Ostatnio stosunkowo sporo mówi się o sytuacji wokół Chersonia. Możliwe warianty ewentualnego przebiegu działań wojennych na tym odcinku opisałem dwa tygodnie temu w Kontrofensywa na przyczółku chersońskim oraz Czy Moskale zrobią z Chersonia drugi Stalingrad?. Zrobił to także na portalu Polityce.pl Marek Budzisz Czekając na drugi Stalingrad. „Utrata Chersonia może być przełomowa nie tylko w wymiarze symbolicznym” wspierając opis sytuacji militarnej pogłębioną analizą polityczną.
Do tej pory w obwodach charkowskim i ługańskim straty rosyjskie w podawanych przez Kijów komunikatach wynosiły 100-150 żołnierzy dziennie. Jednak już od 20 października zaczęto notować dwukrotny wzrost rosyjskich strat, w porównaniu z początkiem miesiąca. Nagle, od 30 października wzrosły one nawet do 950 zabitych w ciągu jednego dnia – czyli 7-9 razy więcej. Grupa ekspertów z portalu Oryx od początku wojny próbuje potwierdzać straty sprzętu (zarówno rosyjskiego, jak i ukraińskiego) na dostępnych w internecie zdjęciach i nagraniach wideo. Również oni zgadzają się, że ostatnio Rosjanie tracą bardzo dużo – wyliczanie rozbitych 1 listopada czołgów, wozów bojowych i ciężarówek zajęło im aż dwie strony. Ukraińskie dowództwo też szacuje, że kremlowska armia zaczęła tracić po kilkanaście-kilkadziesiąt czołgów i wozów bojowych dziennie.
Ponieważ na tzw. odcinku zaporoskim sytuacja jest na razie w miarę stabilna i nie notuje się tam większego nasilenia walk w związku z tym wniosek wydaje się jasny, że Moskwa ponosi straty na innych frontach. Głównie na południowym wschodzie Ukrainy, na granicach obwodów ługańskiego i donieckiego. Trwają tam krwawe walki pozycyjne, aż na trzech odcinkach frontu: słobożańskim (od miejscowości Swatowe przez Kreminną do Dibrowej nad rzeką Doniec), siwersko-bachmuckim (od Dońca do okolic miasta Bachmut) oraz awdijsko-donieckim (od wsi Nju-Jork przez Awdijiwkę do Piski). To właśnie te rejony miał na myśli prezydent Wołodymyr Zełeński mówiąc, że „okupanci giną tam setkami”.
Tymczasem obecnie najcięższe walki trwają na innych odcinkach.
Odcinek słobożański
Podczas ofensywy na wschodzie Siły Zbrojne Ukrainy (SZU) i wyzwoleniu w połowie września Kupiańska, Izjumu oraz Łymania (11-30 września), przekraczając granicę obwodu charkowskiego z ługańskim, rzekę Oskoł, parły dalej na wschód (równolegle do granicy z Federacja Rosyjską), gnając przed sobą cofające się jednostki moskiewskie. Celem północnego skrzydła posuwających się do przodu Ukraińców był duży węzeł drogowy ze stacją kolejową – Starobielsk. To właśnie tam w 1941 r. mieścił się obóz dla polskich oficerów rozstrzelanych później w Charkowie przez sowieckie NKWD. 48 z nich zmarło w obozie starobielskim i zostało pochowanych na starym cmentarzu miejskim. Zdobycie przez „Tryzubów” (przezwisko żołnierzy Kijowa wzięte od trójzęba - symbolu władców plemion wikingów zwanych Waregami i wywodzącej się z nich dynastii Rurykowiczów, przejęty przez Rusów, stał się następnie herbem książąt ruskich, a dziś herbem Ukrainy) Starobielska spowodowałoby przecięcie linii komunikacyjnych rosyjskiego zgrupowania w Lisiczańsku i Siewierodoniecku z Rosji, a także poważne zagrożenie dla części dostaw z Federacji zarówno dla samego Ługańska, jak i Doniecka. Jednak Moskale wycofali się na linię wzgórz przecinających w poprzek kierunek natarcia przeciwnika i okopali się tam. Południowe skrzydło ukraińskiego ataku, które wyprowadzono z okolic zdobytego Łymania miało okrążyć od północy Siewierodnonieck z Lisiczańskiem, ale wcześniej utknęło pod przygotowaną do obrony Kreminną. Dziś praktycznie oba skrzydła (północne – kierunek Swatowe – Starobielsk i południowe kierunek Kreminna - Nowa Astrachań - Siewierodonieck lub Starobielsk) stanęły w miejscu i zlały się w jedną linię frontu na wzniesieniach ciągnących się wzdłuż rzeki Źerebec. Przed sobą za Źerebcem Ukraińcy mają 5-7 km płaskiego, jak stół terenu, czasami poprzecinanego jarami, ale ciągnącymi się na ogół wzdłuż, a nie w poprzek osi planowanego natarcia. Za równiną znajduje się ufortyfikowana linia obronna Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej oparta o kolejną linię wzgórz. Ciągnie się prawie od granicy obwodu ługańskiego z Rosją (północ odcinka) od wsi Dworiczka, prawie pionowo w dół (na południe) przez Swatowe, aż do miejscowości Czerwonopopiwka i Kreminna (na południu). Linia ma razem ok. 80 km długości. Najcięższe walki toczą się wzdłuż osi Swatowe - Kreminna. Na zapleczu ruskich pozycji za linią wzgórz płynie rzeczka Krasna. Płynie zakolami i teren jest podmokły. Większość mostów i kładek Moskal wysadzona w powietrze. Nic dziwnego, że w tak trudnym do natarcia i łatwym do obrony terenie natarcie „Siczowych” stanęło. SZU atakowały najpierw miejscowość Swatowe na północy linii obronnej. Broni się tam brygada zmechanizowana (BZmot) i pułk strzelców zmechanizowanych ze 144 Jelnińskiej Dywizji, 20 Armii Gwardii. Atakującej ukraińskiej 28 Brygadzie Powietrzno-Desantowej (28 BPDes) udało się wyrzucić ze wsi Rajhorodka i Serhiliwka moskiewski pułk strzelców zmechanizowanych i dojść do skrzyżowania dróg N 26 z R 66 (dwa kilometry przed Swatowe), ale zostali odparci. Obie strony wiedzą, że kto dominuje nad wzgórzami panuje także nad Swatowem, a kto ma w ręku Swatowo ma wyjście na równinę, aż do położonego na zachód od obecnych pozycji rosyjskich (ponad 60 km) Starobielsk.
Ale i Rosjanie próbują kontratakować. Nie zawsze skutecznie. Pomiędzy Swatowem, a Kreminną po ukraińskiej stronie nad rzeką Źerebec leży wieś Makijiwka. Tam właśnie atakowali bojcy z 252 Pułk Zmechanizowanego należącego do 3 Dywizji Wiślanej (20 Gwardyjska Armia). Z 537 żołnierzy wróciło 30 (wg ros. portalu Werstka 41). Ruski zrobił to, czego nie robi Ukrainiec. Puścił atak przez kilkukilometrową pustą przestrzeń dzielącą wzgórza opanowane przez Moskali od pozycji „Tryzubów”. „Siczowi” zrobili „gwardiejcom” taką jatkę artylerią na otwartej przestrzeni, że popamiętali ruski miesiąc. Górzysta linia, z którą nie mogą sobie poradzić na razie „Siczowi” kończy się na południu tuż przed miejscowością Kreminna. Miasta nie ma sensu atakować ponieważ jest silnie ufortyfikowane i położone między wzgórzami. Ale pomiędzy wzgórzami, a Kreminną znajduje się wioska Czerwonopopiwka. Tam SZU próbowały przebić się przez linie obronne (teren płaski przecięty małą rzeczką Krasna, żeby oskrzydlić Kreminną od północy i wyjść na Siewierodonieck i Lisiczańsk bądź Starobielsk), ale nic z tego nie wyszło. Czerwonopopiwki broni 752 pułk strzelców zmotoryzowanych z batalionem ponad 30 czołgów T 72 B; 3 Dywizji 20 Gwardyjskiej Armii. Atakowali: 79 Batalionowa Grupa Bojowa Spadochroniarzy wraz z 66 BZmot. Front ustabilizował się więc na osi Swatowe-Kreminna. Gdyby udało się wypchnąć Moskali z tej linii obronnej, to wtedy droga na Starobielsk wzdłuż szosy P 07 stanęłaby otworem, a Siewierodonieck oraz Lisiczańsk zostałyby odcięte od północy. Ukraińcy muszą czekać na moment, a i pogoda też nie za bardzo sprzyja atakującym. Ale czy do zimy to się uda stoi pod znakiem zapytania.
Odcinek siwersko-bachmucki
Sytuacja w rejonie i samym mieście Bachmut wydaje się być lepsza niż 2 tygodnie temu. Rosjanom nie udało się dojść do głównej linii obronnej Ukraińców ciągnącej się wzdłuż toru kolejowgo Bachmut-Piwniczne (ok. 25 km na południe od Bachmutu). „Tryzuby” utrzymują pozycje wzdłuż drogi T 0513 kilka km dalej na zachód od biegnącej równolegle linii kolejowej. Wszystkie ataki Rosjan zostały skutecznie odparte. Natomiast na wschodnich i południowych przedmieściach Bachmutu toczą się bardzo ciężkie walki. Bronią się tam ukraińska 53 BZmech wraz z 58 BZ. Od kilku tygodni atakują wagnerowscy, bijąc praktycznie głową w mur, by zdobyć ten ważny węzeł komunikacyjny. Działające tam: BZmech wraz z pułkiem piechoty zmotoryzowanej wsparte taktyczną pułkowa grupą bojową nie mogą poszczycić się żadnym poważnym sukcesem. Według zgodnej opinii ekspertów świeżo zmobilizowani żołnierze nadają się ewentualnie do prowadzenia obrony, a w ataku są zarówno bezbronni, jak i nieprzydatni. Ale pod naciskiem Kremla (a chyba i osobiście prezydenta Putina) armia czwarty miesiąc atakuje okolice Bachmutu. Eksperci obliczyli, że w tym czasie Rosjanom udało się zająć tam 16 kilometrów kwadratowych (dwa kilometry w okolicach miejscowości Piski i 14 koło Bachmutu). Jednocześnie jednak stracili ponad 13,3 tys. km kwadratowych w obwodach charkowskim, chersońskim, mykołajiwskim i ługańskim. Mimo ciężkich walk Bachmut nie wydaje się być poważnie zagrożonym.
Odcinek awdijsko-doniecki
Wszystkie szturmy bojców na zamienioną w fort Awdijiwkę (bronioną przez 115 BZmech) zakończyły się fiaskiem. W tej sytuacji Moskale doszli do wniosku, że trzeba wziąć się na sposób i spróbować operacji ofensywnej. Postanowili okrążyć dobrze ufortyfikowaną pozycją ukraińską w Awdijiwce od północy i od południa. Ale Ukraińcy (110 BObrony Terytorialnej plus BZ wsparte 115 i 110 BZmech) bronili się zaciekle wzdłuż cieków wodnych i miejscowości. Ruski atakował 3 Brygadami (ponad 10 tys. bojców), ale teren i duch bojowy sprzyjały Ukraińcom. W ubiegłym tygodniu ruski przeprowadził jeszcze jedną operacja zaczepną próbując wziąć „Siczowych” od południa. Uderzył w okolicach Wukłedaru. Nadziali się na 53 BZmech, 72 BZmech i 79 BPowietrzno-Szturmową. Moskal szturmował ukraiński 115 BZmech w terenie pokopalnianym koło Marinki. Po bardzo ciężkich walkach udało im się zająć połowę Marinki. Reszta została odparta, a front ustabilizowany. Awdijiwka jest bezpieczna. Co ciekawe, to w kilku miejscach m.in. koło Bachmutu „Tryzuby” zauważyły, że dotychczas siedzące w okopach rosyjskie oddziały – lepiej uzbrojone i doświadczone, bo dłużej walczące – zaczynają cofać się w głąb zaplecza (tworząc coś w rodzaju drugiej linii obrony,) a ich miejsce zajmują poborowi. Tymczasem żołnierze ze 155. Brygady Piechoty Morskiej Floty Pacyfiku wysłali list do gubernatora Kraju Nadmorskiego Olega Kużemiako. Skarżą się, że są traktowani jak „mięso armatnie”. Ich zdaniem wysyła się ich na front tylko po to, by ich przełożeni mogli pochwalić się inicjatywą. Jako przykład podają „kompletnie nieprzygotowany atak” na wieś Pawłowka (niedaleko Wukłedaru –południowe skrzydło natarcia), podczas którego miało zginąć 300 rosyjskich żołnierzy. Skrytykowali dowódcę zgrupowania rosyjskich wojsk w Donbasie gen. Rustama Muradowa, który miał wysłać ich pod ogień nieprzyjaciela tylko po to, by „zarobić punkty” u szefa Sztabu Generalnego Rosji Walerija Gierasimowa. Oby tak dalej to może wojna skończy się na wiosnę, albo prędzej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/621510-wojna-rosyjsko-ukrainska-front-poludniowy-analiza