„Skala potrzebnej pomocy jest olbrzymia i nie jest możliwe, aby zorganizować ją w tak krótkim czasie. Trzeba działać z rozwagą, bo pamiętajmy, że pod gruzami wciąż znajduje się bardzo wiele osób” - mówi w rozmowie z TVP Polonia mieszkająca w Turcji Polka, pani Wioletta Zarucka.
„Przeraziła mnie długość tego trzęsienia ziemi”
Rozmówczyni TVP Polonia jest mieszkanką Alanyi, miasta usytuowanego ok. 650 km. od epicentrum trzęsienia ziemi. Polka odczuwała wstrząsy, a subiektywnie ocenia ich siłę na ok. 3,5 w skali Richtera.
Tutaj w Turcji już wielokrotnie doświadczyłam trzęsienia ziemi, występują one dość często w okolicach Cypru
— podkreśla, dodając, że podczas poniedziałkowego dramatu było „całkiem inaczej”.
W grudniu byłam w Hatay (…) u znajomych i tam właśnie przeżyłam krótkie trzęsienie ziemi. Trwało bardzo krótko, zdążyliśmy dobiec do przedpokoju żeby się schronić. Gdyby trwało to dłużej byłoby bardziej niebezpiecznie. Już wtedy czułam się zagrożona
— mówi Wioletta Zarucka.
Tym razem wstrząs wybudził mnie ze snu. Przeraziła mnie długość tego trzęsienia ziemi. To co przyszło do nas do Alanyi trwało ok. 65 sekund. Zdążyłam się obudzić, zorientować się, że właśnie rozpoczęło się trzęsienie ziemi
— wspomina Polka mieszkająca w Turcji. Jak dodaje, czuła, że wstrząsy są „raczej jednostajne”, zdążyła wstać z łóżka, ubrać się i przygotować do wyjścia.
Po chwili wszystko się uspokoiło, żeby za kilkanaście minut znowu nami wstrząsnąć, tym razem jednak trochę słabiej
— podkreśla pani Wioletta.
Według relacji rozmówczyni TVP Polonia, od tego momentu mieszkańcy odczuwają regularne wstrząsy.
Firmy turystyczne i hotele oferują pomoc
Jednocześnie Zarucka zaznacza, że w jej mieście „nie ma paniki” i w jej opinii jest bezpiecznie. Alanya jest także gotowa na udzielenie schronienia ludności z bardziej poszkodowanych regionów Turcji.
Przede wszystkim firmy turystyczne, hotelarze zajęli się tym tematem, a także osoby mające do dyspozycji sprzęt transportowy
— mówi Polka, która w Alanyi pracuje w biurze podróży. Jak wyjaśnia rozmówczyni TVP Polonia, powstała specjalna podstrona, na której hotele informują o wolnych miejscach, a poszkodowane osoby mogą zgłosić się, aby skorzystać z ich pomocy. Hotele bezpłatnie udostępniają miejsca potrzebującym.
Firmy transportowe też włączają się w pomoc. Zgłaszają budy, którymi mogą transportować poszkodowanych. Nikt nie chce wysyłać na wschód autobusów czy autokarów, bo jest to po prostu niebezpieczne
— podkreśla.
CZYTAJ TAKŻE:
„W wielkim szoku”
Jak dowiadujemy się dalej, pomocy chętnie udzielają także osoby prywatne i mamy do czynienia ze swoistym „pospolitym ruszeniem”. Według pani Wioletty, mieszkańcy Turcji są „na razie w wielkim szoku”.
Część z nich nie chce się przemieszczać w tereny bezpieczniejsze, bo nie chcą zostawiać np. starszych członków rodzin czy osób, które nie mogą być transportowane
— wskazuje Polka.
Zarówno redakcja, jak i rozmówczyni zwracają uwagę, że zagrożeniem dla ludności jest również zimno, ponieważ pogoda w Turcji potrafi być bardzo zróżnicowana. Dlatego też organizowane są zbiórki koców, ciepłych odzieży czy piecyków. Z Alanyi w nocy wyjechało do potrzebujących 10 tirów z artykułami, które pomogą im się ogrzać.
Na miejscu ludzie przebywają na zewnątrz. Wielu z nich straciło dach nad głową. Marzą o ciepłej zupie, która by ich rozgrzała, a i tego nie jesteśmy w stanie im zapewnić. Wiele dróg zostało zerwanych, nie ma możliwości, by szybko dotrzeć do poszkodowanych
— podkreśla pani Wioletta.
„Trzeba działać z rozwagą”
Skala potrzebnej pomocy jest olbrzymia i nie jest możliwe, aby zorganizować ją w tak krótkim czasie. Trzeba działać z rozwagą, bo pamiętajmy, że pod gruzami wciąż znajduje się bardzo wiele osób
— zwraca uwagę. Zdaniem rozmówczyni TVP Polonia, do każdego miejsca służby ratunkowe muszą podejść indywidualnie, a sytuacji nie ułatwia brak wody czy elektryczności.
Wiemy, że Polska pomoc już wysłała swoich ratowników i jesteśmy za to bardzo wdzięczni. Wiemy, że nic nie może być zorganizowane na „hura”
— podkreśla Polka mieszkająca w Turcji.
Wioletta Zarucka zaznacza, że mówimy o tysiącach kilometrów kwadratowych i trudno w tak szybkim tempie zorganizować dla wszystkich pomoc, na którą czeka jeszcze wielu poszkodowanych m.in. w Hatay.
Ta pomoc doraźna która teraz się dzieje to dopiero początek. Ta pomoc będzie potrzebna jeszcze bardzo długo. Niedługo wszyscy Ci ludzie będą potrzebowali miejsc pracy, możliwości odbudowania swoich domów
— podsumowuje.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/633384-polka-z-turcji-wiele-osob-wciaz-znajduje-sie-pod-gruzami