Opowiadał o tym były żołnierz, który nie podpisał nowego kontraktu w armii. „Po tym co widziałem, mam dość. Moja psychika jest złamana” - podsumował swoje relacje z wyzwalanych ziem.
Najłagodniejsze historie dotyczą dzieci żyjących w piwnicach Charkowa. Ich bloki na obrzeżach miasta znalazły się w tzw. „szarej strefie” to znaczy pomiędzy dwoma armiami - rosyjską i ukraińską. Z jednej strony nacierali najeźdźcy, z drugiej - stawiali opór obrońcy.
Siedzieliśmy pod ziemią, ale odgłosy odbijały się silnym echem wokół nas. Nie wiedzieliśmy co się dzieje, kto strzela, co w nas bije, czy blok się nie zawali
-opowiada Roma, który pokazuje nam podziemia budynku przerobione na już samowystarczalne schrony. Dzieci spędziły pod ziemią około miesiąca, więc zdążyły na każdej ścianie zostawić kolorowe ślady rysunków i napisów. Najmłodszy cywil miał 3 miesiące.
Przynajmniej nie będzie pamiętał piekła, które tu przeżyliśmy.
-komentuje jego ojciec.
Ratujcie dzieci
Dzieci te przyjeżdżają regularnie do ośrodka charkowskiego Caritasu przy Kurii katolickiej, gdzie odbywają się dla nich warsztaty z rysowania, zabawy i gry edukacyjne, organizowane przez animatorki - wolontariuszki. Jednak znacznie większym wyzwaniem jest pomoc dzieciom z okolicznych wiosek, które były pod rosyjską okupacją. Dlaczego jest to większym problemem? Prozaiczną sprawą jest pozyskanie bardzo drogiej benzyny, by przywozić dzieciaki do miasta na zajęcia i zabawy. Owszem Caritas otrzymał budynek na wsi, bliżej potrzebujących, ale w zimie ten budynek bez ogrzewania i okien - zniszczonych wybuchem - na niewiele się przyda.
Ale najważniejszym strapieniem jest zraniona psychika dzieci, żyjących pod okupacją. Aż strach przytaczać opowieści zrozpaczonych rodziców, sąsiadów czy żołnierzy, którzy to widzieli. Pożary domów, ciała na podwórkach, dzicy skośnoocy Rosjanie grasujący w okolicy, namawianie na wyjechanie do Rosji. Okupanci strzelali do mieszkańców, próbujących uciec na ukraińską stronę - pod Charkowem zastrzelili dwie kobiety jadące na zachód, w innym przypadku trafili w matkę, a ojciec z synkiem przeżyli. Do dwunastolatka przybiegł pies z ludzką kością - nie jestem pewien czy rodzice mu powiedzieli co za „zabawkę” znalazł zwierzak.
Traumy po rosyjskiej okupacji
Im dalej na wschód tym gorzej - dzieci były świadkami jak okupanci przychodzą do domów, grożą, biją, dotykają ich matek, a także… tak. Jeden z żołnierzy opowiadał, jak po odbiciu wioski w piwnicy znaleziono bardzo młodą kobietę, przywiązaną za ręce i nogi do drewnianych żerdzi, która doświadczyła gwałtu przez 40 mężczyzn. Nic dziwnego, że nie chciała dłużej żyć. Więcej nie sposób przytoczyć, może dlatego że nie chce się wierzyć w cierpienie niewinnych ludzi.
Ale widok tych dzieci nie pozwala zamknąć oczu. Tu już nie chodzi o kupowanie zabawek - choć np. plastelinka piankowa sprawia im wielką frajdę - czy żywności i ubrań - choć na widok słodyczy z Polski oczy im się świecą. Najmłodszym trzeba teraz opieki, czułej ręki, troski głęboko zaangażowanych psychologów, trzeba po prostu środków na benzynę i samochody, które będą te dzieci przywozić kilka razy w tygodniu z niedawno wyzwolonych wsi do ciepłego i bezpiecznego miejsca, gdzie przeżyją kilka godzin namiastki dzieciństwa. Żeby już nie słyszeć więcej pytania czy w tej piwnicy to będą mieszkać już zawsze.
Pomoc
Przy parafii Świętej Rodziny w Lublinie powstało specjalne konto na które można wpłacać pieniądze, zwłaszcza na to, by móc zabierać dzieci z prowincji obwodu charkowskiego w bezpieczne miejsce. Wsparcie organizuje polski Caritas w… Charkowie. Jednym może będzie trudno pomóc, ale innym - trudno będzie wzruszyć ramionami.
PARAFIA RZYM.-KAT. PW. ŚWIĘTEJ RODZINY
PKO BP
Nr rachunku: 57102031760000570202740934
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/633037-bomby-trupy-gwalty-co-jeszcze-widzialy-ukrainskie-dzieci