Jurij Butusow, dziennikarz specjalizujący się w sprawach wojskowych, w przeszłości doradca ministra obrony, podsumował styczniowe deklaracje władz amerykańskich w kwestii pomocy wojskowej dla Ukrainy.
Zwrócił on uwagę, że dwa zatwierdzone przez Pentagon pakiety (6 i 19 stycznia) wsparcia mają łączną wartość 5,7 mld dolarów. Jak napisał „w ubiegłym roku 2022 szczyt dostaw przypadł na sierpień – w tym miesiącu dostarczono broń wartą 2,3 miliarda dolarów”, a gdyby wartości te odnieść do tego ile Ukraina wydawała na uzbrojenie przed wojną, w 2021 roku było to 800 mln dolarów, to mamy obraz nie tylko skali wsparcia, ale również czegoś więcej. Chodzi o to, na co ukraiński analityk też zwrócił uwagę, że w amerykańskim pakiecie pomocy jest 304 tys. pocisków artyleryjskich różnych kalibrów, 904 pojazdy, w tym transportery opancerzone i pojazdy bojowe, które znakomicie zwiększą mobilność i szybkość przemieszczania się ukraińskich oddziałów. Butusow podkreślił tez znaczenie dostaw amunicji precyzyjnej (Excalibur), systemów umożliwiających rażenie celów na większych, bo szacowanych na 140 km za linią frontu, odległościach a także na to, że na Ukrainie pojawią się pojazdy Stryker, które posiadają zautomatyzowane systemy kierowania ogniem i działają w ramach sieciowej struktury dowodzenia. Pojawią się też mobilne systemy przeciwlotnicze Avenger służące do bezpośredniego wsparcia wojska. Jakie należałoby z tego wyciągnąć wnioski? Dostawy te mają skokowo zwiększyć siłę ognia strony ukraińskiej, przede wszystkim po to, aby niszczyć rosyjską piechotę. Drugim elementem na który warto zwrócić uwagę, to wzrost mobilności, co zapewne ma umożliwić szybkie przemieszczanie się oddziałów armii ukraińskiej. Warto przypomnieć w tym kontekście, że jesienna ofensywa na Bałakłaję i następnie Kupiańsk i Izium rozpoczęła się właśnie od szybkich ruchów lekkich oddziałów ukraińskich, które szukały i znalazły słabe punkty w rosyjskich liniach obrony. Teraz też, w wyniku dostaw, ma wzrosnąć ruchliwość oddziałów ukraińskich, ale nie tylko, bo Butusow pisze, że ten skokowy wzrost skali dostaw ma doprowadzić do ustanowienia parytetu w sprzęcie i skuteczności ogniowej między stroną ukraińską a rosyjską.
Pojawiły się też niezwykle interesujące deklaracje rządu Holandii. Otóż jak informuje prasa jeszcze przed spotkaniem w formacie Ramstein w toku debat parlamentarnych Wopke Hoekstra, minister spraw zagranicznych powiedział, że Holandia może przekazać Ukrainie, jeśli ta o to poprosi swoje myśliwce F16. Jest to kolejna wypowiedź, po deklaracjach minister obrony Kajsy Ollongren, która w Davos powiedziała, że jej rząd może wykupić niemieckie Leopardy i przekazać je Kijowowi, która świadczy o tym, że przedstawiciele państw wspierających Ukrainę działają pod wpływem oceny sytuacji na froncie i chcą relatywnie szybko doprowadzić do przełomu. O tym, że „sytuacja jest przełomowa”, powiedział w Kijowie Charles Michel dodając, że najbliższe dwa – trzy tygodnie mogą okazać się kluczowymi dla Ukrainy. O takim nastawieniu świadczy też dzisiaj podjęta przez władze Unii Europejskiej decyzja o kolejnym, wartym 500 mln euro pakiecie pomocy wojskowej.
Najbliższe dostawy broni na Ukrainę
Jeśli mówimy o tym, co Ukraina ma w najbliższym czasie otrzymać, to warto zwrócić uwagę na niemałe dostawy systemów artyleryjskich – od Danii 19 haubic Caesar, od Szwecji samobieżne haubice Archer, Estonia wszystkie jakimi dysponuje ciągnione systemy artyleryjskie. To wyliczenie ciągnąć można długo, ale nie ulega wątpliwości, że oceny Butusowa są słuszne – po otrzymaniu całej deklarowanej pomocy znakomicie wzrośnie siła ogniowa armii ukraińskiej, zdolność do precyzyjnego rażenia celów, w tym położonych głęboko za linią frontu i potencjał mobilności. To dlatego w swym wystąpieniu w Ramstein Lloyd Austin powiedział, że „Ukraina będzie mogła atakować”. Naszą uwagę przyciąga kwestia niemieckich Leopardów, która w moim odczuciu ma bardziej polityczne niż wojskowe znaczenie. Dlaczego? Z tego przede wszystkim powodu, że sprawa nie jest jeszcze zakończona, a nawet wydaje się, iż Berlin ugnie się pod presją sojuszników. Warto zresztą zwrócić uwagę na to, co powiedział prezydent Francji po wczorajszym spotkaniu z niemieckim kanclerzem. Szczyt, który zaplanowany został jako pokaz jedności tandemu niemiecko – francuskiego, raczej nie przyniósł takiego przekazu, bo wiele spornych kwestii, jak oceniają media, odłożono na później, a w kwestii czołgów wręcz możemy powiedzieć o porażce Scholza. Macron oświadczył bowiem, że Paryż „rozważy” przekazanie Ukrainie swoich Leclerców, co jest wyraźną manifestacją faktu, iż nawet Francja nie popiera ostrożnej linii Berlina. Presja amerykańska będzie też z pewnością narastać. Politico doniosło o awanturze, czy może raczej wymianie zdań, w której strony dyskusji, a byli to Lloyd Austin i doradca ds. zagranicznych Scholza, mówili podniesionym tonem, a dziś mamy oświadczenie Michaela McCaula, nowego szefa komisji ds. zagranicznych Izby Reprezentantów, który powiedział, że Waszyngton powinien, chcąc skłonić Niemców do korekty ich polityki, wysłać „choć jeden czołg Abrams na Ukrainę”. Wówczas, jego zdaniem, Niemcy ustąpią, a w Europie wystąpi w tej kwestii efekt domina.
Do czego Ukrainie potrzebne będą nowoczesne czołgi?
Warto jednak poddać głębszej analizie do czego, z wojskowego punktu widzenia, ukraińskim siłom zbrojnym potrzebne będą nowoczesne czołgi w rodzaju niemieckich Leopardów. Nie do przełamania rosyjskich linii obrony, albo nie tylko do tego, bo nawet bez nich strona ukraińska, o czym otwarcie powiedział Austin, ma wystarczający potencjał, aby atakować. Potwierdzają to zresztą precyzyjne wyliczenia amerykańskich specjalistów wojskowych. Daniel Davies, pułkownik rezerwy amerykańskich sił zbrojnych, obecnie ekspert w think tanku Defence Priorieties wyliczył, że już obecnie armia ukraińska, gdybyśmy brali pod uwagę wyłącznie czołgi, dysponuje potencjałem zbliżonym do rosyjskiego. Davies przypomina, że w świetle ocen amerykańskich ekspertów, armia ukraińska przed wojną miała w służbie ok. 2 tys. czołgów, głównie oczywiście postsowieckich. W czasie działań wojennych straciła 320, według szacunków portalu Grid, czołgów, holenderski portal Oryx ocenia ukraińskie straty w tym segmencie na 450 czołgów. Jednak w tym samym czasie państwa wspierające wojskowo Kijów przekazały Ukrainie 410 post-sowieckich maszyn, a jeszcze około 300 ukraińscy żołnierze zdobyli na Rosjanach. Oznaczałoby to, że z grubsza Kijów ma obecnie nie mniejszy, a może nawet większy potencjał pancerny niż na początku wojny. Gorzej może być z amunicją i oczywiście nie są to nowoczesne maszyny, ale Rosjanie również zmuszeni są do wyciagnięcia z magazynów uzbrojenia konstruowanego w latach 60-tych i 70-tych, a ich potencjał pancerny, jak wynika z niedawnych deklaracji przedstawicieli Pentagonu, został zniszczony w 50 proc. i obecnie w służbie mieć mogą maksymalnie około 2 tys. maszyn. Można byłoby zatem zapytać o co cały szum z Leopardami, skoro ukraińskie siły zbrojne dysponują wcale niemałym potencjałem pancernym? Trochę światła na te kwestię rzuca generał Hodges, który, co warto przypomnieć, jest pancerniakiem, oficerem wywodzącym się z sił lądowych. Powiedział on w wywiadzie dla ukraińskiego portalu NV, że „nie ma potrzeby fiksować się na kwestii czołgów” i Ukraina już obecnie dysponuje potencjałem, aby przełamać rosyjskie linie obrony. Dodał przy tym, że silny potencjał pancerny, w tym czołgi zdolne do szybkiego przemieszczania się, będą potrzebne do tego, aby „odciąć”, a potem zdobyć Krym. Na to też zwraca uwagę Sebastien Roblin ekspert wojskowy portalu 1945. Otóż jego zdaniem Leopardy potrzebne są Ukrainie nie tylko dlatego, że mają potężne działo, dobry pancerz i systemy aktywnej obrony, ale przede wszystkim z dwóch innych powodów – przy tej sile ognia mogą poruszać się bardzo szybko – nawet 60 mil na godzinię, ale co ważniejsze jego „czas pracy” wynosi 19 motogodzin, podczas gdy w przypadku większości czołgów sowieckich mowa jest o 3 maksymalnie 6 godzinach. Można zatem, dysponując takim potencjałem przełamaniowym wejść bardzo głęboko za linię frontu. Hodges zwraca tez uwagę, że Leopardy, walcząc wspierane przez szybkie transportery opancerzone Bradley i dostarczone w ramach ostatniego pakietu niszczyciele czołgów stanowić mogą mocny i przesądzający w efekcie o sukcesie potencjał uderzeniowy.
Ważna decyzja Łotwy
Rosyjscy eksperci zauważyli jeszcze coś innego. Otóż ich zdaniem warto zwrócić uwagę nie tylko na deklaracje Holandii w sprawie F16, ale również, a może przede wszystkim na decyzje podjęte przez władze Łotwy, która zadeklarowała przekazanie Ukrainie śmigłowców, zarówno transportowych jak i bojowych. Przywoływany przez media generał Natkaczew mówi, że łącznie państwa NATO przekażą Kijowowi 60 – 70 maszyn, które użyte łącznie z myśliwcami już będącymi w służbie ukraińskiego lotnictwa i tymi F16 które dotrą, a przypomina, że już późnym latem ubiegłego roku Amerykanie wyasygnowali 100 mln na szkolenie pilotów, oznacza, w jego opinii, iż Ukraina może podjąć próbę zdobycia lokalnej przewagi w powietrzu, a być może w grę wchodzi wysadzenie desantu za rosyjskimi liniami. Moskale zbudowali bowiem w ostatnich miesiącach silnie umocnioną, eszelonowaną linię obrony praktycznie na całej długości frontu, ale w głębi, w pewnej odległości od frontu, ich możliwości są nadal ograniczone. I to, w opinii rosyjskiego generała, chcą wykorzystać Ukraińcy, który myślą a ataku z dwóch stron.
Przełomowa faza wojny
Decyzje podjęte na spotkaniu w Ramstein i te które zapadną w najbliższych dniach wskazują na to, że w istocie wchodzimy w przełomową fazę wojny. Przełom ma jednak polegać nie tylko na uniemożliwieniu Rosjanom przeprowadzenia skutecznej operacji zaczepnej, ale również, a może przede wszystkim na zbudowaniu potencjału Ukrainy, aby to ona mogła atakować. Wydaje się, że rosyjska klasa przywódcza doskonale rozumie rysujące się zagrożenie i dlatego Miedwiediew mówił ostatnio, że „mocarstwo jądrowe nie może przegrać wojny”, bo wówczas odwoła się do swego potencjału. a Wiaczesław Wołodin, przewodniczący Dumy, wtórował mu grożąc, że kontynuowanie dostaw dla Ukrainy „doprowadzi do globalnej katastrofy”. Tym nie mniej nie zwracając uwagi na te pogróżki Zachód doszedł do wniosku, że Putin usiądzie do stołu rokowań dopiero wówczas, kiedy dozna kolejnej, bolesnej porażki. A nawet jeśli nie zdecyduje się na to, to usiądą do rozmów jego następcy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/631306-ramstein-czyli-final-przygotowan-do-ukrainskiej-ofensywy