Na Ukrainie, ale także w międzynarodowym środowisku eksperckim i politycznym, zaczyna się dyskusja na temat tego, jak odbudowywać Ukrainę.
Debata o odbudowie Ukrainy
Nie chodzi w tym wypadku tylko o szacowanie potrzebnych środków, ale również o poszukiwanie najlepszych rozwiązań instytucjonalnych oraz odpowiedzi na pytanie na co - w pierwszym rzędzie - położyć nacisk i jakim państwem winna stać się Ukraina, oczywiście już po zwycięstwie. Powody dlaczego rozpoczęła się ta debata są oczywiste. Przedłużająca się wojna nakazuje stawiać pytania o przyszłość, bo jak w połowie grudnia napisała na łamach Financial Times Megan Green - główna ekonomistka w korporacji Kroll, światowego giganta (zatrudnia 6,5 tys. osób) w zakresie doradztwa strategicznego i analizy ryzyka - „programy odbudowy nigdy nie dają gwarancji sukcesu, czego dowodem są Afganistan i Irak. Koszt niepowodzenia w tym przypadku może być jednak ogromny, zarówno dla Ukrainy, jak i Europy oraz świata. Upadłe państwo w Europie, graniczące z Rosją, byłoby koszmarem dla bezpieczeństwa. Gwarantowałoby przedłużający się kryzys uchodźczy, ponieważ miliony wysiedlonych Ukraińców nie miałyby powodu, by wracać do domu. I wzmocniłoby to sceptycyzm, co do wartości i intencji Zachodu wśród krajów, które odmówiły opowiedzenia się po którejkolwiek stronie w wojnie. Walki trwają, ale czas na planowanie pokoju jest teraz”.
Z podobnego założenia wyszli autorzy i eksperci Centre for Economic Policy Research (CEPR), dużego think tanku europejskiego specjalizującego się w kwestiach ekonomicznych, którzy w grudniu opublikowali obszerny, bo liczący niemal 500 stron, raport poświęcony właśnie odbudowie Ukrainy. Obok wielu interesujących propozycji zawartych w tym opracowaniu warto zwrócić uwagę na część autorstwa Tymofieya Mylovanova, profesora Uniwersytetu w Kijowie, oraz Gerard Rolanda, profesora Berkley i eksperta CEPR. Proponują oni utworzenie specjalnej europejskiej agencji, której rolą miałoby być koordynowanie pomocy w zakresie odbudowy, ściągania środków i kształtowania listy priorytetów. Zasadnicza różnica między powojennym Planem Marshalla a sytuacją, w której znajduje się Ukraina, polega na tym, że wówczas był jeden kraj przekazujący wsparcie (Stany Zjednoczone), a wielu beneficjentów, a teraz będzie wielu darczyńców, a jeden beneficjent. Będzie to rodziło szereg problemów w zakresie koordynacji pomocy i jej komplementarności, bo każde państwo dające pieniądze chciało będzie osiągnąć własne cele. Ale nie to jest zasadniczym powodem, dla którego forsują oni tego rodzaju rozwiązanie. Chodzi oczywiście o pokusy korupcyjne. Agencja, powołanie której postulują, miałaby uruchamiać środki, o ile uznałaby, iż proces zamówienia publicznego miał charakter transparentny, nie ma zagrożenia łapówkarstwem czy budowy politycznego systemu klientystycznego. W tym ostatnim przypadku chodzi nie tylko o możliwości odtworzenia relacji oligarchicznych, których istota polega na uzyskiwaniu korzyści ekonomicznych w efekcie bliskości świata biznesu i polityki, ale również o politycznie motywowane alokowanie środków pomocowych. Można sobie przecież wyobrazić sytuację, że niektóre regiony uzyskają pierwszeństwo w dostępie do wsparcia, albo całe sektory z powodów politycznych będą preferowane. Sytuacje konfliktowe między Agencją reprezentującą darczyńców z władzami w Kijowie są możliwez a nawet bardzo prawdopodobne, ale w takich sytuacjach rozstrzygać miałyby ukraińskie sądy, niezależne od władzy politycznej. Mylovanov i Roland nie są oczywiście naiwni i mają pełną świadomość faktu, że jeśli mówimy o korupcji w ukraińskim życiu publicznym, to jej filarem jest skorumpowany wymiar sprawiedliwości, dlatego piszą o konieczności jego reformy jako warunku uruchomienia, na większą skalę, środków na odbudowę Ukrainy. Oczywiście łatwiej napisać niż zrobić, zwłaszcza, jeśli pisze się, a obydwaj autorzy tak właśnie czynią, o wprowadzeniu standardów państwa prawa i transparentności procedur, ale w ich propozycji warto zwrócić uwagę na co innego.
Odbudowa powiązana z reformami
Otóż na Zachodzie nikt nie ma złudzeń, że proces odbudowy infrastruktury i potencjału gospodarczego państwa ukraińskiego musi być powiązany, a nawet uwarunkowany, przeprowadzeniem zasadniczych reform. Nikt nie będzie dawał Zełenskiemu i jego ekipie pieniędzy „na piękne oczy”, jako wyraz wdzięczności za politykę obrony przed Rosją. Ta wdzięczność, w wymiarze globalnym, jest oczywiście zauważalnym zjawiskiem, ale jej wyrazem będzie fakt i skala uruchomionej pomocy na odbudowę, a nie to, jak ona będzie dystrybuowana. Po doświadczeniach Iranu i Afganistanu naiwnych w tym obszarze na Zachodzie już nie ma.
Co ciekawe, podejście tego rodzaju popiera ukraińska opinia publiczna. Z niedawnego badania, przeprowadzonego na zlecenie New Europy Center wynika, że 73 proc. ankietowanych jest zdania, iż Unia Europejska, w zamian za środki służące odbudowie, ma prawo domagać się głębokich reform instytucjonalnych. 28,5 proc. uważa, że „leżą one w interesie Ukrainy”, 25,9 proc. jest zdania, że reformy narzucone przez Unię winny mieć miejsce, ale scenariusz ich wdrażania „mógłby być łagodniejszy” w związku z wojną, a 18,6 proc. wręcz przeciwnie - sądzi, że im szybciej na Ukrainie wdrożone zostaną europejskie standardy, tym lepiej dla kraju. My w Polsce zauważyliśmy, że drugi rok z rzędu, w świetle wyników tego sondażu, najpopularniejszym politykiem zagranicznym jest Andrzej Duda, co trochę mówi o naszym podejściu do polityki zagranicznej, która zdaniem wielu naszych rodaków spełnia swą funkcję jeśli jesteśmy lubiani, ale w sondażu tym są jeszcze inne ciekawe i ważne informacje na temat nastrojów ukraińskiej opinii publicznej. Otóż 62,5 proc. pytanych jest zdania, że negocjacje członkowskie z Unią Europejską Ukraina może rozpocząć jeszcze przed zakończeniem wojny. Towarzyszy temu przekonanie, iż będą one krótkie, bo 82,1 proc. ankietowanych uważa, że najpóźniej za 5 lat ich ojczyzna uzyska status członka Wspólnoty, przy czym 30,8 proc. jest zdania, że potrzebne będzie na to jedynie rok, może dwa lata. Wynika to trochę z silnie zakorzenionego przekonania, że to Unia potrzebuje Ukrainy, tak uważa 23,5 proc. badanych, a 26,3 proc. jest zdania, iż rozpoczęcie rozmów akcesyjnych jest wynikiem wojny, zaś kolejne 28,9 proc. bierze pod uwagę zarówno wojnę, jak i do tej pory przeprowadzone reformy jako główne motywy zmiany nastawienia Brukseli w sprawie członkostwa Kijowa. Trudno oprzeć się myśli, że w swej masie Ukraińcy są zdania, iż członkostwo w Unii Europejskiej z powodu bohaterskiej walki z Moskalami po prostu „im się należy”. Ten wielki optymizm jest do pewnego stopnia zrozumiały, a nawet psychologicznie racjonalny, ale patrząc na te kwestie z punktu widzenia realnej polityki, a nie prasowych deklaracji, trzeba postawić pytanie o reakcję ukraińskiego społeczeństwa na spowolnienie procesu akcesyjnego, kiedy okaże się, że deklarowana sympatia nie idzie w parze, w przypadku wielu krajów, z realnymi działaniami, bo tu liczą się przede wszystkim interesy. Podobnie może zresztą być w przypadku programu odbudowy. 60,1 proc. Ukraińców jest też zdania, że Unia Europejska „ma rację” stawiając twarde warunki jeśli chodzi o walkę z korupcja, a nawet uważa, iż społeczeństwo ukraińskie potrzebuje tego rodzaju zewnętrznej presji po to aby skutecznie wyplenić ten problem.
Powrót weteranów do normalnego życia
Jeśli myślimy o powojennej Ukrainie, to warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden problem, który sygnalizują Aleksander Cwalina i Benton Coblentz, eksperci Atlantic Council. Otóż będzie to - ich zdaniem - kwestia reintegracji społeczności weteranów ze społeczeństwem, umożliwienie im powrotu do cywilnego, normalnego życia. Już przed wojną na Ukrainie działał specjalny resort zajmujący się 400 tys. weteranów, ludzi, którzy brali udział w wojnie w Donbasie. Teraz ta liczba, zważywszy, że pod bronią w różnych formacjach jest milion osób, wzrosła znacząco. Reintegracja nie polega tylko na rozwiązaniu problemów zdrowotnych czy psychologicznych weteranów, choć to będzie wyzwanie, ale również, a może przede wszystkim, na znalezieniu dla nich, może dla tworzonych przez nich firm, miejsca w ukraińskiej gospodarce. Jak piszą eksperci Atlantic Council, weterani „mogą transformować Ukrainę” wykorzystując zdobyte umiejętności i kwalifikacje w cywilnym życiu. Ale będą to też ludzie straumatyzowani, z wieloma problemami, którym nie będzie łatwo adaptować się w życiu cywilnym. Doświadczenia państw europejskich, zwłaszcza po I wojnie światowej, sygnalizują ryzyka, również polityczne, związane z dużą społecznością weteranów, którzy są zdania, iż obronili ojczyznę i ta ma obowiązek, w sposób adekwatny za poświęcenie, im się odwdzięczyć.
Mamy zatem do czynienia z mieszanką politycznie potencjalnie wybuchową. Jeśli europejskie aspiracje Ukraińców nie zostaną zaspokojone, jeśli proces odbudowy będzie się ślimaczył, a finansowa pomoc państw naszego kontynentu wyglądała będzie tak, jak obecnie, bo trzeba pamiętać, że jedynie 28 proc. z deklarowanych środków dotarło na Ukrainę, to wówczas nastroje w sąsiadującym z nami kraju, a nie można wykluczyć, iż będzie to kraj nadal toczący wojnę z Rosją, mogą ulec szybkiemu pogorszeniu.
Rola Polski
W pierwszym rzędzie, niezależnie czy tego chcemy czy nie, negatywne zjawiska dotykać będą państwa sąsiednie, w tym Polskę. Oznacza to, że nie rezygnując z optymalnego planu działania, który przewiduje akcesję Ukrainy do Unii Europejskiej, należy zacząć zastanawiać się nad scenariuszem awaryjnym, a może takim zestawem działań, które Warszawa mogłaby inicjować, w efekcie których mielibyśmy do czynienia ze wzmocnieniem, a nie osłabieniem proeuropejskich trendów w sąsiadującym z nami państwie.
Na ten temat na Ukrainie również zaczęła się dyskusja. Kate Levczuk, ukraińska dziennikarka, blogerka, specjalizująca się w kwestiach futurologicznych w dwóch artykułach opublikowanych na łamach Kiyv Post zastanawia się, co zrobić, aby na obecnych ruinach zbudować zwycięstwo, czyli proponuje działania zmierzające zarówno do odbudowy Ukrainy, jak i zajęcia przez nią dobrej pozycji w rodzinie państw europejskich. W centrum jej rozważań, co zrozumiałe, są kwestie bezpieczeństwa. Podobnie jak większość występujących publicznie ekspertów i analityków, jest ona zdania, że Kijów, nawet jeśli wojna zakończy się pokonaniem Rosji, która wejdzie w efekcie w fazę nowej smuty, nie powinien rezygnować z dążenia do posiadania dużej, nowoczesnej i sprawnej armii, a także własnego sektora przemysłowego pracującego na rzecz obronności. „Ukraińskie Siły Zbrojne – argumentuje – muszą pozostać szkieletem kraju”. Ukraina musi przyzwyczaić się do życia w stanie ciągłego zagrożenia, tak jak Izrael, a to oznacza konieczność posiadania takiej armii, że jej siła odstraszanie odwiedzie od planów ponowienia ataku nawet „najbardziej obłąkanych rosyjskich szowinistów”. Czy oznacza to rezygnację z myślenia o NATO? Nie. Jednak roztropna polityka w tym obszarze musi zakładać przechodzenie przez Ukrainę kolejnych faz, stopniowego zbliżania się do członkostwa. Levczuk pisze, i na to chciałbym zwrócić uwagę – „Będziemy musieli nadal wykorzystywać naszą rosnącą pozycję międzynarodową, aby zapewnić bezpieczeństwo nam i wszystkim naszym sojusznikom. Obejmowałoby to wspomniane członkostwo w NATO, wspólne ćwiczenia, dwustronne umowy bezpieczeństwa oraz rdzeń, jakim powinna być Unia Wojskowa z Polską, krajem najbardziej podobnym do nas pod względem historii, mentalności i celów, a optymalnie również z i państwami bałtyckimi i środkowoeuropejskimi”. W dalszej części swych rozważań ukraińska ekspert argumentuje, że na fundamencie bezpieczeństwa trzeba wznieść nowy gmach ukraińskiej gospodarki. Zarówno silniej zintegrowanej z Europą i światem, jak i wykorzystującej społeczne atuty, jakimi kraj dysponuje, czyli przede wszystkim młode, dynamiczne i wykształcone społeczeństwo. To, co jest zagrożeniem, to przekształcenie Ukrainy w ramach planu odbudowy w zaplecze surowcowo – żywnościowe bogatych państw Zachodu. Aby uruchomić korzystne procesy, konieczne będzie odejście od tego, jak uprawiano przed wojną na Ukrainie politykę. Musi nastąpić jej demokratyzacja, włączenie rozbudzonych w wyniku wojny społecznie i politycznie mas obywateli w proces kształtowania ukraińskiej przyszłości. Oznacza to, jej zdaniem, zarówno deoligarchizację, jak i walkę z korupcją, ale także przeprowadzenie dekomunizacji. „Jeśli Ukraina ma wspiąć się na następny etap rozwoju – dowodzi - będzie musiała rozwinąć gospodarkę o znacznie większej wartości dodanej, nie tylko dostarczając niskomarżowe surowce, ale tworząc produkty, które mogą być wysyłane na cały świat, czyniąc kraj czołowym producentem kluczowych globalnych komponentów”. To oznacza konieczność skoku technologicznego i w tym obszarze Polska może również - w ujęciu Levczuk - odegrać zasadniczą rolę. Trochę na wyrost pisze ona, że „cały światowy obóz demokratyczny będzie zainteresowany tym, aby Ukraina odniosła sukces na równi z Polską, jako główny ośrodek gospodarczy Europy Wschodniej”. Polska występuje w tym przykładzie trochę jako wzór do naśladowania, trochę jako oczywisty partner, którego współudział umożliwia realizację tak nakreślonych planów.
Co wynika z tych rozważań? Można to ująć w kilku komplementarnych punktach. Po pierwsze, już obecnie budowany jest instytucjonalny kształt ukraińskiego programu rekonstrukcji. Po drugie, społeczeństwo ukraińskie chce daleko idących zmian we własnym kraju – odejścia od systemu oligarchicznego, zerwania z korupcją, perspektyw na życie w nowoczesnym, zachodnim państwie. Po trzecie, nie można nie doceniać zagrożeń, które mogą się nasilić, jeśli europejskie aspiracje Kijowa zderzą się z twardą rzeczywistością. Po czwarte, zarówno chcąc przyspieszyć program odbudowy, ułatwić negocjacje akcesyjne, jak i przeciwdziałać zagrożeniom, państwa regionu powinny wykazać się koncepcyjną i polityczną inicjatywą. Chodzi o proponowanie i rozpoczynanie kroków, w tym wspólnych inicjatyw, które owocować będą ukierunkowaniem zarówno procesu odbudowy jak i unijnej i NATO-wskiej akcesji. Zadanie Polski, i to piąte przesłanie, w tym obszarze jest najważniejsze. Wynika to zarówno z faktu, że nie uda się zbudować systemu bezpieczeństwa obejmującego Ukrainę bez naszego udziału, jak i odbudowa jej potencjału gospodarczego będzie bez nas trudniejsza. To nakłada na nas obowiązek przywództwa, jeśli chodzi o formowanie polityki świata Zachodu wobec Ukrainy. W obszarze wsparcia wojskowego już to robimy i jesteśmy skuteczni. Teraz musimy nasze wysiłki uzupełnić o kwestie związane z odbudową Ukrainy i jej przyszłym prawno–instytucjonalnym systemem bezpieczeństwa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/630161-dyskusje-o-tym-jak-odbudowac-ukraine-kluczowa-rola-polski