„Sytuacja absolutnie się zmieni po odejściu Putina, zatem nie ma co mówić, że będzie to dwadzieścia lat. Od 2014 roku minęło trochę czasu, ale mamy teraz zupełnie inne stanowisko Zachodu w sprawie tzw. operacji specjalnej. Daję zatem gdzieś 2-3 lata. Zakończenie działań militarnych to jest jedno, a dogadanie się w kwestii pokoju to druga kwestia. Wojsko będzie na pozycjach dopóki się politycy nie dogadają. Jest pytanie, czy obie strony zgodzą się na to, co np. międzynarodowy arbitraż może wprowadzić i nakazać do realizacji” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl gen. Jarosław Kraszewski, były p. o. szefa Wojsk Rakietowych i Artylerii Wojsk Lądowych, b. dyrektor Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi w BBN, zapytany o możliwy termin zakończenia wojny na Ukrainie.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Wojska rosyjska wycofują się na lewą stronę Dniepru. Prawdopodobnie niebawem cały obszar po prawej stronie rzeki zostanie zajęty przez wojska ukraińskie. Jak Pan interpretuje decyzję Rosjan o wycofaniu się z tego terenu? Dla niektórych może to wyglądać zaskakująco.
Gen. Jarosław Kraszewski: To może wyglądać zaskakująco, ale Rosjanie i tak tam ponieśli duże straty. Wiedzą też, że walki w mieście zawsze idą w parze z ogromnymi stratami. Po trzecie, co chyba jest najważniejsze, dla Rosjan kluczowe jest teraz umocnienie się na lewym brzegu Dniepru i uniemożliwienie Ukraińcom kontynuowania kontrofensywy w kierunku na Krym i zdobycia przyczółków do tego, by stworzyć sobie możliwość dojścia na Krym. Wiadomo, że Ukraińcom bardzo ciężko będzie pokonać taką przeszkodę, jaką jest Dniepr, a jeszcze ciężej będzie to zrobić, jeśli na przeciwnym brzegu rzeki będą umocnione pozycje zajęte przez przeciwnika.
Pojawiły się takie doniesienia, że rosyjski odwrót z prawego brzegu Dniperu spowodowany jest tym, że Ukraińcy skutecznie niszczyli rosyjskie linie zaopatrzeniowe w tym rejonie. Jednak utrzymanie samego Chersonia wydaje się mieć też spore znaczenie polityczne, propagandowe.
To kolejny przykład na to, że Rosjanie absolutnie nie realizują celów, które przed sobą postawili. Zdobycie Chersonia Ukraińcy na pewno wykorzystają propagandowo jako kolejne zwycięstwo. Nie nazywałbym tego jednak do końca porażką Rosjan – broń Boże, żeby ktoś odebrał, że bronię teraz Ruskich – ale to będzie chytry manewr, Rosjanie wykorzystają porę zimową, by przygotować pozycje na lewym brzegu Dniepru, by uniemożliwić Ukraińcom kontynuowanie kontrofensywy chersońskiej w kierunku na Krym. Gdyby Rosjanie utracili Krym, to już byłaby dla nich totalna katastrofa. Gdybym ja dowodził, to tak bym to zrobił – oddał Chersoń tylko po to, by nie narażać żołnierzy na utratę życia, sprzętu na zniszczenie, a dałbym sobie czas na to by przygotować i zająć dogodne pozycje, by nie pozwolić na potęgowanie kontrofensywy.
Jeżeli Ukraińcom udałoby się wyzwolić wszystkie tereny na prawym brzegu Dniperu, to spodziewa się Pan, że od razu będą próbowali kontynuować to natarcie, przekroczyć Dniepr – co jak Pan zaznacza byłoby bardzo trudne – czy jednak skoncentrują się na innym kierunku, na przykład uderzą z rejonu Zaporoża w kierunku na Mariupol?
Nie mam mapy przed sobą, ale jako artylerzysta powiem jedno – Ukraińcy na pewno prędzej czy później będą próbowali wejść na Krym, natomiast zanim to zrobią, będą musieli prowadzić ogniowe przygotowanie ataku. Będą musieli użyć zdecydowanie większej ilości środków ogniowych niż dotychczas. To przygotowanie ogniowe, które pewnie Ukraińcy rozpoczną wczesną wiosną, to nie będzie jeden dzień – moim zdaniem potrzeba kilku tygodni, by utorowali sobie artylerią drogę do tego, by przekroczyć Dniepr i wyjść na kierunek na Krym. Inaczej traciliby dużo ludzi.
Czy wobec tego widzi Pan taką możliwość, że Ukraińcy mogą w ogóle zamrozić działania na tym kierunku i nie będą próbowali przekraczać Dniepru, a skupią się na atakach w innych miejscach, by w końcu dojść do Krymu bez konieczności przekraczania Dniepru na południu?
Od dawna mówię, że czas najwyższy skoncentrować się na jednym kierunku. Są tzw. zasoby sztuki wojennej, o których pisali już Sun Tzu, później Clausewitz. Jest koncentracja wysiłku i ekonomia sił. Przy obecnej intensywności Ukraińcy powinni odejść od prowadzenia kontrofensywy na dwóch kierunkach, na jednym kierunku zatrzymać się i tam wiązać siły Rosjan – wydaje się, że to będzie właśnie rejon Chersonia – a rozbić główne zgrupowanie rosyjskie, które moim zdaniem jest w Donbasie. Według mnie Ukraińcy zaczęli ten scenariusz realizować. Zimę wykorzystają do tego, by się przegrupować, zająć dogodne pozycje. Będzie też kontynuowana działalność wywiadowczo-rozpoznawcza, ogniowa. Natomiast Ukraińcy będą robili wszystko, by dokonać zdecydowanego uderzenia w Donbasie. Który dokładnie kierunek obiorą, to trudno obecnie powiedzieć. Tego się dowiemy w ciągu najbliższych kilku tygodni. Jednak nawet gdybym to wiedział, to bym tego nie ujawnił, bo to byłoby pewne odkrycie kart i takich rzeczy nie powinno się nigdzie publikować.
Wydaje się, że to zbyt wczesne nieodkrywanie kart miało wpływ na wcześniejsze ukraińskie sukcesy – to znaczy gdy Rosjanie spodziewali się, że Ukraińcy będą próbowali mocno nacierać w kierunku na Chersoń, Ukraińcy poszli z dużą kontrofensywą z Charkowa.
Gdy się walczy z większym, to gdy nie używa się forteli, mylenia, to się nie wygra. Nie da się w inny sposób pokonać przeciwnika, który dysponuje większą ilością wojska. Trzeba stosować manewry wprowadzające w błąd. Ukraińcy zaczęli to robić, moim zdaniem to się rozpoczęło od uderzenia w bazę sił powietrznych na Krymie. Ukraińcy będą to robili dalej i bardzo dobrze. Rosjanie muszą na to jakoś reagować.
Podczas zimy zapewne także Rosjanie nie będą próżnować, jeśli chodzi o przygotowania wojenne. Czy spodziewa się Pan, że na wiosnę mogą ruszyć do ofensywy, czy będą się tylko bronić?
Na 99 proc. obstawiam, że Rosjanie przejdą wtedy do ostatecznej ofensywy, która w założeniach ma im pozwolić osiągnąć sukces w tej wojnie. Natomiast jeśli Ukraińcy dobrze wykorzystają zimę, Zachód też nie zmarnuje tego czasu, czyli dostarczy Ukraińcom broni, a przede wszystkim amunicji, bo ona jest im najbardziej potrzebna, to ofensywa Rosjan nie przyniesie zamierzonego efektu. Czas działa na korzyść obu stron. Rosjanie ten czas mogą wykorzystać na doszkolenie ludzi, którzy zostali siłą zmobilizowani. Oczywiście może to mieć zupełnie odwrotny efekt od zamierzonego. Takie długotrwałe szkolenie, jeszcze w warunkach zimowych, może doprowadzić do obniżenia morale. Wiadomo, że Rosjanie słyną z dużych skłonności do spożywania niesamowitych ilości alkoholu i może się okazać, że wartość bojowa tych żołnierzy, nawet po przeszkoleniu, będzie niewielka.
Czy w Pana ocenie to będzie konflikt wieloletni, czy też może przyszły rok będzie kluczowy dla rozstrzygnięcia tej wojny?
Moim zdaniem to będzie trwało jeszcze co najmniej dwa lata.
Niektórzy prognozowali już, że wojna może potrwać nawet kilkadziesiąt lat.
Sytuacja absolutnie się zmieni po odejściu Putina, zatem nie ma co mówić, że wojna będzie trwała dwadzieścia lat i więcej. Od 2014 roku minęło trochę czasu, ale mamy teraz zupełnie inne stanowisko Zachodu w sprawie tzw. operacji specjalnej. Daję zatem gdzieś 2-3 lata. Zakończenie działań militarnych to jest jedno, a dogadanie się w kwestii pokoju to druga kwestia. Wojsko będzie na pozycjach dopóki się politycy nie dogadają. Jest pytanie, czy obie strony zgodzą się na to, co np. międzynarodowy arbitraż może wprowadzić i nakazać do realizacji.
Ukraińskie stanowisko – przynajmniej wyjściowe – jest jasne: do Ukrainy muszą wrócić wszystkie terytoria, które zostały jej zabrane od 2014 roku. Czy to Pana zdaniem jest realne do wykonania?
To jest realne, tylko jeżeli popatrzymy na granice rosyjsko-ukraińską i białorusko-ukraińską, to kontrolowanie tych granic w taki sposób, by się tam nic nie działo, nie dochodziło do incydentów, będzie niezmiernie trudne nawet po zawarciu pokoju. Popatrzmy na granicę libańsko-izraelską. Kontyngent ONZ cały czas tam jest. Śmiem twierdzić, że by definitywnie uniemożliwić albo ograniczyć do niezbędnego minimum oddziaływanie Federacji Rosyjskiej i Białorusi na Ukrainę, to będzie konieczność wprowadzenia sił pokojowych.
Jak rozumiem, chodzi Panu o siły pokojowe Organizacji Narodów Zjednoczonych?
Najlepiej by było, żeby były to błękitne hełmy. Wejście kontyngentów NATO-owskich byłoby chyba raczej dolewaniem oliwy do ognia.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/621568-gen-kraszewski-sadze-ze-wojna-potrwa-jeszcze-2-3-lata