Po dziesięciu dniach od wybuchu w Przewodowie można mieć już pewność, że rząd postąpił słusznie zachowując w pierwszych godzinach po tragedii powściągliwość w informowaniu o niej, a zwłaszcza o przyczynach wybuchu i sprawcach. Associated Press zwolniła dziennikarza, który puścił w świat depeszę sugerującą, że Rosja zaatakowała Polskę.
Ledwie jeden dzień opozycja i jej media zachowały spokój po tym, jak doszło do tragicznego wybuchu rakiety w Przewodowie. Jak tylko minęły pierwsze obawy, że Rosja mogła zaatakować Polskę, czy to celowo, czy nieintencjonalnie, zaczęły sypać się słowa krytyki pod adresem rządu. Pomińmy te zupełnie groteskowe oskarżenia, iż Polska jest bezbronna wobec ataków, i że rakieta, która leciała nad terytorium naszego kraju około 3 sekundy nie została strącona. Nie dało się bronić niedorzeczności tych twierdzeń, więc skoncentrowano się na zarzutach dotyczących sposobu informowania o tragedii. A to, że za późno, a to, że za mało zdań etc. Szymon Hołownia wystąpił nawet z własnym scenariuszem i pokazał jak on sceny powiadamiania o wybuchu by odegrał. Wszystkich by niewątpliwie swym słowotokiem uspokoił.
Dziś wiadomo, że powściągliwość była najrozsądniejszym zachowaniem. I są już na to dowody. Właśnie Agencja Associated Press zwolniła swego dziennikarza, który jako pierwszy informował i sugerował że Rosja zaatakowała Polskę przez co niemal wywołał panikę, (doszło nawet do tąpnięcia euro i złotego). Po nim informację powieliły światowe media i tak zaczęto spekulować, czy nie wybuchnie wojna światowa.
Okazało się, że dziennikarz Associated Press, James LaPorta co najmniej część swych informacji zmyślił. Napisał on bowiem, że anonimowe źródło w wywiadzie poinformowało go, że dwie rosyjskie rakiety wybuchły w Polsce zabijając dwie osoby. Okazało się, że owe anonimowe źródło w amerykańskim wywiadzie albo nie istnieje, albo podało zupełnie niezweryfikowana informacje, a LaPorta bezmyślnie i szybko ją powielił.Tekst sugerował, że Rosja zaatakowała Polskę. Po agencji sugestie powieliła reszta mediów.
Aby mieć pewność, że nasze doniesienia są dokładne, uczciwe i oparte na faktach, przestrzegamy i egzekwujemy te standardy, w tym dotyczące korzystania z anonimowych źródeł. W przypadku naruszenia naszych standardów musimy podjąć kroki niezbędne do ochrony integralności doniesień
podała agencja informując o zwolnieniu swego dziennikarza.
Dziś już wiadomo, że chodziło nie tyle o rosyjskie pociski, co w Rosji wyprodukowane, a wystrzeliła je ukraińska obrona. Śledztwo nadal trwa, więc dokładnych informacji co do tego, jak doszło do tragedii nie mamy.
Tak, czy owak po doniesieniach LaPorty w mediach rozpoczął się wyścig o to kto szybciej i bardziej krzykliwie newsa sprzeda. Posypały się więc na zagranicznych portalach doniesienia: „Rosja zaatakowała Polskę”, „Rosja rozpoczęła wojnę z NATO”, „Świat na krawędzi wojny nuklearnej” etc. Wszelkie sprostowania były już rzeczą wtórną.
Kto, jak, w jakich sekwencjach czasowych informował, czy panikę siał pewnie jest dokładnie analizowane przez odpowiednie służby. W całym zamieszaniu wywołanym tragedią najistotniejsza jest odpowiedzialność. Tej media zachować nie muszą. Mogą pleść co chcą, najwyżej ktoś jak LaPorta pracę straci, ktoś opublikuje sprostowanie i na tym się skończy. Podobnie swobodniej mogą sobie poczynać politycy, czy urzędnicy w innych krajach, w tym przypadku głownie w USA. To nie w Ameryce wybuchnie panika, to nie tam ludzie rzucą się na bankomaty, czy ustawią w kolejkach pod stacjami benzynowymi. Można sobie coś powiedzieć, potem poprawić, doprecyzować, powystępować, w światłach kamer się ogrzać.
Zupełnie inna jest sytuacja rządu kraju, na terenie którego dochodzi do takiej tragedii. Można sobie post factum opowiadać, że nie takie zdanie wygłoszone przez nieodpowiednią osobę, o złej godzinie etc. Dziś jednak widać, że powściągliwość rządu Polacy kupili i do żadnej paniki nie doszło. Nikt nie rzucił się do sklepów towary wykupywać. Nie zmienią tego opowieści polityków opozycji, że wszyscy mieszkańcy Województwa Lubelskiego do nich zadzwonili z przerażeniem. Histeryczne, gorączkowe wrzaski to dobre są na demonstracje, a nie w sytuacjach gdy za państwo się odpowiada. Wielu polityków i dziennikarzy ośmieszyło się prezentując bezmyślność i nadpobudliwość.
Tragedia, jakkolwiek to okrutnie nie zabrzmi ma tez niestety praktyczny wymiar. Dokonywany jest przegląd procedur, wojskowych jak i administracyjnych, ujawniane są słabe punkty w systemie. Państwo polskie przechodzi ćwiczenia.
Panika na Kremlu
W tej tragedii jest też jeszcze jeden, bardzo optymistyczny aspekt. Pokazuje wręcz stan niemal histerii w jakiej są moskalskie elity. Po wybuchu pojawiły się doniesienia, iż wśród najbliższego otoczenia Putina wybuchła panika, i że służalcy reżimu gotowi są obalić swego rusistowskiego cara. Że najzwyczajniej chciano go zabić, czy w jakikolwiek sposób pozbawić władzy. Jego służalcy boją się, że doprowadzi ich i Moskowię do zagłady.
Do wszelkich opowieści zza murów Kremla należy podchodzić z wielką ostrożnością. Może to była prawda, a może zwykłe kłamstwa, zmyślenia, koloryzowane bajania. Jest jednak coś, co mogliśmy sami zobaczyć. Oto czołowi propagandziści reżimu jak Sołowiow, Skabiejewa, czy Simonian prowadzili swe programy na żywo w dniu tragedii w Przewodowie i ledwo byli w stanie ukryć swój strach. Kiedy jeszcze nie było wiadomo dokładnie co się stało obowiązująca wersją było to, że Rosja napadła na Polskę, czyli na NATO. Przerażeni propagandziści na tle wyświetlanych tytułów z zachodnich mediów internetowych „Rosyjskie rakiety uderzyły na Polskę”, „Atak Rosji na państwo NATO” etc zastanawiali się czy Rosja weszła w wojnę całą potęgą Sojuszu. Skabiejewa ze strachem w oczach, niepewnie pocieszała gości swego programu, że chyba NATO nie zaatakuje Rosji w odwecie za zbombardowanie suszarni zboża. Wszystkim propagandzistom, którzy maja gęby pełne butnych i plugawych słów było miękko. Oni naprawdę myśleli, że Rosja mogła napaść na Polskę, że ich pan - Putin jest na tyle szalony, że mógł to zrobić. Tylko on bowiem mógł odpowiedni rozkaż wydać. Ewentualnie jeszcze jakiś kompletnie uchlany ruski generał i to byłaby optymistyczna wersja wydarzeń.
Dzień później, gdy już jasne było, że pociski najprawdopodobniej wystrzeliła Ukraina wróciła codzienna, obrzydliwa buta. Padły nawet szyderstwa, że teraz NATO w odwecie wypowie wojnę Ukrainie i zbombarduje Kijów. Wrócili do swej zwykłej rusistowskiej, goebbelsowskiej retoryki. Dzień wcześniej ledwie skrywali swój strach. Programy putinowskiej propagandy na pewno są dogłębnie analizowane. Mogą być bardzo dobrą wskazówką co do nastrojów, stanu morale jakie panują w ponurych bunkrach Kremla.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/623381-przewodow-amerykanski-siewca-paniki-zwolniony-z-agencji-ap