Gdy jakiś europoseł nienawidzi Stanów Zjednoczonych, wyraża niechęć do Unii Europejskiej, wyraża się z uznaniem o Rosji i Władimirze Putinie, o Chinach i o innych dyktatorach z różnych zakątków globu i przekonuje na świecie, że Zachód jest zły, można by spróbować westchnąć: no tak, komunista. W końcu Mick Wallace (ur. 1955), polityk z Irlandii, należy do Zjednoczonej Lewicy Europejskiej – Nordyckiej Zielonej Lewicy, która faktycznie, mówiąc krótko, komunizuje. Ale oto członek skrajnej lewicy pojawia się także w miejscach i w wydarzeniach, które wykraczają poza standardowy pakiet radykalnego aktywisty.
W swoim kraju operuje retoryką lewacką: brał udział w działalności „Ruchu na rzecz równości”, który później przekształcił się w partię „Niezależni dla zmiany” (Independent 4 Changes), z sukcesem wprowadzającą kilku członków do niższej izby irlandzkiego parlamentu. I tak oto jego aktywność publiczna wpisuje się w typowy czerwony radykalizm, taki jak: normalizacja prostytucji, skrajny ekologizm, znoszenie własności prywatnej. Od czasu gdy w 2019 roku zasiadł w Parlamencie Europejskim jego zaangażowanie rozszerzyło się na antyamerykanizm i apelowanie o prowadzenie prorosyjskiej i prochińskiej polityki.
Rzecznik Putina w europarlamencie
I tak np. w listopadzie przyjął zaproszenie od pakistańskiego komunisty Taimura Rahmana, by wraz z inną europarlamentarzystką Clare Daly, wygłosić na konferencji wykład na temat Unii Europejskiej, Chin i rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Tezy komunizującego Wallace’a są znane w ultralewicowych ruchach aktywistycznych: USA wydają za dużo pieniędzy na zbrojenia, media w prywatnych rękach są problemem dla świata, który trzeba zmienić nie tyle przez demokratyczne procedury ale przez aktywizm i rewolucje. Ale głównym punktem wypowiedzi Irlandczyka była wojna w Europie Wschodniej. Polityk stwierdził, że Zełeński jest winny przedłużającej się wojnie, bo nie chce usiąść z Putinem do rozmów, gdy prezydent Rosji już „trzy miesiące przed wojną” miał proponować pokojowe rozwiązania takie jak nieprzyjmowanie Ukrainy do NATO. Zatem, zdaniem członka Zjednoczonej Lewicy Europejskiej – Nordyckiej Zielonej Lewicy, za inwazję nie odpowiada Rosja, ale agresywny Zachód, zatem z jego ust padają słowa identyczne jak z zapewnień takich propagandystów Kremla jak Władimir Sołowiow czy Olga Skabiejewa.
Propagandowe slogany zamiast faktów
Jednak oprócz treści warto podkreślić formę działania Wallace’a - wykorzystuje on swoją pozycję członka PE do agitowania przeciw USA i Europie na świecie. W tym samym wystąpieniu mówił o pokojowo nastawionych Chinach, a także o tym, że gaz z Rosji jest bardziej ekologiczny niż paliwa kopalne z USA. I tutaj zainteresowanie Irlandczyka Eurazją budzi szczególne zastanowienie - nie formułuje on kwestii opartych o jakieś fakty, wiedzę, nie wydaje się znać realia Ukrainy, Rosji czy Chin, ale w jego wypowiedziach słyszymy - zamiast konkretów - oskarżenia wyjęte w skalli niemal jeden do jednego z rosyjskiej dezinformacji. Wallace już nieraz zabierał w tej sprawie głos na posiedzenia PE i wspominał o „ukraińskich nazistach” czy upadłym kraju. Jego wypowiedzi są często cytowane w rosyjskojęzycznych mediach, jak niegdyś wytąpienia Janusza Korwin-Mikkego, gdy był w Europarlamencie. Wallace jest jednocześnie zwolennikiem nowych „ruchów pokojowych” czy „antywojennych” optując za szybkim zakończeniem wojny kosztem napadniętego i redukcją wydatków na zbrojenia. W różnych konfliktach na świecie wypowiada się zawsze przeciwko światowi zachodniemu i za autorytaryzmami: w wojnie w Syrii stał po stronie Assada, w niedawnej wojnie na Kaukazie podziwił rosyjskie mediacje między Armenią a Azerbejdżanem, wyraża też zrozumienie dla ataku Rosji na Ukrainę nie wspominając o zbrodniach najeźdźcy za to głosząc tezy, wymyślone przez Rosjan, o ukraińskim krzywdzeniu dzieci w Donbasie. O zamiarach Ukrainy, by odzyskać swoje terytoria Wallace w europarlamencie powiedział, że są to: „nierealistyczne warunki zakończenia konfliktu”. Do naciskania na Kijów, by szybko osiągnąć pokój przekonują go też argumenty o szkodliwości wojny dla planety - Rosji jednak tutaj nie wini.
W obronie szpiega
Jednak największe zdziwienie budzi zaangażowanie Wallace’a w obronie rosyjskiego szpiega na Litwie. Algirdas Paleckis, lewicowy polityk i syn sowieckiego dyplomaty, został w 2018 roku zatrzymany pod zarzutem szpiegostwa, skazany w lipcu 2021 roku, zaś sąd apelacyjny podtrzymał wyrok 9 miesięcy później. Wokół sprawy zorganizowano dziwne happeningi, a wśród obrońców Paleckisa był także Mick Wallace. Na jednym z - marginalnych, ale opisywanych przez media - protestów występował wraz z łotewską polityk, także deptutatką do PE, Tatjaną Ždanoką, należącą do Rosyjskiego Związku Łotwy. Ždanoka jest znana w kraju ze swojej aktywności w latach 1989-1991, kiedy to działała przeciwko niepodległości kraju a za pozostaniem Łotwy w składzie Związku Sowieckiego. Śmiało by ją można nazwać rosyjską polityk w Brukseli.
Obrona rosyjskiego szpiega na Litwie z udziałem rosyjskiego polityka z Łotwy nie wynika z wiedzy Wallace’a na temat sytuacji w państwach bałtyckich. Irlandczyk nie specjalizował się w tej dziedzinie, nie dysponuje informacjami ani oficjalnymi kontaktami, które mogłyby dać mu wiedzę na temat Paleckisa. Z jego nieoficjalnych spraw warto dodać, że on sam deklaruje posiadanie w Irlandii trzech lokali z alkoholem, które nie są nigdzie zarejestrowane. Trudno o lepsze źródło ukrytych dochodów od życzliwych przyjaciół zza granicy czy smutnych panów popierających jego polityczną działalność.
Lewica z Rosją
Przypadek Wallace’a pokazuje, że nie tylko konserwatywni politycy są na celowniku putinowskiej dezinformacji, ale że pewien typ lewicy także ulega antyamerykańskiej retoryce, a przyznający się do komunizmu czy socjalizmu aktywiści występują zgodnie z interesami rosyjskiej polityki. Z powyższego przypadku widać wyraźnie, że radykalna lewica dobrze odnajduje się w ekosystemie moskiewskiej narracji - ekologia może znaleźć bezpieczną energię w Rosji, pacyfiści mogą domagać się pokoju za cenę suwerenności Ukrainy, a socjaliści mogą atakować prywatne koncerny, wystepujące przeciwko imperium Putina. Na Zachodzie takich postaci życia publicznego jest więcej i dlatego warto wyszczególnić ich z imienia i nazwiska.
CZYTAJ TAKŻE:
JAK PAN MARKO NA KONFERENCJI KONSERWATYSTÓW KAPTOWAŁ ZA ROSJĄ
ROSYJSKI PSEUDOKONSERWATYZM JEST Z GRUNTU LEWACKI
Rozpoczynamy cykl „Przyjaciele Kremla na Zachodzie”
Cykl „Przyjaciele Kremla na Zachodzie” jest potrzebny dla skatalogowania polityków, ludzi biznesu, aktywistów i celebrytów, którzy poprzez ignorancję, ideologiczne zaślepienie albo z innych powodów, realizują w swoich krajach agendę Rosji. Moskwa ma długą tradycję pozyskiwania, wspierania i chronienia osób tego typu. Carol Embree Pendell (1921-2015) była od lat 60-tych działaczką na rzecz kobiet i na rzecz pokoju, nawiązując liczne relacje z podobnymi, ale fasadowymi, de facto sterowanymi przez KGB, organizacjami w Związku Sowieckim. Poprzez swoją aktywność w USA ocieplała wizerunek ZSRS jako kraju postępu i równości społecznej. John Barron opisał jej przypadek w książce poświęconej sowieckiej agenturze na Zachodzie.
Innym przypadkiem podobnego urabiania zachodniej społeczności był Arne Herløv Petersen (ur. 1943), który w latach 80-tych organizował w Danii manifestacje na rzecz „Skandynawskiej Strefy Bezatomowej” - pod przykrywką pokoju i demilitaryzacji Rosjanie chcieli w ten sposób wypchnąć Amerykanów jak najbardziej na Zachód.
Czyż dziś nie ma podobnych aktywistów, którzy pod różnymi pretekstami wspierają agendę Kremla?
OBEJRZYJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/640445-przyjaciele-kremla-na-zachodzie-i-europosel-mick-wallace