Czechy są po Litwie drugim krajem Europy Środkowej, który coraz bardziej zacieśnia stosunki z Tajwanem, co wywołuje rosnącą irytację Chińskiej Republiki Ludowej. Już parę lat temu kilku czeskich polityków i to z różnych ugrupowań (burmistrz Pragi Zdeněk Hřib z Partii Piratów, minister kultury Lubomír Zaorálek z partii socjaldemokratycznej oraz Jaroslav Kubera i Miloš Vystrčil – wiceprzewodniczący i przewodniczący Senatu z prawicowej ODS) narazili się mocno władzom w Pekinie swoimi protajwańskimi działaniami i wystąpieniami. Teraz obserwujemy kolejny etap napięcia w relacjach czesko-chińskich. Zaczął się on tuż po wygraniu wyborów prezydenckich przez Petra Pavla.
„Sami decydujemy, do kogo dzwonimy”
Już dwa dni po zwycięstwie wyborczym Petr Pavel odbył rozmowę telefoniczną z prezydent Tajwanu Tsai Ing-wen. To pierwszy tego typu przypadek w Europie, by nowo wybrany przywódca państwa, które utrzymuje stosunki dyplomatyczne z Chińską Republiką Ludową, zaczynał od rozmów z Tajpej a nie z Pekinem. Prezydent-elekt pochwalił się swym kontaktem telefonicznym na Twitterze, pisząc, że „Tajwan i Czechy podzielają wartości wolności, demokracji i praw człowieka” oraz że będą dalej wzmacniać wspólne partnerstwo. Biuro prasowe Tsai Ing-wen uznało wspomnianą rozmowę za „przełom dyplomatyczny”.
Ten symboliczny, lecz wielce znaczący gest, wywołał rozdrażnienie komunistycznych władz w Pekinie. Rzeczniczka chińskiego MSZ Mao Ning oświadczyła następnego dnia na konferencji prasowej, że jej rząd zdecydowanie potępia fakt, iż wspomniana rozmowa się w ogóle odbyła. Do chińskiej krytyki ustosunkował się premier Czech Petr Fiala, który stwierdził:
Jako suwerenne państwo sami decydujemy, do kogo dzwonimy i z kim się spotykamy.
Fiala przyznał, że Chiny są ważnym partnerem handlowym Czech, ale z demokratycznym Tajwanem także mają one tradycyjnie dobre stosunki gospodarcze, edukacyjne i badawcze. Dodał, że Praga zamierza kontynuować tę tradycję, zwracając uwagę na potrzebę ochrony wspólnych wartości demokratycznych. W podobnym duchu wypowiedział się też prezydent-elekt Petr Pavel, przyznając, że rozumie zastrzeżenia Chin, zarazem jednak dodając:
Ale jesteśmy suwerennym krajem i robimy to, co uważamy za słuszne.
Jakby tego było mało, głos zabrała także jedna z trzech najważniejszych – obok prezydenta i premiera – osób w państwie, czyli przewodnicząca Izby Deputowanych czeskiego parlamentu Markéta Pekarová Adamová, która zapowiedziała, że wkrótce uda się z oficjalną wizytą dyplomatyczną właśnie na Tajwan.
Władze Chin zareagowały błyskawicznie, nazywając planową podróż błędem i wzywając Czechy do jej odwołania. Pekarová Adamová nie zamierza jednak ustępować. Warto przypomnieć, że podobne protesty kierowane były już pod adresem przewodniczącego Senatu Miloša Vystrčila, który mimo to w 2020 roku odwiedził Tajwan.
Samodzielna inicjatywa Pragi?
Część komentatorów czeskich wyraża obawę, że Praga swym postępowaniem prowokuje Pekin i przybliża widmo wybuchu wojny w Azji Południowowschodniej. Wydaje się jednak, że za działaniami tamtejszych władz stoi inna kalkulacja: to właśnie przełamanie izolacji dyplomatycznej Tajwanu zmniejsza ryzyko wojny. Im Tajwan jest bardziej osamotniony i mniej zintegrowany ze światem zewnętrznym, tym rośnie prawdopodobieństwo chińskiego ataku na tę wyspę.
Niezależnie od tego, kto ma rację, interesująca wydaje się odpowiedź na pytanie, czy tego typu działania, budzące gniew komunistycznych Chin, są samodzielną inicjatywą władz w Pradze, czy też zostały wcześniej skonsultowane ze Stanami Zjednoczonymi. To zasadniczo zmienia perspektywę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/633013-zblizenie-czech-i-tajwanu-wywoluje-gniew-chin