Nowy serbski rząd jest zdecydowanie prorosyjski, co świadczy o tym, że prezydent Aleksandar Vučić nie rezygnuje z prowadzonej przez siebie polityki bliskich związków Belgradu z Moskwą.
Jest to przeważnie jednomyślna ocena analityków komentujących wydarzenia polityczne na Bałkanach, po ogłoszeniu przez Vučicia nowych nominacji w aparacie państwowym.
Długie formowanie rządu
Nowy rząd Serbii powstał aż 6 miesięcy po zwycięstwie wyborczym Vučicia i jego Serbskiej Partii Postępowej. Ana Brnabić pozostaje premierem rządu, ale najwyraźniej to tylko tymczasowe rozwiązanie.
CZYTAJ TAKŻE: Rosyjski przyjaciel na Bałkanach. „Serbię i Rosję łączą głębokie więzy historyczne i kulturowe, wzmocnione wiarą prawosławną”
Powodem absurdalnie długiego oczekiwania było właśnie napięcie, w jakim Vučić znajdował się od dłuższego czasu.
Serbski prezydent od lat prowadzi politykę między Zachodem a Wschodem. Z jednej strony Serbia jest kandydatem do członkostwa w UE, z drugiej jest bliskim sojusznikiem reżimu Putina. Po agresji na Ukrainę taka polityka symetrii staje się coraz trudniejsza do prowadzenia. Coraz częściej pojawiają się komentarze z Unii Europejskiej, że kraj kandydujący do członkostwa w Unii powinien przestać być finansowany przez Brukselę z powodu unikania sankcji gospodarczych wobec reżimu Władimira Putina.
Z drugiej strony Serbia jest również pod presją jej sojuszników Rosji i Chin, ponieważ jej przedstawiciele głosowali w ONZ za wykluczeniem Rosji z Rady Bezpieczeństwa i potępieniem rosyjskiej agresji na Ukrainę.
Z tego powodu zarówno Zachód, jak i Wschód czekały na to, kogo Vučić mianuje w nowym rządzie.
Dziś moskiewska gazeta „Kommiersant” napisała o nim, że „jest skierowany na wschód”. Główną nominacją, która to potwierdza, jest nowy minister spraw zagranicznych Ivica Dačić. To szef Serbskich Socjalistów, koalicjanta SNS-u. Były bliski współpracownik zbrodniarza Slobodana Miloševicia, zdecydowanie sprzeciwia się sankcjom wobec Rosji.
Czystka w partii
W tym samym czasie Vučić „pozbył się” kilku polityków z jego bliskiego otoczenia, określanych mianem „prozachodnich”. Przede wszystkim jest to Zorana Mihajlović z SNS, która w poprzednim rządzie jako wicepremier domagała się od Serbii wprowadzenia sankcji wobec Rosji.
W tym samym czasie Aleksandar Vulin, polityk oceniany jako główny człowiek Rosji w Serbii, nie wszedł do rządu, ale został mianowany na inne, zdaniem niektórych nawet ważniejsze, stanowisko. Vulin, który tego lata odwiedził Moskwę i wspierał politykę Kremla, zostanie pierwszym człowiekiem Agencji Bezpieczeństwa Informacji, czyli będzie nadzorował aparat wywiadowczy.
Vučić stoi przed dwoma trudnymi żądaniami, które stawia mu Zachód. Jedno odnosi się do wprowadzenia sankcji wobec Rosji, a drugie do uznania Kosowa, byłej serbskiej prowincji, obecnie niepodległego państwa.
Wojna na Ukrainie sprawiła, że Unia nie chce dopuścić do powstania kolejnego zapalnego punktu w Europie i próbuje zapobiec dalszej eskalacji na Bałkanach.
Nie jest jasne, na ile serbski prezydent zdaje sobie sprawę, że jego pole manewru jest ograniczone.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/625022-serbia-ma-nowy-rzad-jest-prorosyjski