Chciałbym, żeby wszyscy to dobrze zrozumieli - nie walczymy z żadnym Putinem, lecz po prostu z Rosjanami; w więzieniu Putina nie było, natomiast widziałem tam wielu Rosjan, którzy nas torturowali - oświadczył ukraiński żołnierz Maksym Kołesnikow, uwolniony w lutym z rosyjskiej niewoli. Rozmowę z wojskowym opublikował w poniedziałek ukraiński portal Obozrevatel.
Kołesnikow przejdzie do historii wojny z Rosją jako „żołnierz z jabłkiem”. Nagranie ukazujące tego byłego jeńca wojennego obiegło na początku lutego cały świat. Ujrzeliśmy wówczas wychudzonego wojskowego, który po wyjściu z rosyjskiego więzienia je jabłko i mówi: „To moje pierwsze jabłko od 11 miesięcy”.
Piekło rosyjskiej niewoli
Urodzony w Doniecku Maksym mieszkał w ostatnich latach w Kijowie, gdzie pracował jako analityk rynku. Wcześniej walczył z Rosjanami w Donbasie. 24 lutego ubiegłego roku, w pierwszym dniu inwazji Kremla, został ponownie zmobilizowany do armii - przypomniał ukraiński serwis.
W ciągu 10,5 miesiąca niewoli straciłem ponad 32 kg wagi. Cierpiałem też na poważny zanik mięśni, spowodowany niewłaściwym odżywianiem. Nie mieliśmy możliwości wykonywać niemal żadnych ćwiczeń ani nawet poruszać się. Przez cały czas przebywaliśmy w więzieniu. Spacery było krótkie - od połowy lata (ubiegłego roku) spacerowałem prawie codziennie, ale tylko przez 5-6 minut. Mięśnie po prostu zanikły
— relacjonował Kołesnikow.
Psychiczne tortury
Ukraińscy żołnierze byli poddawani różnego rodzaju psychicznym torturom. Jeńców zmuszano do śpiewania hymnu Rosji i propagandowych rosyjskich pieśni lub uczenia się na pamięć więziennego regulaminu porządkowego, składającego się z 48 punktów. Na porządku dziennym były praktyki korupcyjne, przejawiające się w rozkradaniu przez kierownictwo więzienia przydziałów żywności i środków higienicznych przeznaczonych dla jeńców.
Przykładowo, każdemu z nas przysługiwało 50 g mydła na tydzień. W celi było nas 14 osób, a zatem na wszystkich przypadało 700 gramów. Dawali nam jednak dwa kawałeczki po 200 gramów. Nieraz nie dawali w ogóle i mówili, że mydło się skończyło. Jestem przekonany, że ono (rzeczywiście) się skończyło, znalazło się w kieszeniach (naszych nadzorców). (…) Tak było ze wszystkim
— opowiadał żołnierz.
Walka o przetrwanie
Kołesnikow podkreślił, że każdy kolejny dzień w niewoli oznaczał zmagania z własną psychiką i ciągłą walkę o to, by nie upaść na duchu.
Trzeba nad tym pracować od samego początku. Podobnie jak w każdej sytuacji stresowej, należy nastawiać się na to, że musisz sobie z tym poradzić, pokonać to. Postawiłem sobie zadanie, żeby wrócić (do domu) i zachować (zdrowie psychiczne). Bardzo nie chciałem powrócić jako człowiek złamany, nie poznający własnej rodziny i nie potrafiący ułożyć sobie relacji w społeczeństwie
— wyznał były jeniec.
Podobnie jak wielu innych Ukraińców, którzy doświadczyli rosyjskiej niewoli, Maksym zamierza odtąd posługiwać się wyłącznie językiem ukraińskim.
Cała moja rodzina była rosyjskojęzyczna, ojciec urodził się w Doniecku. (…) Teraz jednak nie chcę już mówić w tym języku. (…) Słyszałem, że za granicą miejscowi dziwią się, gdy Ukraińcy rozmawiają między sobą po rosyjsku. Rozumiem to zdziwienie
— podkreślił Kołesnikow.
wkt/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/640010-ukrainski-zolnierz-walczymy-z-rosjanami-nie-z-putinem