Uśmiechnięta Greta i wyluzowani policjanci. Tak, ci niemieccy policjanci, którzy brutalnie pacyfikowali wszelkie protesty przeciwko zamykaniu gospodarki w trakcie pandemii. Powalali i dusili ludzi. Teraz, gdy przychodzi im zatrzymać szwedzką działaczkę tryskają dobrym humorem i znajdują chwilę dla fotoreporterów. W zasadzie przy tej interwencji zabrakło jedynie reżysera, który powiedziałby „cięcie”. George Soros ma już jednak swoje lata, więc ten element widzowie musieli dopowiedzieć sobie sami.
Greta zwołuje krucjatę
Zacznijmy od początku. Nasi zachodni sąsiedzi, a konkretniej koncern RWE postanowił wyburzyć wioskę Lutzerath w Nadrenii Północnej-Westfalii by wybudować kopalnię węgla brunatnego. Ot, inwestycja jakich wiele - firma wykupuje grunty, dochodzi do wysiedlenia mieszkańców, tak by do akcji mogły wkroczyć buldożery. Do finalizacji tego procesu nie dochodzi, bo do opustoszałej wioski zaczynają ściągać ekoaktywiści. Samozwańczy obrońcy zaczynają gromadzić się w osadzie tuż przed Świętami Bożego Narodzenia. Ich liczba wzrasta lawinowo, gdy do akcji dołącza ikona ekoaktywistów, Greta Thunberg. Na jej apel o obronę Lutzerath w krótkim czasie odpowiedziało kilka tysięcy osób i tak obóz eko-krzyżowców w kilkanaście dni powiększył się z kilkuset do blisko 6 tysięcy. Na eko-krucjatę stawili się zarówno młodzi ludzie zafascynowani walką o planetę, jak i starzy wyjadacze z Antify, zaprawieni w bojach z policją. To właśnie ten najbardziej bojowy element ekoterrorytów przystąpił do budowania umocnień. Wokół wioski powstały nie tylko barykady, ale też okopy. Zadymiarze zgromadzili też pokaźny arsenał - w stronę szturmującej umocnienia policji leciały już koktajle mołotowa, kamienie i race. Wszystko oczywiście w imię obrony planety!
Zatrzymanie, czy inscenizacja?
Choć w starciach ekoterrorystów z policją jest wiele chaosu, to jednak pewne zasady obowiązują. Okazuje się, że szeregowy zadymiarz może dostać pałką w łeb, gazem po oczach, a nawet zostać powalonym armatką wodną. Co innego, gdy jesteś Gretą Thunberg. Wówczas policja przenosi cię w bezpieczne miejsce, pozwala na sesje dla mediów i po szybkim wylegitymowaniu zwalnia. Nie ma żadnego gazu łzawiącego. Jedyne, co może cię drażnić w oczy, to błysk fleszy. Role jak widać są drobiazgowo rozpisane - kto ma dostać w łeb, dostanie w łeb. Kto ma zgarnąć chwałę, tego nie spotkają żadne represje. Dziwić może tylko brak refleksji po stronie zwykłych ekoaktywistów, że oni tu się narażają, a wierchuszka przy zetknięciu z policją jedyne co, to musi na chwilę pokazać dowód. No chyba, że w tym kulcie Matki Ziemi uznaje się Gretę za proroka, którego wszelkie zło ma magicznie omijać. Wtedy te podwójne standardy niemieckiej policji można JAKOŚ zrozumieć.
Wojna ekoaktywistów a sprawa polska
Czy podobne starcie jak w niemieckim Lutzerath mogłoby się rozegrać na polskiej ziemi? Póki co niewiele na to wskazuje. Do tej pory mieliśmy raczej tragikomiczne happeningi jak Marsz Żałobny dla Odry z udziałem kilkudziesięciu osób, czy akcje z przyklejaniem się do betonu przez kilku aktywistów. Nie oznacza to, że w sytuacji jakiegoś głośnego konfliktu o ekologicznym podłożu nie zostaną do Polski ściągnięte siły aktywistów z innych państw. Taką okazją był spór o kopalnię Turów, który na szczęście nie przerodził się w żadną bitwę. Nie oznacza to, że w przyszłości ekoaktywiści nie wzmocnią swojego przyczółku nad Wisłą. Pamiętajmy, że za Gretą Thunberg stoi organizacja Fridays For Future, który ma swoją delegaturę w Polsce - jest nią Młodzieżowy Strajk Klimatyczny. Polscy aktywiści mogą też liczyć na wsparcie Fundacji Batorego założonej przez Georga Sorosa.
Eko-taran wyważa kolejne wrota
Jeśli ktoś ma nadzieję, że gdzieś jest kres tego ekologicznego szaleństwa, to muszę go zmartwić - bez stanowczego protestu społeczeństwa będzie tylko gorzej. Aktywiści klimatyczni i ich zbrojne ramię w postaci ekoterrorystów będą jedynie coraz bardziej wpływowi. Już teraz w całej Unii obywatele muszą szykować się na pożegnanie ze spalinowymi autami, a niektórzy politycy jak Krzysztof Gawkowski z Lewicy otwarcie mówią, że przyszłość to paszporty węglowe.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/630653-greta-w-rekach-policji-czyli-kandydat-do-oscara