Pies ze zdjęcia biegał pomiędzy już odkrytymi jamami, w których po wyzwoleniu Iziumu odnaleziono 466 ciał ukraińskich cywilów, mordowanych przez Rosjan przez cały okres trwania okupacji miasta. Prowizoryczne cmentarzysko znajdowało się w rozległym lesie sosnowym, gdy dotarliśmy do ściany drzew, razem z Vladem Karpovychem, fotografem z Żytomierza, samo miejsce zbrodni znaleźliśmy po… zapachu. Mieszkańcy Iziumu, którzy albo dopiero wyszli z piwnic i ukryć i nie wiedzieli co się działo na powierzchni, albo przeżywali rosyjską codzienność na zewnątrz i płakali na o pytanie o „ten las”, mało byli pomocni w odszukaniu miejsca. Jeżdżąc samochodem w przypadkowe miejsca trafiliśmy na skupisko drzew, wśród których uderzył nas słodko-lepki fetor rozkładających się ludzkich zwłok. Ukraińcy już zabierali ostatnie ciała do ekshumacji, ale ziemia nasiąkła porzuconymi tam byle jak ciałami, że po terenie trzeba było chodzić ze specjalną maską z filtrem.
Po 15 minutach oglądania drewnianych krzyży z przyczepionymi tabliczkami informującymi o już przeprowadzonych ekshumacjach, nieznośne powietrze prowokowało do wymiotów. Zatkać nos, skupić się na napisach, grobach, fotografowaniu, nie ulec torsjom, zwłaszcza w miejscu gdzie przed chwilą pod cieniutką powierzchnią gleby leżały powykręcane, czasem związane, ciała ukraińskich cywilów, niekiedy nawet dzieci. Jakby tej makabry było mało, na cmentarzysko przybiegł pies radośnie wskakując do jam w poszukiwaniu… kości. Przypałętał się do nas, wyglądało to jakby to nasz zwierzak towarzyszył nam wskakując i wyskakując z otwartych grobów. Przegoniliśmy go z jednej jamy, gdzie końcówką pyska uchwycił ludzką kość wciśniętą w strzępy ubłoconej odzieży, ale pies pomyślał, że się z nim bawimy i wesoło skakał wokół nas, energicznie machając ogonem. Wreszcie znalazł pomiędzy jamami chrząstki i radośnie wcisnął w nie swoje plecy, tarzając się w ludzkich szczątkach.
Zamiast w zadumie i skupieniu dokumentować ślady zbrodni, biegaliśmy jak bohaterowie groteski, zatykając nos, próbując nie zwymiotować w iziumskim lesie i wywijając ramionami, by odgonić psa. Rzeczywistość nie zadbała o powagę miejsca.
Po powrocie do Polski dziwnie było słuchać jak inaczej zdjęcie tego psa odbierają nasi rozmówcy. Słodki zwierzak tęskniący za swoim panem? Kundel szukający martwego właściciela? Wzruszająca historia psa przywiązanego do człowieka? Gdzież żeśmy się nauczyli tych słodkich opowieści o domowych ulubieńcach, że wplatamy je w swoje wyobrażenia o świecie? Co nam tak spłaszczyło świat, co nam tak ubaśniowiło relacje ze zwierzętami? Bajki Disneya o Bambi, o „zakochanym kundlu”? Pomnik psa „Dżeka” w Krakowie? Merdanie ogonów naszych ulubieńców po powrocie do domu?
W Buczy i Irpieniu domowe psy wylizywały twarze zabitych ludzi, nierzadko wygryzając im policzki, resztą zajmowały się już lisy, które nie przepuściły okazji znalezienia łatwego i w miarę świeżego mięsa. Wiele zwierzaków, porzuconych przez uciekających w popłochu uchodźców, dziczeje i rozmnaża się w całych bezpańskich stadach, z trudem łapanych przez miejscowych hycli.
Tak wiele wyobrażeń ludzi Zachodu, mieszkańców krajów, które już od dwóch - trzech pokoleń nie znają wojny, odbiega od brutalnych realiów zbrodniczej inwazji Rosji na Ukrainę. Idealizujemy zwierzęta, dziwimy się mordom Rosjan, nie dowierzamy w skalę kolaboracji Niemców z Kremlem, wydaje nam się, że względny spokój nad Wisłą zagwarantowały nam wyjątkowe czasu.
Daliśmy się mocno rozpieścić współczesności, lekceważąc sprawy wielkie, a rozczulając się nad małymi. Świat to nadal legowisko dla totalitaryzmów, wspólnotę najlepiej chroni państwo narodowe, a koty i psy nie zastąpią wyzwolonym parom prawdziwego potomstwa. Wojna jest nadal możliwa, dotychczasowi przyjaciele-sąsiedzi mogą okazać się wrogami, a zdrada i agentura naprawdę istnieją - nie ma co zastępować brutalnego świata bajkami dla zbyt dobrze ułożonych dzieci.
Lepiej byśmy obudzili się z tego przyjemnego snu sami, nim wyrwie nas z niego historia.
ZOBACZ TAKŻE RELACJĘ Z IZIUMU:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/620652-co-robi-pies-na-cmentarzu-ofiar-rosyjskich-zbrodni