Bruksela pracuje nad nowymi przepisami, które zakładają znaczne ograniczenie stosowania pestycydów do 2030 r. Część europosłów ostrzega jednak, że zbyt „ambitne” podejście może uderzyć w unijne rolnictwo, a w efekcie ceny żywności wzrosną. „Nie możemy fundować sobie w czasie wojny kryzysu żywnościowego” – mówi Adam Jarubas (PSL). „W przypadku wielu państw członkowskich chodzi o 100 proc. ich terenów rolniczych” – ostrzega Krzysztof Jurgiel (PiS).
Redukcja lub całkowity zakaz
Prace nad uzgodnieniem nowych przepisów już trwają. Punktem wyjścia jest przedstawiony jeszcze w ubiegłym roku przez Komisję Europejską projekt, który trafił do europarlamentu i Rady (państw członkowskich). KE zaproponowała, aby do 2030 r. ograniczyć o 50 proc. stosowanie niektórych pestycydów, jak również wprowadzić całkowity zakaz ich używania na obszarach „wrażliwych”.
W Parlamencie Europejskim sprawa została skierowana do Komisji Ochrony Środowiska Naturalnego (ENVI). W czwartek w tej komisji odbędzie się pierwsze czytanie projektu sprawozdania autorstwa austriackiej europosłanki Sarah Wiener (Zieloni), które ma być punktem wyjścia do prac nad przepisami. Wiener proponuje podniesienie na szczeblu UE celu redukcji stosowania niektórych pestycydów do 80 proc. do 2030 r.
„Takie poglądy nie mają podstaw w badaniach naukowych”
Dla wielu europosłów propozycja KE jest nie do zaakceptowania, a projekt Wiener określany jest wręcz jako niemożliwy do zrealizowania.
Projektu obawiają się rolnicy, którzy trafnie zwracają uwagę, że w wielu przypadkach dla substancji, których użycie ma zostać ograniczone, nie ma biologicznych zamienników, nie ma alternatywy. Dlatego istnieje realne zagrożenie zmniejszenia produkcji żywności, która już dziś jest bardzo droga. Nie ma sporu co do tego, że powinniśmy szukać bardziej ekologicznych możliwości produkcji, ale chodzi o to, aby nie fundować sobie w czasie wojny kryzysu żywnościowego
— mówi PAP europoseł Adam Jarubas (PSL). Jak dodaje, do projektu będzie składał poprawki.
Krytyczny wobec nowych regulacji jest też europoseł Krzysztof Jurgiel (PiS).
Najbardziej newralgicznymi punktami są politycznie motywowane obowiązkowe krajowe cele redukcyjne oraz zakaz stosowania środków ochrony roślin na tzw. obszarach wrażliwych, które zostały zdefiniowane w taki sposób, że w przypadku wielu państw członkowskich chodzi o 100 proc. ich terenów rolniczych
— powiedział PAP.
Jak dodał Jurgiel, w raporcie europosłanka Zielonych informuje o „pełnej zastępowalności chemicznych środków ochrony roślin środkami biologicznymi oraz zakłada, że ochrona biologiczna zawsze jest rozwiązaniem korzystniejszym od ochrony chemicznej”.
Takie poglądy nie mają podstaw w żadnych badanych naukowych i są szkodliwym uproszczeniem
— wskazał europoseł PiS.
„Ideologiczna, bardzo niebezpieczna propozycja”
Krytyczni wobec projektu są też europosłowie z innych krajów.
Austriacki europarlamentarzysta Alexander Bernhuber (EPL) w rozmowie z grupą dziennikarzy w PE przekonywał, że wprowadzenie nowych przepisów należy odłożyć w czasie.
Kiedy w Europie toczy się wojna, musimy myśleć o europejskim bezpieczeństwie, ale niestety nie widzimy takiego podejścia zarówno w propozycji Komisji Europejskiej, jak i sprawozdawczyni, europosłanki Sarah Wiener. (…) Są to po prostu nieracjonalne cele, które osłabiają europejskie bezpieczeństwo dostaw żywności, szczególnie w kontekście wojny na Ukrainie. To bezpieczeństwo jest zagrożone
— powiedział.
Jak dodał Bernhuber, według badań jednego z uniwersytetów tak znaczne ograniczenia stosowania środków ochrony roślin mogą doprowadzić do obniżenia rocznych plonów w Europie o co najmniej 20 proc.
Podobne zdanie wyraził słoweński europoseł Franc Bogovic (EPL).
Konkurencyjność rolników jest zagrożona, szczególnie małych rolników
— wskazał, dodając, że jeśli przepisy wejdą w życie, Europa będzie musiała importować żywność, bo po prostu jej zabraknie.
To ideologiczna, bardzo niebezpieczna propozycja
— podkreślił.
„Redukcja pestycydów jest przede wszystkim inwestycją w zdrowie publiczne”
Wiener broni swojego raportu.
Tylko redukując pestycydy, możemy chronić środowisko oraz zdrowie
— napisała w lutym na Twitterze.
Europosłanka obawia się, że projekt będzie bardzo wolno procedowany w Radzie.
Projekt Komisji nie jest doskonały, ale ten całkowity impas ze strony Rady jeszcze bardziej utrudnia pracę nad tym dossier. (…) Wiemy, że pestycydy mają poważne konsekwencje, a mimo to większość państw członkowskich nie opowiada się za redukcją ich stosowania. Milczenie jest zgodą na dalszą utratę różnorodności biologicznej i zagraża zdrowiu obywateli UE
— dodała.
Zdaniem europosłanki Zielonych „redukcja pestycydów jest przede wszystkim inwestycją w zdrowie publiczne”, a „jednocześnie chodzi również o bezpieczeństwo żywnościowe”.
Nie będziemy już w stanie uprawiać niczego na uprawnych pustyniach bez funkcjonującego życia glebowego i ekosystemów. Musimy wyrwać się z pułapki trucizny teraz, dla dobra przyszłych pokoleń
— wskazuje.
Z wypowiedzi europosłów wynika, że projekt będą chciały zablokować lub złagodzić grupy EPL i EKR w PE, a poprzeć Zieloni oraz inne grupy lewicowe. Trudno jednak obecnie wyrokować, jaki będzie ostateczny układ głosów w komisji.
aja/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/636538-kontrowersyjny-projekt-dotpestycydoweuroposlowie-krytyczni