Za zachodnie wartości wzniecili „Pomarańczową rewolucję”, za Europę wyszli na Majdanie i ginęli w Donbasie, w obronie swojego miejsca w cywilizowanym świecie siedzą dziś - i teraz, gdy ja wystykuję to na klawiaturze pod Sewierskiem, a Wy czytacie to na telefonach w autobusie czy komputerach w domu - w skutych lodem okopach, zza których strach wyjrzeć, by wybuch setnej dzisiaj rakiety nie urwał im głów.
Mogliby przecież zgodzić się na życie na rosyjskich warunkach, biednych, złodziejskich, z mirażem że oto „ruski świat” jest najlepszym z możliwych. Brzydzą się jednak moskiewskim dyktatem, kiblami wykopanymi w ziemi za chałupą i zabijaniem codziennej beznadziei wódką i rozbojami. I marzą konkretnie o członkostwie wolnej Ukrainy w Unii Europejskiej.
Tak, tej samej, która irytuje nas przerostem biurokracji, drażni arogancją urzędników albo zadziwia niemocą wobec takich kryzysów jak Brexit czy pandemia. Ale jednak my, Polacy, siedząc wewnątrz europejskiej wspólnoty widzimy jej pęknięcia i niedoskonałości a dawno już nie widzieliśmy rzeczywistości pozazachodniej, pozaeuropejskiej, pozaunijnej. Pewnie że większość walczących Ukraińców nie chciałaby genderowej edukacji w szkołach, niemieckiego dyktatu czy armii biurokratów w Brukseli, ale jednak bilans strat i korzyści jest dla nich jednoznaczny.
Czy dlatego że UE jest tak wspaniała? Absolutnie nie. Ale dlatego, że świat pozazachodni jest tak dramatycznym bezhołowiem i tak brutalną tyranią, że Europa ze swoimi wadami nadal pozostaje ogromną wartością dodaną. Choć konserwatyści słusznie podkreślają, że zagrożenia lewackiej inżynierii społecznej zabijają powoli, to nadal - zideologizowani nauczyciele czy fanatyczni z rewolucyjnym wzmożeniem politycy lepsi są niż mordercy z Kremla, Al-Qaidy czy Komunistycznej Partii Chin. Nie ma na świecie lepszej drogi niż wspólnota Zachodu, choć ten sam w siebie nie wierzy, tnie gałąź na której siedzi (np. poprzez „cancelowanie” własnej kultury), popełnia błędy i sam oddaje broń swoim wrogom: inwestując w Nord Streamy, przyjmując obcych kulturowo nielegalnych imigrantów i z mordowania nienarodzonych dzieci robiąc „prawa człowieka”. Ale tak - nadal - to jest lepsza Europa niż Azja czy Afryka. Do tego stopnia lepsza, że milion ukraińskich mężczyzn w mundurach swojego kraju dopuszcza możliwość, że następnego roku kalendarzowego już nie dożyje.
Ale oprócz bilansu szans i zagrożeń, w których przeżywający kryzys Zachód nadal wypada korzystnie na tle innych cywilizacji, jest jeszcze jedna wartość, która daje Europie i Ameryce bezwarunkową przewagę nad resztą świata. Demokracja pozwala w naszych państwach walczyć z przeciwnymi nam wartościami debatą, aktywnością społeczną, pieniędzmi, mediami i głosowaniem - a nie odpalaniem rakiet, naciskaniem spustów i mordowaniem ludzi w piwnicach.
I ostatni rok pokazała, że ta przewaga Zachodu nad resztą świata nie jest metaforyczna, ani - o zgrozo - teoretyczna. Niemcy, którym nie podoba się Polska mogą na nas nasyłać tępawych komisarzy z Brukseli (nawet kobietę z Czech), ale Rosjanie, którym nie podoba się Ukraina pchają przed siebie 350 tysięcy uzbrojonych żołnierzy.
Choć Zachód trzeba powstrzymać przed dalszymi myślami samobójczymi i szaleństwami lewicowej i liberalnej inżynierii społecznej, to jednak pozostaje on nadal najlepszą cywilizacją na tej planecie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/633901-ukraincy-chca-do-ue-tej-samej-ktora-nas-tak-irytuje