Reżimowy dziennikarz Władimir Sołowjow powiedział w prokremlowskiej państwowej telewizji, że pojechał na front na Ukrainie. Podczas jego spotkania z rosyjskimi żołnierzami, miało dojść do ataku. W swoim stylu dramatyzował: „Doszło do przecieku informacji, że będę w tym konkretnym miejscu i zaczęto na nas polować”. Sprawą przecieku o jego wizycie zajmują się rosyjskie służby.
Marionetka Kremla na Ukrainie
Propagandysta Putina Władimir Sołowjow na antenie telewizji Rossija1 poinformował, że udał się na front, w pobliże miasta Wuhłedar w obwodzie donieckim. Sołowjow stwierdził, że podczas swojej wizyty znalazł się pod ostrzałem.
W wiosce, w której odbyło się nasze spotkanie, rozpoczął się intensywny ostrzał artyleryjski. Ale nic (się nie stało), wszystko poszło dobrze
— powiedział propagandysta twierdząc, że doszło do przecieku informacji.
- Jak się dzisiaj okazało, doszło do przecieku informacji, że będę w tym konkretnym miejscu i zaczęto na nas polować. Podczas naszej rozmowy z żołnierzami zaczęły latać pociski. Chwilę później atak przeprowadził dron. Było ich kilka
— mówił Sołowjow.
Co ciekawe, wersji głoszonej przez Sołowjowa nie potwierdzają inne media niż rosyjskie, a zachodni dziennikarze mają wątpliwości, co do opowieści marionetki Putina. Wskazują, że może mieć on na celu pokazanie siebie jako bohatera.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/637050-solowjow-chce-byc-bohaterembylem-na-froncie-ostrzelali-nas