Wczoraj zastanawiałem się, omawiając raport brytyjskiego think tanku strategicznego RUSI, czy Rosjanie mogli wygrać wojnę na Ukrainie tak jak planowali, czyli w ciągu pierwszych 10 dni. Dziś więcej uwagi poświęcę pierwszym dniom konfliktu poszukując odpowiedzi, dlaczego nie wygrali? Co spowodowało, że zamiast defilady zwycięstwa w Kijowie Moskale musieli w niesławie wycofać się z przedmieścia ukraińskiej stolicy?
CZYTAJ TAKŻE: Czy Rosjanie mogli wygrać wojnę z Ukrainą? „Moskale mieliby 300 tysięczną armię na naszych granicach”
Kilka „osobliwości”
Wojna rozpoczęła się od rosyjskich uderzeń lotniczych i rakietowych na cele o znaczeniu strategicznym, przede wszystkim chodziło o zniszczenie ukraińskiego potencjału w zakresie lotnictwa i obrony przeciwlotniczej, ale także centra podejmowania decyzji, zarówno wojskowych jak i politycznych oraz bazy i składy magazynowe. Równolegle w dużej skali użyto środków walki radioelektronicznej, po to aby „oślepić” i zdezorganizować ukraińską obronę. W pierwszej fazie, przez dwa tygodnie po 24 lutego, Moskale właściwie nie atakowali infrastruktury komunikacyjnej. Jak piszą Autorzy raportu, działanie rosyjskich sił zbrojnych było zgodne z ich doktryną wojenną, jednak zwracają oni uwagę na kilka „osobliwości”. Otóż o ile cele o charakterze wojskowym zostały przez Rosjan prawidłowo zidentyfikowane i zaatakowane, co nie oznacza, że zniszczone, to generalnie w pierwszych dniach nie przeprowadzano uderzeń z powietrza na ukraińskie związki taktyczne. Co więcej sposób ataków przy użyciu lotnictwa i sił rakietowych był szczególny – w pierwszy rzędzie uderzano na cele znajdujące się w głębi pozycji ukraińskich, a dopiero później, w drugiej i kolejnych fazach, koncentrowano ogień na celach bliżej linii styczności wojsk. Te dwie „osobliwości” spowodowały, że ukraińskie związki taktyczne wokół Kijowa były właściwie w pierwszych godzinach od rozpoczęcia wojny nie objęte rosyjskimi uderzeniami.
Ponieważ jednak elementy taktyczne były najbardziej mobilne – argumentują Autorzy raportu - to sekwencjonowanie (celów – MB) zmaksymalizowało czas dostępny na przemieszczenie elementów taktycznych.
Co więcej zawiodła u Rosjan aktualizacja celów i ocena skuteczności prowadzonego ognia. Cel trafiony uważano za zniszczony, co otwierało stronie ukraińskiej szerokie pole do stosowania decepcji (oszustw, zmylenia przeciwnika) a także wykorzystania elementu rozśrodkowania sił i tworzenia atrap, celów pozorowanych. Rosjanie nie byli w stanie, nawet mimo posiadania zaawansowanych, kosmicznych, systemów rozpoznania ocenić prawidłowo skali zniszczeń po stronie ukraińskiej, co w efekcie powodowało po ich stronie nadmierne zużycie posiadanych środków walki. Jednak w pierwszych godzinach wojny udało im się uzyskać kontrolę nad ukraińską przestrzenią powietrzną, doprowadzić do „oślepnięcia” w wyniku użycia systemów walki radioelektronicznej obrony powietrznej i zniszczyć znaczną część stacjonarnych systemów, czego nie można powiedzieć o mobilnych. Jak dowodzą Autorzy raportu ukraiński obrona powietrzna przestała działać jako spójny system, skuteczność przechwytywania rosyjskich rakiet wynosiła 12-18 proc. (w drugiej fazie wojny wzrosła do 40-60 proc.), co oznacza, że Moskale byli bliscy zdobycia pełnej kontroli nad ukraińską przestrzenią powietrzną, a właściwie, krótkookresowo, ją mieli. Całkowicie udało się im ją zlikwidować na południu, na Chersońszczyźnie i w okolicach Mikołajowa.
Równolegle Rosjanie przystąpili do niszczenia ukraińskiego systemu dowodzenia. Nie chodzi w tym wypadku wyłącznie o atakowanie sztabów i punktów dowodzenia, choć to też miało miejsce i użyci zostali w tym celu żołnierze rosyjskich jednostek specjalnych. Wszyscy wysocy rangą oficerowie ukraińscy otrzymali w czasie dwóch pierwszych dni wojny sms-y z wezwaniem do zaniechania oporu i zapewnieniami, że cele wojenne Rosji nie dotyczą państwa ukraińskiego a jedynie chodzi o ekipę Zełenskiego. Elementem tej zorganizowanej kampanii był również publiczny apel Putina sformułowany przez niego w drugim dniu wojny i adresowany do ukraińskiego korpusu dowódczego, aby wojskowi obalili ekipę Sługi Narodu i przystąpili do rokowań z Rosją. W tym obszarze Moskale również popełnili błąd, źle oceniając gotowość wyższego dowództwa sił zbrojnych Ukrainy do oporu. Liczyli na powtórzenie reakcji zaobserwowanych w 2014 roku na Krymie, ale ich rachuby okazały się błędne.
Krytyczną słabością rosyjskiej kampanii uderzeniowej była ocena wyrządzonych szkód – piszą Autorzy raportu, a pamiętajmy, że mowa jest o pierwszych 48 godzinach. - Po pierwsze, wydaje się, że rosyjska armia zakładała, że jeśli akcja została zlecona i przeprowadzona to oznacza to skuteczne rażenie celu, chyba że istniały bezpośrednie dowody przeciwne. Wydaje się, że potwierdzenie skuteczności uderzenia w nieproporcjonalnym stopniu opierało się na trzech rodzajach danych: potwierdzeniu od pilotów, że trafili w cel; potwierdzeniu z rosyjskich satelitów, że strona wykazała uszkodzenia; oraz potwierdzeniu z rozpoznania radioelektronicznego (SIGINT), że Ukraińcy zgłosili uderzenie i uszkodzenie sprzętu.
Te braki spowodowały, że w istocie rosyjskie siły zbrojne przeceniły skalę strat ukraińskich w pierwszej fazie wojny i nie doceniły zdolności do odzyskania koordynacji, łączności i w efekcie zdolności bojowej zdezorientowanych i izolowanych w pierwszych godzinach walk formacji ukraińskich. Niedocenienie przeciwnika i przecenienie zadanych mu strat spowodowało też, że dowództwo rosyjskie obrało bardziej ryzykowaną strategię działania, co miało się w kolejnych dniach boleśnie na Moskalach zemścić. Dążąc do złamania woli oporu, do zdezaktywowania (zniszczenia) centrum podejmowania decyzji (administracja Zełenskiego) Moskale rozpoczęli forsowny marsz na wszystkich głównych kierunkach operacyjnych, pozostawiając na swoich tyłach (np. kierunek na Sumy) znaczące siły ukraińskie. Przecenianie skali strat w sprzęcie po stronie ukraińskiej spowodowało też w ciągu pierwszych 72 godzin, że Rosjanie nie spodziewali się oporu w zakresie obrony przeciwlotniczej. W efekcie zachowane przez Ukraińców zdolności w tym zakresie w połączeniu ze sprawnym użyciem przez nich systemów przenośnych (MANPADS) zdezorientowało i zdezorganizowało rosyjskie operacje powietrzne i utrudniło wsparcie dla szybko przemieszczających się sił lądowych. Zła ocena stanu gotowości bojowej przeciwnika skłoniła Rosjan również do użycia w większym niż należało stopniu sił powietrzno-desantowych, które lekko uzbrojone nie nadają się do atakowania bronionych pozycji. To jest właśnie przypadek desantu na lotnisko Hostomel pod Kijowem, które próbowano zając w ataku dwóch fal śmigłowców (każda po 10 maszyn). Dwie maszyny zostały zniszczone przy użyciu systemów przenośnych, co poprawiło morale strony ukraińskiej, a wysadzony desant nie dysponując ciężkim sprzętem został w krótkim czasie zniszczony przez ukraińską artylerię.
Wyjaśnienia wymaga – piszą Autorzy raportu - postępowanie rosyjskich wojsk lądowych w pierwszych trzech dniach wojny, które znacznie odbiegało od przedwojennych oczekiwań, ich rozkazów i doktryny. Ze względów bezpieczeństwa operacyjnego (chęć uzyskania efektu zaskoczenia – przyp. MB) rozkazy zostały rozesłane do większości jednostek dopiero na 24 godziny przed inwazją. W rezultacie rosyjskim żołnierzom brakowało amunicji, paliwa, żywności, map, właściwie nawiązanej łączności i, co najważniejsze, jasnego zrozumienia na poziomie taktycznym, w jaki sposób ich działania wpisują się w ogólny plan.
W tym miejscu eksperci, którzy przygotowali raport formułują też bardzo ciekawą, choć kontrowersyjną tezę. Otóż ich zdaniem „konwencjonalny militarny element inwazji miał raczej służyć bardziej jako wspierająca demonstracja siły niż główny wysiłek, rosyjskim jednostkom nakazano przemieszczać się w kolumnach marszowych i ominąć jednostki ukraińskie. Wielu rosyjskich żołnierzy przybywało do miast bez załadowanej broni. W większości nie spodziewali się ciężkich walk”. Zawiodło też rozpoznanie, rosyjscy dowódcy na szczeblu taktycznym mieli nieaktualne mapy, nie wiedzieli gdzie się znajdują, nie znali przebiegu dróg i topografii terenu. Strona rosyjska, co zadziwiające, nie miała też rozpoznania w zakresie sieci hydrologicznej, co umożliwiło Ukraińcom zorganizowanie oporu, np. przez podniesienie poziomu wody w rzeczce Irpin o 70 cm w wyniku spuszczenia wody ze zbiornika na północ od Kijowa, która stała się w rezultacie trudną do pokonania przeszkodą.
Trzy kluczowe decyzje
W tym czasie, a mowa o decydujących pierwszych 72 godzinach wojny, dowództwo ukraińskie podjęło 3 decyzje, które okazały się kluczowe dla końcowego wyniku. Po pierwsze, znaczną część ukraińskich sił specjalnych z innych kierunków operacyjnych przerzucono na oś Homelską (prawy brzeg Dniepru). Po drugie udało się ogłosić i przeprowadzić mobilizację. Masowy odzew rezerwistów spowodował, że szybko nowe brygady zmechanizowane zaczęły docierać na linię frontu i stopniowo zmieniać korelację sił, która jednak nadal była zdecydowanie na korzyść Rosjan. Po trzecie zmobilizowani zostali przez dowodzącego obroną Kijowa generała Syrskiego kadeci i kadra szkół wojskowych, co pozwoliło szybko wystawić dodatkowe siły. 1 Brygada Pancerna ukraińskich sił zbrojnych działająca w okolicach Czernichowa, została „ominięta” przez siły rosyjskie i praktycznie otoczona, z pewnością była izolowana, ale nadal utrzymała zdolność bojową, co w kolejnych dniach miało zasadnicze znaczenie. Siły ukraińskie w Donbasie powstrzymywały Moskali, ale głównym celem tych ostatnich, na tej osi, było przede wszystkim wiązanie potencjału ukraińskiego, co się udawało. Na południu Ukrainy Rosjanie działali nie napotykając właściwie większego oporu z którym spotkali się dopiero na przedmieściach Mikołajowa, po tym jak stronie ukraińskiej udało się przegrupować i uporządkować linie obrony. W tej fazie wojny, dla rozwoju wydarzeń w kolejnych dniach, kluczowym okazało się niepowodzenie rosyjskich sił specjalnych, które próbowały wysadzić desant nieopodal Odessy przygotowując większą operację w tym zakresie i przede wszystkim rezultat bitwy o Kijów.
Stan psychiki
Oceniając generalną sytuację w 72 godziny od rozpoczęcia wojny Autorzy raportu piszą:
Z powyższego należy zauważyć, że Rosjanie osiągnęli zaskoczenie i udało im się doprowadzić do bardzo korzystnego stosunku sił na głównych osiach natarcia. W drugim dniu konfliktu w ukraińskich siłach zbrojnych panował niepokój co do możliwości powstrzymania natarcia z kierunku Homla (prawy brzeg Dniepru).
Aby zrozumieć dlaczego Rosjanie ostatecznie utknęli Autorzy raportu proponują poświęcić więcej uwagi „stanowi psychiki” najeźdźców na poziomie taktycznym, czyli w jednostkach liniowych. Byli oni pozbawieni orientacji w terenie, mieli ograniczoną łączność, systemy dowodzenia nie działały sprawnie a z każdą godziną tężał opór strony ukraińskiej i to w sytuacji kiedy tego oporu miało nie być. Nie tylko nie spodziewali się ciężkich walk, a ich kolumny marszowe zaczęły być coraz częściej skutecznie atakowane, ale również nie otrzymywali nowych rozkazów. Silnie scentralizowana kultura dowodzenia w rosyjskiej armii nie sprzyjała też inicjatywie dowódczej i powodowała zatrzymanie się kolumn w oczekiwaniu na dalsze instrukcje. Jak piszą:
Siły ukraińskie były omijane i często walczyły z kolumnami nieprzygotowanych wojsk rosyjskich. Nawet bez rozkazów od wyższego dowództwa oczywistym było, że bezpośrednie zadania dla tych jednostek na poziomie taktycznym są jasne i nie budzą wątpliwości.
Ukraińscy żołnierze wiedzieli, że mają niszczyć rosyjskie kolumny marszowe, a Rosjanie nie mieli niezbędnych rozkazów i w związku z tym często nie wiedzieli co robić. W efekcie inicjatywę na poziomie taktycznym przechwyciła strona ukraińska.
Trzeciego dnia od rozpoczęcia inwazji strona rosyjska zrozumiała, jak argumentują Autorzy raportu, że ich plany operacyjne nie są realizowane a cała kampania „idzie źle”. Ukraińska obrona przeciwlotnicza odzyskała po pierwszym szoku zdolność do działania, co spowodowało, że wsparcie rosyjskich sił lądowych z powietrza było niedostateczne, opór tężał, na tyłach szybko przemieszczających się kolumn pozostały znaczące siły ukraińskie, które utrzymały zdolność do działania. Nie udało się przechwycić lotniska Hostomel, które miało stać się głównym rosyjskim hubem logistycznym i miejscem z którego operujące siły rosyjskie miały przypuścić przesądzający wyniki wojny szturm na Kijów. Co więcej, ukraińskim jednostkom specjalnym udało się zneutralizować w całości zagrożenie ze strony rosyjskich grup dywersyjnych działających w Kijowie (wg. szacunków było to 3 tys. żołnierzy), który zadaniem było zdobycie budynków rządowych i unieszkodliwienie kierownictwa państwa.
Już szóstego dnia od rozpoczęcia inwazji, jak mówił w wywiadzie dla The Time, generał Załużny bitwa o Kijów była wygrana, choć zmuszenie Rosjan do wycofania się zajęło stronie ukraińskiej jeszcze kilka tygodni. Autorzy raportu, zanim skoncentrowali swoją uwagę na formułowaniu głównych wniosków, w tym tych które z przebiegu kampanii lądowej powinni wyciągnąć dowódcy państw NATO-wskich, napisali, że generał Aleksander Czajka, dowodzący rosyjskim Zgrupowaniem Wschód atakującym z kierunku Homla, kiedy odbudował swoją świadomość sytuacyjną (co stało się dopiero w marcu) stanął wobec dylematu. Albo próbować przebijać się przez umocnione już w tym czasie linie obrony strony ukraińskiej i zdobyć kontrolę nad liniami komunikacyjnymi na zachód od Kijowa, albo wycofać się nie ryzykując okrążenia. Nie był w stanie podciągnąć niezbędnego potencjału artyleryjskiego, a tym dysponowała strona ukraińska, nie był w stanie też uzyskać wsparcia z powietrza. Kijów nie został opanowany „od środka”, zaopatrzenie stawało się coraz trudniejsze, bo opór strony ukraińskiej rósł. Próbował realizować pierwszy scenariusz, ale w obliczu ciężkich strat i ryzyka okrążenia Moskalom pozostało tylko wycofanie się, po to aby uchronić choćby część potencjału wojsk zaangażowanych w atak na kierunku kijowskim. Bitwa o ukraińską stolice była przegrana.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/624873-dlaczego-rosjanie-przegrali-bitwe-o-kijow