„Z Ukrainy płynie komunikat: „Jesteśmy wam wdzięczni, chcemy więcej (tj. broni ofensywnej) i będziemy walczyć za naszą i waszą wolność”. Niczym Kościuszko i Pułaski 200-300 lat temu, Zełenski będzie walczyć i walczy za naszą i waszą wolność” - mówi portalowi wPolityce.pl Artur Wróblewski, amerykanista, politolog z Uczelni Łazarskiego.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: „Historyczna”, „symboliczna” - to niektóre z określeń wizyty prezydenta Zełenskiego w USA. A jak Pan skomentowałby tę wizytę?
Artur Wróblewski: Wizyta prezydenta Zełenskiego ma zarówno symboliczny, jak i praktyczny charakter. Z jednej strony jest to okazanie wdzięczności za pomoc, której Ukrainie udzieliły Stany Zjednoczone i oczywiście lobbing za dalszą pomocą. Oczywiście są liczne nawiązania do wizyty Churchilla, który 26 grudnia 1941 r. udał się po Pearl Harbor do USA i pokazano wówczas jedność w walce o demokrację, wolność przeciwko dyktatorze uosabianej wtedy przez Hitlera. To wyraźne nawiązanie do Ameryki jako „arsenału demokracji” – słowa z przemówienia Roosevelta w październiku 1940r. - dziś też USA są takim arsenałem demokracji i wolności.
Drugi wymiar to ten praktyczny, przede wszystkim polityczno-wojskowy. O tym gospodarczym oczywiście nie możemy jeszcze mówić, bo odbudowa Ukrainy dopiero się wydarzy. W tym praktycznym wymiarze prezydent Zełenski pojechał dogadać czy doprecyzować pewne rzeczy związane z dalszą strategią w wojnie z Rosją. Chodzi przede wszystkim o dostawę sprzętu ofensywnego, dronów, ale również konkretne zaplanowanie strategii taktycznej czy strategicznej, bowiem Ukraina prawdopodobnie obmyśla ofensywę w celu odbicia terenów na południe od Melitopola. Oczywiście temu właśnie będzie służyć wspomniany sprzęt, przede wszystkim broń ofensywna.
Mowa jest także o Patriotach, ale trzeba pamiętać, że mają one charakter systemu obronnego, przeciwrakietowego i przeciwlotniczego, a nie będą służyć odbijaniu terenów zajętych przez Rosjan.
Wizyta ma oczywiście również walor PR-owy czy propagandowy, gdzie Ukraina pokazuje swoją wdzięczność i prosi o pomoc. Prezydentowi Zełenskiemu zależy na tym, żeby sfotografować się z prezydentem Bidenem, ale działa to także w drugą stronę – to Waszyngton wykorzystuje tę wizytę, aby wysłać komunikat do świata, do Rosji i Chin: „Będziemy trwać nie tylko przy Ukrainie”. To ilustracja większego zjawiska, sygnał, że USA rzeczywiście zamierzają być tym arsenałem demokracji i angażować się w obronę nie tylko Ukrainy, ale także być może np. Tajwanu, jeśli dyktatorom przyszłoby do głowy, żeby siłą naruszać pewien ład stworzony 30 lat temu i na który wszyscy zgodzili się czy to w ONZ, czy w ramach OBWE, której członkiem była Rosja zanim została zawieszona w tej organizacji.
Mówił Pan o sygnale dla świata, także Rosji i Chin. A co z Berlinem czy Paryżem? Tym bardziej, że kanclerz Scholz oraz prezydent Macron wciąż troszczą się o „zachowanie twarzy” przez Putina. Prezydent Francji ocenił dziś, że wejście Ukrainy do NATO jest mało prawdopodobnym scenariuszem, ponieważ Rosja odebrałaby to jako dążenie do konfrontacji. Macron powtórzył także swoje słowa o „gwarancjach bezpieczeństwa” nie tylko dla Ukrainy, ale i dla Rosji.
Oczywiście, Amerykanie nie tylko przyjmują na siebie tzw. commitment, czyli zobowiązanie bezpieczeństwa, mówiąc, że będą stać przy Ukrainie, a co więcej prezydent Biden po raz pierwszy w historii relacji z Tajwanem powiedział wprost, że Waszyngton będzie bronić Tajwanu. To zupełnie nową strategię Stanów Zjednoczonych w podejściu już nie tylko do sojuszników, ale zagrożonych dyktaturą obszarów w strefie „szarej”. Amerykanie zamierzają, tak jak kiedyś, stosować politykę containmentu, czyli powstrzymywania uzurpatorów i dyktatorów, a nie tylko politykę bierną, resetu, dogadywania się czy appeasementu. Nie, będziemy mieli containment, a w razie czego również aktywne angażowanie się, tak jak np. w Wietnamie, w obronę pewnych stref wpływów.
Ale to również komunikat dla takich krajów jak Francja czy Niemcy: „Popieramy Ukrainę, a ci, którzy nie są z nami, może nie są przeciwko nam, ale nie mogą liczyć na jakiekolwiek szczególne względy”. Bezpieczeństwo Europy będzie prawdopodobnie kształtować się w Polsce, Ukrainie, naszej części Europy i wśród krajów, które chcą ze Stanami Zjednoczonymi aktywnie współpracować, a nie krytykować Stany Zjednoczone albo utrudniać współpracę i opowiadać głupoty 300 dni po rozpętaniu przez Rosję agresywnej, nielegalnej wojny w Ukrainie, mówić, że chcą dawać gwarancje bezpieczeństwa także agresorowi.
A przecież gwarancje bezpieczeństwa dla Rosji już były.
I wszyscy wiemy, jak to się skończyło
Zostały zapewnione w traktatach CFE, traktacie o otwartych przestworzach, Deklarację Paryską z listopada 1990 r.. Mieliśmy traktat INF podpisany przez Reagana i Gorbaczowa w 1987 r., a w 2014 r. został pogwałcony przez Rosję i de facto przestał obowiązywać w 2018 r. Liczne traktaty zostały pogwałcone głównie przez stronę rosyjską. INF wypowiedzieli Amerykanie, ale powodem tej decyzji był właśnie brak woli współpracy ze strony Rosji. Ten system runął, Moskwa zniszczyła go i chce na własnych zasadach wynegocjować nowe.
Nie ma jednak gwarancji bezpieczeństwa dla nowego systemu, ponieważ Rosja siłą chciała zmienić układ sił i pewien porządek oparty na tradycjach demokracji i samostanowienia. Rosjanie chcą wrócić do strefy wpływów, do tej polityki XIX-wiecznej, a na to nie ma i nie będzie przyzwolenia. Jest to komunikat płynący z Waszyngtonu do Rosji, Chin i świata.
A z Ukrainy płynie komunikat: „Jesteśmy wam wdzięczni, chcemy więcej (tj. broni ofensywnej) i będziemy walczyć za naszą i waszą wolność”. Niczym Kościuszko i Pułaski 200-300 lat temu, Zełenski będzie walczyć i walczy za naszą i waszą wolność.
Czy prezydent Biden – choć z dalekiego kraju, innego kontynentu – lepiej rozumie naszą część Europy niż sojusznicy z Zachodu, zwłaszcza Niemiec i Francji?
Nie ma wątpliwości, że tak. Jest to o tyle ciekawe, że prezydent Biden kiedyś wydawał się nastawiony na reset z Rosją. Kierował się takim idealizmem amerykańskiej polityki, z którym utożsamiany był np. Thomas Woodrow Wilson. Drugi nurt to realizm polityczny – twarda siła i walenie grubą pałką. Jak mawiał Theodore Roosevelt: „Mów miękko, ale w ręku trzymaj gruby kij”. Amerykanie dzisiaj mówią więc ładnie, ale w dłoni trzymają gruby kij. To realizm, ale nie kissingerowski, lecz taki, aby stosować siłę dla promowania demokracji. Stany Zjednoczone, trochę jak w Ewangelii wg św. Mateusza, byłyby takim promieniującym na świat miastem, światłem, tak jak myśleli pielgrzymi, kiedy 300 lat temu na Mayflower przybili do brzegów Stanów Zjednoczonych.
Z nieco skrajnego idealizmu Amerykanie przechodzą dzisiaj do realizmu politycznego. 50 lat doświadczenia Bidena w Kongresie i Senacie pokazuje, że jest to przywódca, który rozumie politykę zagraniczną, ponieważ proszę zauważyć, że USA nie dały od razu Ukrainie sprzętu ofensywnego. Ten sprzęt jest dozowany. W ten sposób jest czas na przygotowanie nie tylko amerykańskiej opinii publicznej, ale również części kongresmenów amerykańskich, także z Partii Republikańskiej, jak Chip Roy czy Marjorie Taylor Greene, takich trochę oszołomów, którzy chcą, aby Ameryka była izolacjonistyczna. Z kolei Adam Kinzinger, znany kongresmen z Illinois, Republikanin, popiera wręcz F-16 dla Ukraińców. Odwołuje się więc do tej reaganowskiej polityki republikańskiej. Bidenowi udało się więc pozyskać sojusz ponad podziałami. Również pomoc dla Ukrainy to jest sukces Bidena, trzeba być mu za to wdzięcznym, ponieważ pokazał, że nie będzie uciekał w jakiś reset, macronowską wizję „gwarancji bezpieczeństwa”. Będziemy budować sojusz ze Stanami Zjednoczonymi, które są dla nas w tej chwili jedynym poważnym partnerem na Zachodzie - nie tylko jeśli chodzi o potencjał wojskowy, ofensywny, ale również o zdroworozsądkowe podejście.
Francuzi i Niemcy nie są dla nas w tym momencie historii Europy partnerami, bo nie rozumieją sytuacji, unikają odpowiedzialności i ich polityka appeasementu doprowadzi tylko do tego, co mieliśmy we wrześniu 1939. To będzie polityka kawałkowania Europy i zabierania przez Putina, jeśli nie postawimy teraz bariery. Macron i Scholz tego nie rozumieją, bo chcą tylko robić kasę, a wiadomo, że będzie to wyłącznie sponsorowanie imperializmu rosyjskiego.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozm. Joanna Jaszczuk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/627375-wroblewski-zelenski-walczy-jak-kosciuszko-czy-pulaski