danej wspólnoty. Zagłuszano czasowo sygnały telefonii komórkowej, blokowano możliwość odbierania ukraińskiej telewizji i słuchania radia. Infrastruktura telekomunikacyjna była poddana kontroli. Wprowadzano precyzyjny monitoring ruchu w sieci, i łączono ją z rosyjską infrastrukturą, analizowano metadane, starając się wychwycić tych, którzy komunikują się z obszarem Ukrainy.
„W tym samym czasie – piszą autorzy raportu - garnizony miały za zadanie przeprowadzać przeszukania domów. Wiązało się to z inspekcją i rewizjami prowadzonymi przez jednostki wojskowe w celu potwierdzenia, że przechwycone akta dokładnie rejestrują, kto przebywał pod każdym adresem. Przeszukiwali także domy pod kątem insygniów, medali lub mundurów wskazujących, czy mieszkańcy mieli wcześniej związki z państwem ukraińskim oraz badano fotografie i inne rzeczy osobiste, aby potwierdzić relacje między mieszkańcami”.
Rosjanie również „aktywowali” swoją agenturę, której zadaniem przed wojną było przygotowywanie się do zorganizowania wystąpień destabilizujących sytuację. Skalę tej penetracji pokazują dane z obwodu charkowskiego, gdzie do tej pory potwierdzono agenturalne powiązania 800 przedstawicieli administracji lokalnej, głównie na niższych szczeblach w hierarchii władzy samorządowej i ok. 100 oficerów i podoficerów policji.
„Rosjanie nie oczekiwali, że osoby te będą po prostu dalej rządziły obwodem. Zamiast tego chcieli mieć sieć informatorów i pomocników, którzy mogli pełnić kilka ważnych funkcji. Po pierwsze, informować Rosjan, gdzie znajdują się repozytoria dokumentów, które mogą dostarczyć istotnej wiedzy o społeczności lokalnej. Po drugie, informując o postępowaniu urzędników, którzy pozostali na miejscu, ale nie współpracowali bezpośrednio, mogli zgłaszać władzom okupacyjnym tych, którzy byli apatyczni lub tych, którzy mogą aktywnie współpracować z państwem ukraińskim lub sieciami oporu”.
Wykorzystując doświadczenia z Czeczenii FSB nie oczekiwało masowego wsparcia przedstawicieli społeczności ukraińskiej dla nowych porządków. Zakładano, że aby w wystarczający sposób kontrolować każdy obszar, Rosjanie potrzebowali będą współpracy nie więcej niż 8 proc. ludności, przy czym nie musiałaby to być wyłącznie dobrowolna kolaboracja, bo z ich punktu widzenia w wystarczający sposób swe zadania realizowali ci którzy zostali do współdziałania zmuszeni w wyniku zastraszenia lub presji (np. aresztowani członkowie rodziny). Autorzy raportu, powołując się na oceny ukraińskich sił specjalnych i dane zebrane z Obwodu Donieckiego i z Ługańszczyzny, piszą, co jest niezwykle interesujące, że te rosyjskie szacunki, okazały się generalnie słuszne, a to oznacza, iż aby w wystarczający sposób kontrolować dany teren, siły okupacyjne nie muszą pozyskać dużej grupy współpracujących z nią kolaborantów. Przy czym, jak zauważają, jest to możliwe, bo Rosjanie zakładają użycie i metodycznie realizują swe plany posługiwania się od pierwszego dnia przemocą i terrorem. Nie mamy jednak do czynienia ze ślepym terrorem o masowej skali, a raczej ze stopniowalną i adresowaną przemocą systemową, której zdaniem jest wypełnienie określonych funkcji. Najbardziej aktywni, zidentyfikowani jako zwolennicy opcji pro-ukraińskiej przedstawiciele społeczności lokalnej mieli zostać fizycznie wyeliminowani (zamordowani) lub aresztowani. Osoby, których współpraca była niezbędna ze względu na ich znaczenie (obsługa lokalnej infrastruktury krytycznej, burmistrzowie i przedstawiciele władzy lokalnej w tym nauczyciele) byli fizycznie zastraszani (bicie) lub trzymani w szachu w związkiem z zatrzymaniem członków ich rodzin. Rosjanie w ten sposób starali się też oddziaływać na przedstawicieli różnych szczebli władzy ukraińskiej na obszarach, których jeszcze nie opanowali. Zatrzymywanie członków rodzin lokalnych liderów strony ukraińskiej miało być czytelną wiadomością wysyłaną do nich, aby wpłynąć na determinację do obrony i oporu. Jak piszą:
„Ogólnie rzecz biorąc, celem tortur było zbudowanie efektu dźwigni, co było widoczne zarówno z komunikatów wysyłanych przez Tymczasowe Grupy Operacyjne, jak i z faktu, że ofiara nie była poddawana przesłuchaniu w trakcie lub po torturach, ale była po prostu torturowana, a następnie zwalniana”.
Niemal wszyscy zatrzymani przez Rosjan, co do których istniały najmniejsze podejrzenia, iż mogą w przyszłości zaangażować się po stronie ruchu oporu, podlegali torturom i w konsekwencji wysłani zostali do obozów filtracyjnych. Powstanie całej sieci tego rodzaju „placówek” było elementem planu zbudowanego jeszcze przed wojną, a zatem miało charakter systemowy i planowy.
Podobnie zresztą jak rozpoczęta przed wojną forsowna rozbudowa jednostek Specnazu i formacji nieregularnych, które w zamierzeniach rosyjskiego dowództwa miały odegrać rolę „wysuniętej szpicy”, formacji rozpoznania na tyłach wroga, których zadaniem była realizacje jednocześnie dwóch celów – zbierając informacje mieli ułatwić uderzenie i przełamanie linii obrony, jak i ułatwić późniejszą okupację.
Rosjanie wojują tak jak robili to zawsze
W konkluzji autorzy raportu podkreślają siłę i sprawność rosyjskich służb penetrujących kraj, który znalazł się na celowniku. Jak piszą:
„dowody z Ukrainy zdecydowanie sugerują, że rosyjska działalność wywrotowa powinna być aktywnie zwalczana i zakłócana, zanim będzie mogła zbudować wzajemnie wspierającą się strukturę, która istniała na Ukrainie. Rosyjska tendencja do korumpowania celów rekrutacji i rekrutacji pod fałszywą flagą wydaje się być skutecznym sposobem szybkiego budowania dużych sieci, chociaż wiarygodność poszczególnych agentów jest prawdopodobnie znacznie mniejsza niż tych rekrutowanych z powodów ideologicznych. Tendencja polegania na niewielkiej liczbie elitarnych agentów, którzy prowadzą własne sieci, oznacza również, że działanie przeciwko tym jednostkom ma nieproporcjonalnie duży wpływ na rosyjskie zdolności”.
Oznacza to, że tolerowanie, jak to miało miejsce na Ukrainie, ludzi aktywnych publicznie, którzy otwarcie uprawiają politykę wzmacniania rosyjskich wpływów, lub istnieje uzasadnione podejrzenie, że to robią, może mieć potencjalnie niesłychanie groźny wymiar, dlatego, że budują oni sieć, która nawet jeśli nie będzie w pełni sprawna, to może zostać skutecznie wykorzystana po agresji. Na co jeszcze warto zwrócić szczególną uwagę, to fakt, iż autorzy raportu są zdania, iż jest to pewien uniwersalny model działania Rosjan, a nie metoda zastosowana przez nich wyłącznie na Ukrainie ze względu na lokalną specyfikę. W podobny sposób Moskale budują swoje wpływy w Niemczech i, jak piszą, starają się zdestabilizować Mołdawię. W opracowaniu nie wspomina się o Polsce, ale trudno przypuszczać, abyśmy byli jakąś oazą spokoju, nie niepokojoną przez rosyjskie służby specjalne.
Rosjanie mają też, na co zwracają uwagę autorzy, swoje słabe strony. Jedną jest pośpiech, działanie pod presją wywieraną przez polityków, którzy oczekują szybkich efektów. W rezultacie, jak to miało miejsce na Ukrainie, działanie rozpoczynane jest przedwcześnie. Drugą słabością jest niewielka innowacyjność, sztywne trzymanie się metod i procedur opracowanych na szczeblach dowódczych. Ta sztywność powoduje, że w sytuacji zaistnienia problemów Rosjanie odwołują się odruchowo do starych rozwiązań z czasów sowieckich, procedur, które wówczas okazywały się skutecznymi. To zapewne dlatego czytając opisy tego jak przygotowywali się oni do okupacji terenów Ukrainy, nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że powielają oni metody, którymi posługiwało się NKWD, dążąc do złamania oporu w Polsce i w innych zajętych krajach po II wojnie światowej. Z tego też powodu skala przemocy i liczba ofiar są w gruncie rzeczy podobne. Rosjanie wojują tak jak robili to zawsze – brutalnie, metodycznie i systemowo. Nie mają zamiaru „pozyskiwać” mieszkańców zajętych terenów, wystarczy im ich zastraszenie, fizyczna likwidacja elity i pozyskanie niewielkiej grupy zdrajców. Tak samo jak w Polsce po wojnie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/640843-w-jaki-sposob-rosja-chciala-okupowac-ukraine