Narracja imperialna, wywodząca się jeszcze z XIX wieku, zdominowała myślenie Rosji czy Zachodu o Ukrainie także w XX i XXI wieku, gdy tymczasem nasz wschodni sąsiad już trzykrotnie udowodnił światu, że nie jest wyobrażoną społecznością Rusinów z czasów Mikołaja II i Franciszka Józefa. Czy dyplomaci najsilniejszych stolic wreszcie to zrozumieją?
Dzień pierwszy
Gdy 1 sierpnia 1991 roku prezydent George Bush senior wygłosił w Kijowie przemówienie, nie mógł wiedzieć, że jego „mowa po kijowsku” będzie synonimem kunktatorstwa i nietrafnych prognoz. Dzień wcześniej amerykański przywódca spotkał się w Moskwie z Michaiłem Gorbaczowem, w którego wizję demokratycznego Związku Sowieckiego uwierzył i obiecał I sekretarzowi KPZS, że podczas wizyty na Ukrainie będzie uspokajał niepodległościowe nastroje. Faktycznie Bush nad Dnieprem zachęcał swoich słuchaczy do… pozostania w sowieckim imperium.
Niektórzy wzywali Stany Zjednoczone do wyboru między wspieraniem prezydenta Gorbaczowa a wspieraniem przywódców nastawionych na niepodległość w całym Związku Sowieckim. Uważam to za fałszywy wybór. Szczerze mówiąc, prezydent Gorbaczow osiągnął zdumiewające rzeczy, a jego polityka głasnosti, pierestrojki i demokratyzacji zmierza w kierunku celów wolności i gospodarki rynkowej.
Gospodarz Białego Domu sugerował, że pieniądze z USA popłyną do ZSRS jako całości, a nie do niepodległych na gruzach imperium państw.
I tak amerykańscy inwestorzy i biznesmeni z niecierpliwością czekają na prowadzenie interesów w Związku Sowieckim, w tym na Ukrainie.
Bush senior wyobrażał sobie braterstwo rosyjsko-ukraińskie, które do dziś jest mitem oderwanych od rzeczywistości obserwatorów tej części Europy:
Powinno być oczywiste, że więzi między waszymi narodami każdego dnia stają się coraz silniejsze każdego dnia.
Trzy tygodnie później Rada Najwyższa Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej przyjęła deklarację niepodległości, a cztery miesiące później ponad 90% Ukraińców opowiedziało się w referendum za pełną niezależnością swojego państwa. Pięć miesięcy po słowach prezydenta USA Związek Sowiecki przestał istnieć.
Tym razem Ukraińców nie docenili Amerykanie.
Dzień drugi
Dnia 21 listopada 2013 roku Wiktor Janukowycz, w przeszłości działacz komunistyczny i słynący z toporności w swojej rozpoczętej w Doniecku partyjnej karierze, prezydent Ukrainy zdecydował nie podpisywać umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Trzy dni później na Majdanie w Kijowie protestowało już 100 tysięcy ludzi, a 2 miesiące później ochotnicy z całej Ukrainy z bronią w ręku ochraniali miasta w Donbasie przed prowokacjami i zadymami prorosyjskich separatystów, wspieranych przez rosyjskie służby.
Jak donoszą świadkowie między władzami na Kremlu a Kijowem dochodziło nawet do niejawnych porozumień o uśmierzeniu konfliktu kosztem możliwych cesji terytorialnych na rzecz samozwańczych republik, lecz narodowy zryw nad Dnieprem zmusił nowe władze do podjęcia ogólnokrajowej walki z separatystami i nieuznawania oderwania Krymu od Ukrainy.
Tym razem Ukraińców nie doceniły same ukraińskie elity.
Dzień trzeci
Za niecały miesiąc minie rok od pełnoskalowej inwazji Federacji Rosyjskiej na niepodległą Ukrainę w dniu 24 lutego 2022 roku.
Od blisko roku piszemy, nagrywamy, pokazujemy świadków rosyjskich zbrodni czy rosyjsko-ukraińskich walk na tysiącach kilometrów linii frontu. Nie trzeba czytelnikowi polskiemu przypominać, że ukraiński ambasador usłyszał w Berlinie, że Niemcy nie pomogą obrońcom, gdyż kijów się nie utrzyma, nie trzeba także przypominać tysiące aktów ukraińskiego heroizmu, których symbolem okazała się obrona Mariupola. Na bieżąco żyjemy z ukraińskimi uchodźcami i cały czas - nolens volens - śledzimy dwunasty miesiąc ataku największego państwa świata na naszego wschodniego sąsiada. „Kilkudniowej” „specjalnej operacji wojskowej” wkrótce stuknie pierwszy rok - bo tym razem to Rosja przede wszystkim nie doceniła narodu ukraińskiego.
Pronarodowe wnioski
To zaskakujące, że wszyscy tak bardzo pomylili się co do Ukrainy, państwa przecież oligarchicznego i mającego przez dekady spore problemy z korupcją. Nikt jednak nie rozumiał wielkiego marzenia o ukraińskiej niezależności oraz nikt nie przewidział energii i determinacji z jaką naród nad Dnieprem zawalczy o swoją własną, daleką od Moskwy, drogę polityczną. Czy to Ukraina jest wyjątkowym przypadkiem wspólnoty tak bardzo nierozumianej przez salony Moskwy, Waszyngtonu, Berlina a nawet samego Kijowa? A może to postpolityczny świat za szybko pogrzebał ideę narodową i suwerenność państw, pozostając w starych bajkach cesarskich dyplomatów o imperialnych strefach wpływów?
Warto pamiętać o kruchości wyobrażeń liderów wszystkich mocarstw, skoro podzieleni i ubodzy Ukraińcy sprawili tyle niespodzianek potężnym decydentom politycznym. Warto wreszcie więcej nadziei pokładać we wspólnotach narodowych, których fundament jest kładziony dłużej i głębiej niż zakulisowe ustalenia i narady najsilniejszych ludzi świata.
ZOBACZ JAK WYGLĄDA ROSYJSKI SZTURM NA UKRAIŃSKIE OKOPY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/632599-wielkie-bledy-czyli-trzy-dni-w-ktore-zlekcewazono-ukraincow