Po serii awarii minister obrony RFN Christine Lambrecht zdecydowała o wstrzymaniu zakupu dla Bundeswehry kolejnych bojowych wozów piechoty Puma. To jednak daje ministerstwu spokój tylko na chwilę, bo bez nowoczesnego uzbrojenia Niemcy mogą się znaleźć w trudnej sytuacji, gdy w Europie toczy się wojna – pisze we wtorek portal dziennika „Die Welt”.
Puma, która według zapewnień Bundeswehry miała być „najnowocześniejszym bojowym wozem piechoty świata zachodniego”, dopisała nowy rozdział do swojej 20-letniej historii pełnej usterek – czytamy na portalu.
„Potężna groźba”
Projekt Puma znajduje się na kluczowym etapie. Dopóki pojazd nie okaże się stabilny, nie będzie (zamówień) drugiej partii. Nasi żołnierze powinni móc polegać na solidnych i stabilnych systemach uzbrojenia w walce
— stwierdziła Lambrecht po rozmowach z dowódcami Bundeswehry i przedstawicielami przemysłu zbrojeniowego.
Wiadomość, skierowana do producentów Pumy - Rheinmetall i Krauss-Maffei Wegmann – że na razie nie będzie kolejnych zamówień na wozy tego typu, brzmi jak potężna groźba
— komentuje „Welt” i przypomina, że druga partia zamówienia w rzeczywistości obejmuje jedynie 50 pojazdów.
Do Bundeswehry trafiło już 350 Pum, z których „większość nie jest gotowa do użytku”; dokładnej liczby ministerstwo obrony nie ujawnia.
Pewne jest, że już za kilka dni, bo 1 stycznia, Niemcy przejmują dowodzenie nad VJTF, czyli siłami szybkiego reagowania NATO. Zeszłotygodniowe manewry w Muenster (Dolna Saksonia) pokazały, że sklasyfikowanie 40 z 350 Pum znajdujących się na wyposażeniu armii jako „zdatne do walki” zrobiono trochę za szybko – dodaje „Welt”.
Jak poinformował kilka dni temu dowódca 10. Dywizji Pancernej generał Ruprecht von Butler, wszystkie z 18 bojowych wozów piechoty Puma, które wzięły udział w manewrach, stopniowo ulegało awarii.
I to pomimo faktu, że były one użytkowane na poligonach na nizinach północnoniemieckich, bez nadmiernego obciążenia
— podkreślił Butler.
Dla Lambrecht jest to problem i to ogromny
— podkreśla „Welt”. Dla potrzeb VJTF można Pumy krótkookresowo zastąpić Marderami. Jednak ten „sprawdzony, ale stary” bojowy wóz piechoty może już nie spełniać wszystkich wymagań technicznych.
W dodatku kanclerz Niemiec Olaf Scholz podjął wobec NATO zobowiązania na dużą skalę, zapowiadając zapewnienie Sojuszowi do 2025 roku w pełni wyposażonej dywizji wojska. Cel ten przewiduje 266 bojowych wozów piechoty Puma i „nawet bez ostatnich usterek wydaje się to prawie niemożliwe do osiągnięcia” – zauważa „Welt”.
Minister Lambrecht zapowiedziała, że do końca przyszłego tygodnia zostanie przeprowadzona analiza sytuacji, w którą zaangażowany zostanie obok ministerstwa obrony i Bundeswehry także przemysł obronny. Szefowa resortu „najwyraźniej wciąż błądzi po omacku” – ocenia „Welt”. Wstępne ustalenia, dotyczące uszkodzeń Pum, wykazują bowiem różnorodne usterki – od zużytych zębatek po problemy z elektroniką.
Pierwszy kontrakt na opracowanie nowego bojowego wozu piechoty sięga jesieni 2002 roku, kiedy Peter Struck objął stanowisko ministra obrony po Rudolfie Scharpingu. Puma miała być następcą bojowego wozu piechoty Marder, będącego w użyciu od 1971 roku.
Potem nastąpiła klasyka niemieckich zakupów zbrojeniowych: siły zbrojne, biuro zaopatrzenia i politycy sformułowali zestaw wymogów, który miał uczynić z Pumy najnowocześniejszy bojowy wóz piechoty na świecie
— przypomina „Welt”. Prace „trwały dłużej, niż planowano i były droższe niż oczekiwano również dlatego, że należało przestrzegać wymagań niemieckiej biurokracji, a mianowicie bezpieczeństwa pracy”.
Puma miała być sprzętem wojskowym, ale przepisy cywilne również musiały znaleźć zastosowanie
— podkreśla „Welt”, i podaje przykłady:
we wnętrzu pojazdu zanieczyszczenie pyłem nie może przekraczać dopuszczalnego limitu dla kobiet w ciąży; jeśli właz jest otwarty, wieżyczka nie może się obracać, aby lufa działa nikogo nie uderzyła.
Jak wspomina „Welt”, „rosnące koszty i opóźnienia, wynikające z tego obłędu, wielokrotnie trafiały na pierwsze strony gazet i wywoływały oburzenie”, podobnie jak w przypadku wielu dużych projektów „korporacyjnych”. Tak mogło być jeszcze w czasie pokoju, jednak teraz, gdy w Europie toczy się wojna sytuacja wygląda inaczej.
Bundeswehra mogłaby zostać w sytuacji alarmowej wezwana do obrony obszaru w ramach NATO. A więc nie można po raz kolejny przejść do porządku dziennego, jeśli Puma okazuje się być wciąż problemem, 20 lat po rozpoczęciu projektu
— podsumowuje „Welt”.
W Niemczech bez postępu
W Niemczech proces uzbrojenia nie posuwa się od dziewięciu miesięcy, które minęły od zapowiedzi Przełomu (Zeitenwende) przez kanclerza Olafa Scholza. Tymczasem sąsiednia Polska już od początku wojny na Ukrainie uzbraja się w szybkim tempie. Warszawa odnosi sukces, bo ma inne podejście do zakupów, niż Berlin – podkreśla portal dziennika „Die Welt”.
Minister obrony narodowej RP Mariusz Błaszczak uroczyście przekazał w ubiegłym tygodniu 11. Mazurskiemu Pułkowi Artylerii 24 armatohaubice K9 – pierwsze egzemplarze uzbrojenia, które dotarły w ramach zamówienia z Korei Płd. Podczas wystąpienia szef MON poinformował o przekształceniu stacjonującego w Węgorzewie pułku w 1. Mazurską Brygadę Artylerii.
Tutaj, w północno-wschodniej Polsce, haubice będą w nagłym przypadku odpierać ataki z rosyjskiego Kaliningradu. Polska chce być na to przygotowana
— pisze „Welt”. Kilka dni przed przekazaniem ich wojsku, haubice K9 i inne elementy uzbrojenia, w tym dziesięć czołgów podstawowych K2, odebrał w gdyńskim porcie prezydent Andrzej Duda.
Bardzo często w takich sytuacjach, kiedy przychodzi dostawa zamówienia, mówi się, że długo na to czekaliśmy. Z wielką satysfakcją chcę podkreślić, że na ten dzień nie czekaliśmy długo
— podkreślił szef państwa.
Duda podsumował to, co jest teraz postrzegane z pewnym zdziwieniem, ale i z uznaniem zagranicą: będąca blisko frontu Polska uzbraja się w tempie, któremu nie dorównuje żaden inny kraj NATO i to bez ogłaszania „Zeitenwende”
— zauważa „Welt”. Gdy w Niemczech komisja budżetowa Bundestagu dopiero w grudniu zatwierdza decyzje o zakupach wyposażenia dla Bundeswehry ze specjalnego funduszu, a kanclerz Scholz „pospiesznie godzi się na zwołanie szczytu zbrojeniowego przez przedstawicieli branży” to Polska „jest już o wiele dalej”.
Jak przypomina „Welt”, Polska w lipcu podpisała pierwsze umowy ramowe z południowokoreańskimi firmami zbrojeniowymi Hyundai Rotem i Hanwha Defence, a już w grudniu pierwsze czołgi i haubice przekazano polskim siłom zbrojnym. Do 2026 roku ma zostać zakończona dostawa ponad 1000 czołgów podstawowych, a także 648 haubic, 48 myśliwców F-50 i 288 wyrzutni rakiet Chunmoo K239.
Umowa z Koreą Południową obejmuje transfer technologii oraz budowę zakładów produkcyjnych w Polsce
— podkreśla „Welt”.
Polska uważana jest za najważniejszego europejskiego sojusznika Ukrainy. Od początku rosyjskiego ataku przekazała armii ukraińskiej kilkaset czołgów podstawowych, nowoczesnych haubic, innego ciężkiego sprzętu oraz dronów.
Z punktu widzenia władz w Warszawie, szczególnie ważne staje się więc szybkie uzupełnianie zasobów
— wyjaśnia „Welt”. Jak dodaje, „nie wszystkie nabytki odpowiadają wymaganiom polskiej armii”, jednak polski MON „zdecydował się na zakup tego, co jest dostępne nie tylko w Korei Południowej, ale także w USA”.
Polscy żołnierze już odbywają szkolenia na amerykańskich czołgach Abrams. Pentagon właśnie zatwierdził dostawę 116 używanych czołgów tego typu. 250 kolejnych, w najnowocześniejszej wersji, będzie powstawać, a pierwszy trafi jeszcze w tym roku
— informuje „Welt”. Amerykanie zapewniają też duże ilości amunicji.
Po raz pierwszy Stany Zjednoczone będą sprzedawać za granicę pociski przeciwpancerne M829 lub amunicję ze zubożonym uranem
— dodaje „Welt”.
Jak zauważa portal, Polska „stała się kluczowym punktem dostaw broni z Zachodu na Ukrainę i można przewidzieć, że wkrótce będzie mieć największą i najpotężniejszą armię konwencjonalną w UE. Jeszcze przed wybuchem wojny Polska uchodziła za wzorowego ucznia NATO, gdyż przekroczyła cel dwóch procent (PKB)”. W 2023 roku wydatki Polski na obronność mają stanowić 3 proc. produktu krajowego brutto.
„Welt” pisze też o głosach krytyków uważających, że zbyt wiele rodzajów kupowanego uzbrojenia „może stanowić wyzwanie logistyczne dla armii”.
Nawet w Polsce, której armia cieszy się prestiżem, w najbliższych latach może być trudno znaleźć odpowiednią kadrę. W jednym jednak obóz rządzący, opozycja i eksperci są zgodni: trzeba się dozbrajać i to szybko
— podsumowuje portal niemieckiej gazety.
gah/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/627114-problemy-niemiec-die-welt-jako-przyklad-wskazuje-polske