Samuel Charap i Miranda Priebe, eksperci znanego amerykańskiego think tanku strategicznego RAND, opublikowali kolejny raport poświęcony trajektorii wojny na Ukrainie, amerykańskim interesom i temu jak w najkorzystniejszy sposób dla Stanów Zjednoczonych te wojnę zakończyć. Warto materiałowi temu poświęcić nieco uwago, nie dlatego, że propozycje Charapa, znanego zwolennika „gołębiej” polityki wobec Federacji Rosyjskiej będą przyjęte przez administrację Bidena. Wydaje się, że jest akurat odwrotnie, ale to co w tym materiale wydaje się mi istotnym, to ukazanie sposobu myślenia amerykańskich elit, tego w jaki sposób analizują oni sytuację, jak przeprowadzają rachunek strategiczny. Wiedza na ten temat, zważywszy, iż mamy do czynienia z naszym najważniejszym sojusznikiem, wydaje mi się ważna, a zrozumienie sposobu rozumowania waszyngtońskich elit dla skuteczności naszej polityki wręcz kluczowe. Chcąc uniknąć rozczarowań i mieć wpływ na decyzje podejmowane przez Amerykanów, musimy wiedzieć jak w ich wypadku wygląda tzw. proces decyzyjny, w jaki sposób analizują rzeczywistość i na podstawie jakich przesłanek dochodzą do ostatecznych konkluzji. Raport Charapa i Priebe jest z tego punktu widzenia niezwykle ciekawy.
Interesy USA i potencjał eskalacyjny
Zacznijmy od kwestii podstawowych, bo Autorzy czynią na początku swoich rozważań założenie będące, jak sądzę, zawsze fundamentem polityki Stanów Zjednoczonych. Piszą oni, że koncentrują się na „interesach USA, które często są zbieżne z interesami Ukrainy, ale nie są z nimi tożsame”. Oczywiście Charap i Priebe mają świadomość faktu, że Ukraina padła ofiarą niesprowokowanej napaści ze strony Federacji Rosyjskiej, walczy o życie i narodowe przetrwanie, ale nie przeszkadza to im napisać, że jakkolwiek rozumieją sytuację, podzielają oburzenie świata na to co się stało 24 lutego, to tym niemniej „rząd USA ma obowiązek wobec swoich obywateli określić, w jaki sposób różne trajektorie wojny wpłynęłyby na interesy USA i zbadać możliwości wpłynięcia na przebieg wojny w celu promowania tych interesów”. W diagnozach strategicznych, w polityce, zwłaszcza jeśli w grę wchodzą kwestie wojny i pokoju, nie ma miejsca na tanie sentymenty, na traktowanie planowanych posunięć w kategoriach obowiązków moralnych czy honorowych, liczy się konsekwentna analiza możliwości, obszarów ryzyka i tego gdzie możemy się za kilka, kilkanaście tygodni znaleźć jeśli dziś podejmiemy decyzje powodowani odruchem serca czy moralnego oburzenia. Liczą się interesy.
Podstawowym celem Ameryki, w sytuacji wojny na Ukrainie, w opinii amerykańskich analityków jest nie dać się wciągnąć do konfliktu, a to nakazuje w pierwszym rzędzie zastanowić się czy trwająca wojna ma potencjał eskalacyjny. Pierwszym pytaniem jest kwestia czy Rosjanie mogą odwołać się do broni jądrowej? Charap i Priebe dyskutują ze zwolennikami poglądu, iż w obecnej sytuacji jest to mało prawdopodobne, którzy twierdzą, że ani z politycznego ani tym bardziej z wojskowego punktu widzenia użycie przez Moskali broni masowego rażenia nie da im niemal żadnych zdobyczy, straty będą zaś niemałe. Zgadzają się z tezą, iż w sytuacji kiedy siły ukraińskie nie koncentrują się i nie tworzą znaczących zgrupowań wojskowych atak taktycznymi ładunkami jądrowymi nie ma sensu, tym bardziej, że ich użycie może zarówno grozić zapowiedzianą twardą odpowiedzią Stanów Zjednoczonych, jak i izolacją Rosji, również wobec swoich dotychczasowych partnerów w rodzaju Chin czy Indii. Zwracają jednak uwagę na kwestie, które ich zdaniem nie powinny być ignorowane. Po pierwsze w rosyjskiej narracji już obecnie wojna na Ukrainie porównywana jest do wojny ojczyźnianej, o przetrwanie Rosji, co może oznaczać wzrost skłonności, w razie zbliżającej się klęski, aby sięgnąć po narzędzia ostateczne. Również z wojskowego punktu widzenia, zwłaszcza jeśli Rosjanie doznawać będą kolejnych porażek i rachunek sił przechylał się będzie na stronę Ukrainy, prawdopodobieństwo takiego ruchu rośnie a nie maleje. Nawet jeśli obecnie uważamy, iż jeszcze daleko do urzeczywistnienia się najgorszego scenariusza, to z pewnością prawdopodobieństwo eskalacji wojny do poziomu nuklearnego jest większe niż w czasie pokoju, a przedłużanie się konfliktu zwiększa ryzyko, bo jest równoznaczne z większymi stratami Rosji i oddalającą się perspektywą zwycięstwa. A zatem przedłużająca się wojna zwiększa prawdopodobieństwo użycia przez Moskali niestrategicznej broni jądrowej, a to „mogłoby zatem doprowadzić do bezpośredniego konfliktu USA z Rosją, który ostatecznie mógłby skutkować strategiczną wymianą nuklearną”. Przede wszystkim dlatego, że Stany Zjednoczone i NATO nie mogłoby nie zareagować, a zważywszy na obecne zaangażowanie we wsparcie dla Ukrainy, reakcja która mogłaby być uznana za twardą i „katastrofalną dla Rosji” musi wiązać się z wariantami wojskowymi.
Ale to nie jedyny scenariusz eskalacyjny, którym zajmują się Charap i Priebe. Drugim jest możliwość rozlania się wojny na państwa sąsiednie. Jest to ważne w kontekście sformułowanych przez Marka Milleya, szefa Kolegium Połączonych Sztabów, jeszcze jesienią 2021 roku dwóch podstawowych zasad amerykańskiej polityki wobec ukraińskiego konfliktu. Pierwszą było „uniknięcie wojny między Rosją a Stanami Zjednoczonymi i NATO”, drugą „utrzymanie wojny w granicach Ukrainy”. Waga tej drugiej zasady wynika z rozpowszechnionego w amerykańskich elitach władzy przekonania, które nie uległo do tej pory rewizji, iż geograficzne rozszerzenie wojny może oznaczać bezpośrednie zaangażowanie się w konflikt jednego z państw sąsiadujących z Ukrainą, co z kolei może skutkować wciągnięciem całego NATO, albo doprowadzić, w obliczu sporów na tym tle do ujawnienia się głębokich podziałów, co zmusi Waszyngton, w imię utrzymania jedności aby wejść do wojny. Na marginesie warto zauważyć, że zasada ta ma związek z jednym z fundamentów amerykańskiej polityki – Waszyngton chce zawsze mieć wolną rękę i świadomie decydować, dodam, że samodzielnie, o tym czy wejdzie do wojny czy też tak się nie stanie. I w tym wypadku, podobnie jak w kwestii ataku nuklearnego, Charap i Priebe są zdania, że wraz z przedłużającą się wojną ryzyko rozszerzenia się teatru działań wojennych, zarówno w wyniku działań intencjonalnych, jak i przypadkowych rośnie. A zatem jeśli chce się minimalizować zagrożenie wciągnięcia Stanów Zjednoczonych i NATO do wojny z Rosją, to należy zastanowić się nad możliwymi scenariuszami jej zakończenia. Nie po to aby wycofywać swoje poparcie dla Ukrainy, czy ustępować wobec żądań Rosji, ale aby uzyskać odpowiedź w kwestii fundamentalnej – czy kontynuowanie wojny leży w interesie Stanów Zjednoczonych. Przy czym analitycy RAND nie wzywają do natychmiastowego jej zakończenia, a raczej zastanawiają się czy jej przeciągnięcie na rok obecny, a może nawet przyszły, jest korzystną dla Ameryki perspektywą. To, że należy się z takim obrotem wydarzeń liczyć jest oczywiste. Rosjanie przygotowują się do długiej wojny, mowa jest o kolejnej mobilizacji, z kolei elity ukraińskie, ale też społeczeństwo, co wynika z badań opinii publicznej, nie myślą o ustępstwach, chcą walczyć i pokonać Moskali. A zatem perspektywa pokoju czy ustania walk jest obecnie mało prawdopodobna, co jednak nie zwalnia myślicieli strategicznych z rozważań czy przedłużająca się wojna jest na rękę Stanom Zjednoczonym. Zwycięstwo Ukrainy, gdybyśmy je rozumieli w kategoriach wyparcia Rosjan na linię 24 lutego, jest w interesie Ameryki. Przede wszystkim z tego powodu, jak zauważają autorzy raportu, że w ten sposób Waszyngton, gwarant zasad konstytuujących ład międzynarodowy udowodniłby, że nie można ich bezkarnie kwestionować i dążyć do dominacji odwołując się do narzędzia siły. Tylko, że, jak zauważają, nawet odzyskanie przez ukraińskie siły zbrojne okupowanych przez Rosjan po agresji terenów nie oznacza, że Moskale nie kontrolowaliby nadal zajętych po 2014 obszarów. A zatem ta „nauczka” dla Moskwy nie byłaby stuprocentowa, należałoby odzyskać również Krym i cały Donbas, ale to jest z wojskowego punktu widzenia zadanie niełatwe i przyjęcie takiej linii działania skokowo zwiększa ryzyko eskalacyjne. A zatem gdyby amerykańska polityka w kwestii wojny na Ukrainie miała kierować się wyłącznie zasadą kwestionowania prawomocności (nieważne czy legalistycznie rozumianej czy na zasadzie kroków dokonanych) aneksji terytorialnych w wyniku wojny, to albo trzeba byłoby ryzykować eskalację konfliktu, albo godzić się na połowiczne realizowanie tego rodzaju polityki. Rozsądniejsze wydaje się podejście ostrożne, przyjęcie opcji, iż w imię urzeczywistnienia tej zasady nie opłaca się ryzykować konfliktu jądrowego, ale jeśli tak, to jaka jest różnica, prowokacyjnie stawiają tezę Charap i Priebe, między linią z 24 lutego a obecną linią frontu? Innymi słowy interesuje ich kwestia, co może przemawiać za strategią polegającą na kontynuowaniu przez Ukrainę starań aby odzyskać całość swoich terytoriów. O zasadnie „niepremiowania agresji”, która niestety w tym wypadku bez znacznego ryzyka i w obliczu zaniechań z przeszłości nie może być w pełni urzeczywistniona, już pisałem, ale co jeszcze? Jak piszą „zakres kontroli Kijowa nad jego terytorium może wpłynąć na długoterminową żywotność gospodarczą kraju, a tym samym na jego potrzeby w zakresie pomocy USA”. Jeśli bowiem w wyniku wojny Ukraina zostałaby np. odcięta od morza i miałaby w związku z tym narastające problemy z odbudową, w tym i sił wojskowych, to stanowiłoby to w dłuższej perspektywie znaczące obciążenie dla Ameryki, a z pewnością zmniejszało swobodę manewru Waszyngtonu, który poważnie musi liczyć się z innymi, w tym azjatyckimi, wyzwaniami. Ten argument oznacza, że nie jest kwestią samo zakończenie wojny, ale przede wszystkim jej rezultat, który da Ukrainie perspektywy a nie uczyni z tego państwa klienta i wieloletniego biorcę amerykańskiej pomocy. Tylko, że ich zdaniem, patrząc na obecny, terytorialny stan posiadania Ukrainy i to co uda się odzyskać w przyszłości, jeśli powiedzie się plan wyparcia Moskali na linię 24 lutego, różnica nie jest wielka. Jest to dyskusyjna teza, zważywszy, że walki trwają w Donbasie a Rosjanie kontrolują największą ukraińską elektrownię atomową, ale Charap i Priebe, postulują rozpatrzenie nie tylko scenariusza dla Kijowa korzystnego, polegającego na odzyskaniu kolejnych obszarów, ale również tego znacznie gorszego, że Rosjanie posuną się, zwłaszcza w Donbasie, dalej. W ogólnym rachunku musi też być, ich zdaniem, uwzględniona obecna strategia rosyjska polegająca na niszczeniu potencjału ekonomicznego Ukrainy w efekcie ataków rakietowych na infrastrukturę energetyczną.
Korzyści i minusy
Przedłużająca się wojna oznacza oczywiste korzyści strategiczne dla Stanów Zjednoczonych. Rosja w jej wyniku już jest wojskowo słabsza, potrzebowała będzie wiele lat, może nawet dziesięcioleci na odbudowę swego potencjału, jej koncentracja na Ukrainie zmniejsza swobodę manewru w innych regionach świata, co oznacza otworzenie się możliwości dla Stanów Zjednoczonych. Z punktu widzenia stanu relacji sojuszniczych amerykańskie korzyści są też niemałe. Europa buduje swą energetyczną niezależność od Rosji, co oznacza, iż część jej zaopatrzenia musi pochodzić z Ameryki. Podobnie jak korzystnie na stan relacji atlantyckich wpływa wzrost znaczenie kwestii bezpieczeństwa i większe wydatki Europy na obronność. Ale są też oczywiste minusy, w postaci spowolnienia gospodarczego, narastania w niektórych państwach europejskiego zachodu znużenia wojną i wzrost znaczenia tych sił politycznych, które mogą być bardziej miękkie wobec Moskwy. To wszystko oznacza, że obecny stan jedności atlantyckiej, w realiach przedłużającej się wojny, może być trudny do utrzymania, mogą pojawić się pęknięcia i znacznie bardziej wyraziste różnice interesów. Dłuższa wojna oznacza też rosnące uzależnienie Ukrainy od międzynarodowej pomocy, a zważywszy na dotychczasowe relacje oznacza to przede wszystkim większe ciężary dla Stanów Zjednoczonych, co nie musi być z entuzjazmem przyjmowane przez opinię publiczną. W efekcie globalny wzrost może spowolnić, pogłębią się też negatywne konsekwencje kryzysu żywnościowego i energetycznego, rosyjskie uzależnienie od Chin może wzrosnąć a Ameryka skoncentrowana na kwestii ukraińskiej, może stracić swobodę alokowania swych zasobów w inne, nie mniej istotne regiony świata. A zatem mamy do czynienia, z perspektywy Waszyngtonu, zarówno z korzystnymi dla amerykańskich interesów efektami przedłużającej się wojny, jak i zjawiskami negatywnymi. Decyzje polityczne muszą uwzględniać obydwa obszary, a działać trzeba zacząć, kiedy skumulowane efekty negatywne zaczną przeważać nad pozytywami. A zatem, konkludując tę cześć rozważań, Charap i Priebe, mając w pamięci podstawowy interes Stanów Zjednoczonych sprowadzający się do uniknięcia eskalacji wojny, piszą, że w dłuższej perspektywie korzyści wynikające z przedłużania się wojny zaczynają być mniejsze od negatywów. A to oznacza konieczność postawienia pytania o scenariusze jej zakończenia. Na razie w planie teoretycznym, bo nie ma wiele przesłanek aby sądzić, że walczący poważnie rozważają taki scenariusz.
Scenariusze zakończenia wojny
Modelowo mamy trzy możliwości. Po pierwsze pokonanie Rosji, jej kapitulacja, smuta i podział wewnętrzny. Po drugie ryzyko przegranej Ukrainy i wreszcie trzeci wariant, zakończenie wojny w wyniku negocjacji – zawieszenia broni albo pokój. Absolutne zwycięstwo którejkolwiek ze stron tej wojny, w opinii amerykańskich ekspertów, jest mało prawdopodobne. Ukraina nie ma takiego potencjału, Rosja już, po 11 miesiącach walki, nie ma realnych widoków urzeczywistnienia scenariusza tego rodzaju. Tym bardziej, że dotychczasowe zaangażowanie Stanów Zjednoczonych i sojuszników we wspieranie wysiłku wojennego Ukrainy wskazuje na to, że również w stolicach zachodnich, nie tylko w Kijowie, także odrzucany jest tego rodzaju wariant. A zatem Ukraina nie padnie pod rosyjskimi ciosami, ale też nikt nie myśli o absolutnym zwycięstwie nad Rosją. Zresztą, jak zauważają nie ma gwarancji, że upadek Putina czy ciężkie porażki Rosji na polu boju doprowadzą do zakończenia wojny. Również trzeba pamiętać, iż „zmiana reżimu w Moskwie może nie zmniejszyć intensywności rywalizacji między Stanami Zjednoczonymi a Rosją w innych kwestiach”. Wniosek płynący z tych rozważań jest, w opinii Charapa i Priebe, oczywisty – absolutne zwycięstwo nad Rosją jest mało prawdopodobne, trudne, kosztowne, związane z wielkim ryzykiem eskalacyjnym a na dodatek nie dające zapewne żadnych korzyści Stanom Zjednoczonym w dłuższej perspektywie. A to oznacza, ich zdaniem, że jedyną realną opcją jest negocjacyjne zakończenie wojny. Aby to myło możliwe, jak zauważają, potrzebne jest zbudowanie trwałych zasad ładu regionalnego po wojnie. W krótkiej perspektywie, ze względu na stanowiska stron, rozmowy pokojowe nie są prawdopodobne, a zatem propozycji amerykańskich strategów nie należy traktować w kategoriach wezwania do ustępstw na rzecz Rosji, bo to aby zakończyć działania zbrojne. Są oni zresztą zdania, że zawieszenie broni jest gorszą opcją niż formuła porozumienia pokojowego, która musi zawierać też ustalenia o charakterze politycznym a najlepiej również mechanizmy egzekucji przyjętych rozwiązań. Z przekonania o tym, że należy dążyć do politycznego zakończenia wojny wyciągają oni najbardziej kontrowersyjny wniosek ich raportu jakim jest przekonanie o konieczności akceptacji części obaw Moskwy i zaproponowanie neutralizacji Ukrainy, przekształcenie jej w państwo które zrezygnuje z aspiracji wejścia do NATO.
Tego rodzaju propozycjami akurat bym się nie przejmował, bo w moim odczuciu są one pochodną przeświadczenie Charapa i Priebe o tym, że ryzyka związane z przedłużającą się wojną przeważają nad korzyściami. Oczywiście nie należy walczyć w nieskończoność, bo przekształcenie Ukrainy w europejską Syrię nie leży ani w interesie Stanów Zjednoczonych, ani Polski, ani oczywiście samego społeczeństwa ukraińskiego. Oznacza to, że trzeba zacząć myśleć o warunkach pokoju i co zrobić, aby do niego doprowadzić. To co ważne w rozważaniach amerykańskich ekspertów to traktowanie łącznie dwóch spraw – scenariuszy rozwoju wydarzeń na froncie i warunków ładu powojennego. U nas zdaje się dominować przekonanie, że wystarczy wygrać na polu walki a potem sprawy jakoś się ułożą. Jest akurat odwrotnie, walka będzie trwała tak długo, jak wizja przyszłego ładu pokojowego będzie mglistą i niejasną. A to oznacza, że trzeba zacząć o tych sprawach myśleć, analizować sytuację i planować działania. Zgodnie z zastrzeżeniem poczynionym przez Charapa i Priebe na wstępie ich rozważań – interes amerykański jest często zbieżny z interesem ukraińskim, również polskim, ale nie jest z nimi tożsamy. Podobnie i polskie interesy nie muszą być tożsame z ukraińskimi, nawet jeśli w zasadniczych kwestiach łączy nas wspólna ocena sytuacji i tego co należy zrobić. Tym nie mniej nie zwalnia nas to z odpowiedzi na pytanie jakie warunki pokoju na Ukrainie będą obsługiwać nasze interesy i kiedy nastąpi ten moment, gdy trzeba będzie sygnalizować naszym sojusznikom stanowisko w tej kwestii.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/632027-cwiczenia-z-myslenia-strategicznego-rozwazania-o-pokoju