„W Rosji jest tężejący autorytaryzm przesuwający się w stronę totalitaryzmu. Na Białorusi ten totalitaryzm reżim już po prostu jest” – mówi Agnieszka Romaszewska w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Łukaszenka wybiera się do Chin. Jaki cel może mieć białoruski dyktator?
Agnieszka Romaszewska, redaktor naczelna telewizji Biełsat: Te chińskie mrzonki Białorusi to żadna nowość. Już przed laty na mińskim lotnisku były napisy po chińsku, bo Łukaszenka żył nadzieją, że Chiny zainteresują się jego państwem. Kilka inwestycji Chińczycy rzeczywiście na Białorusi przeprowadzili, ale problem polegał na tym, że Mińsk niewiele z tego miał. Przywożono głównie chińskich pracowników, którzy sami wszystko wybudowali. Przypuszczam, że dzisiaj mamy do czynienia z dalszym ciągiem tych mrzonek. Białoruś jednak niewiele już może zaoferować Chinom, nie daje żadnych możliwości. Jest specyficznym państwem powiązanym z Rosją
A może Łukaszenka jedzie tam załatwiać interesy Putina?
Takie plotki były, ale nie znam podstaw, by tak sądzić. Putin te sprawy może załatwiać sam. Może jednak chodzić o układ z Moskwą, w ramach którego Białoruś, za cenę niewchodzenia do wojny, ma uzbrajać Rosję, uruchomić w większym stopniu produkcję wojskową. A jest to kraj wystarczająco rozwinięty, z wystarczająco wykwalifikowaną siłą roboczą, by próbować to robić. Mogłoby to doprowadzić do stworzenia jakiegoś zaplecza dla Rosji i w tym wypadku potrzebne byłyby Chiny. Nie wiem jednak czy to realny pomysł. Pamiętajmy, że Chiny niczego nie lubią robić wprost, więc mogą planować wsparcie dla Rosji przez Białoruś. Nie ma jednak jeszcze jasnych sygnałów.
Łukaszenka skomentował decyzją szefa polskiego MSWiA o o ograniczeniu ruchu dla białoruskich pojazdów towarowych. Mówił: „dlaczego odcinacie tych, którzy was karmią?”. Odniósł się też do kwestii wyborów w Polsce i na Litwie: „Jeśli pozwolą głosować ludziom, narody ich zmiotą”. Do kogo skierowane są słowa białoruskiego dyktatora i co chce osiągnąć?
Problem polega na tym, że Łukaszenka coraz bardziej mówi do nikogo. Zachowuje się jak zgrany aktor, który cały czas gra tę samą sztukę, w której nikt go nie ogląda. To coraz bardziej prowincjonalny teatr. Upiera się jednak, że jest świetnie. Maluje się i wychodzi na scenę. Ani polityczny Zachód go nie słucha, bo nie jest dla niego żadnym podmiotem, ani jego własne społeczeństwo specjalnie nie interesuje się jego słowami. Jest oczywiście jakaś część Białorusinów, którzy go słuchają, udało się to wzmocnić dzięki terrorowi, który skuł Białoruś po rewolucji w sierpniu 2020 roku. Zwiększyło to oczywiście procent osób, które popierają Łukaszenkę. Wraz ze wszystkimi strukturami siłowymi, strukturami władzy nie było ich więcej niż 25 proc, może 30 proc. Dziś może być ich odrobinę więcej, ale to wciąż to wyraźna mniejszość wśród Białorusinów. Być może to do nich przemawia. Do reszty nie ma po co otwierać ust. To ludzie, którzy wyrobili sobie poglądy lub ostatecznie je utrwalili w 2020 roku.
Jak Pani ocenia fakt zamknięcia granic?
To bolesny krok, bo odcina nas od Białorusi. Nigdy nie byłam zwolenniczką takich rozwiązań. Uważałam, że powinniśmy zachować jakiś element kontaktów. Chodzi tu też o ambasadę czy konsulaty. Ale co zrobił reżim? Praktycznie pozbawił nas możliwości pracy konsulatów. Zostały absolutne resztki. Można tylko to, co można. Jest etap, na którym wystarczy udawania. Nasze stosunki od dawna nie są poprawne, a dziś nawet nie imitują normalności. Nie możemy zapominać, że za naszą wschodnią granicą mamy kraj, który można nazwać europejską odmianą Korei Północnej. To państwo jeszcze bardziej represyjne niż Rosja. W Rosji jest tężejący autorytaryzm przesuwający się w stronę totalitaryzmu. Na Białorusi ten totalitaryzm reżim już po prostu jest. Łukaszenka i jego aparat represji decydują o wszystkim.
Not. TK
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/636019-nasz-wywiad-romaszewska-lukaszenka-mowi-do-nikogo