Sojusz polsko-koreański to bardzo cenne dla Polski uzupełnienie NATO i sojuszy europejskich.
Polska i Koreą Południowa leżą od siebie bardzo daleko, ale łączy je całkiem sporo: to kraje średniej wielkości, zagrożone przez agresywnych sąsiadów, w historii mocno doświadczone, poturbowane. Oba państwa mają też ambicję, by odgrywać coraz większą rolę w regionalnej i światowej polityce. Oba też odniosły w ostatnich dekadach sukcesy gospodarcze, choć rzecz jasna Koreańczycy są daleko przed nami. Ich PKB jest niemal trzykrotnie wyższe (choć większa jest tak liczba ludności; to 52 miliony, a więc o 14 milionów więcej niż ludność Polski).
Polska kupuje dużo broni w Korei Południowej, głównie czołgi, armatohaubice oraz samoloty. Koreańczycy gwarantują szybkie dostawy, częściowo „na już”, co kontrastuje z ofertami amerykańskimi, które zakładają kilkuletni okres realizacji zamówienia. Seul idzie Polsce wyraźnie na rękę, ponieważ część dostaw to sprzęt, który został zamówiony dla armii południowokoreańskiej. Zamiast tego, trafi lub już trafił do Polski. To o tyle istotne, że po rosyjskiej agresji na Ukrainę na rynku broni to dostawcy są dziś panem sytuacji. Wiele krajów musi lub chce się zbroić. Silna armia znów stała się niezbywalnym atutem silnego państwa.
Związek Polski i Korei przypieczętowuje decyzja o budowie elektrowni atomowej przez konsorcjum firm polskich i koreańskich. Zgodnie z podpisanym wczoraj w Seulu porozumieniem pomiędzy polskimi PGE i ZE PAK a koreańskim potentatem energetycznym KHNP, elektrownia powstanie w wielkopolskim Pątnowie, w miejscu, gdzie dziś działa (ale już wkrótce przestanie) elektrownia węglowa. Pozwoli to na łatwe wpięcie dwóch reaktorów do sieci, pozwala także na szybkie uzyskanie różnego rodzaju zgód. Ważna jest także przychylność lokalnej społeczności.
Umowę pomiędzy firmami wspierają rządy obu państwa. Porozumienie podpisane przez wicepremiera, ministra Aktywów Państwowych Jacka Sasina oraz koreańskiego ministra handlu, przemysłu i energii Lee Czang-Jang zakłada pełne wsparcie Warszawy i Seulu dla tego przedsięwzięcia. W istocie to warunek niezbędny powodzenia całej operacji. Podmioty komercyjne - czy to państwowe, czy to prywatne - nie udźwigną samodzielnie takiej inwestycji. To dlatego Koreańczycy z wielkim zadowoleniem przyjęli deklaracje premiera Sasina o pełnym wsparciu władz dla przedsięwzięcia.
Elektrownia atomowa w Pątnowie ma być uzupełnieniem rządowego programu, zakładającego budowę dwóch siłowni. Już wiemy, że pierwszą zbudują Amerykanie. Kto drugą, tego jeszcze nie wiadomo. Ta trzeba - w Pątnowie - jest więc elementem dodatkowym, uzupełniającym to, co zapisano wcześniej. Być może to nie ostatnie uzupełnienie, ponieważ budowa elektrowni atomowych stała się bezdyskusyjny priorytetem energetycznym. Jeżeli kontynuowane będzie odchodzenie od węgla, nie ma innego wyjścia. Być może rządowe plany trzeba będzie podwoić, albo i potroić.
Koreańska oferta, z tego co słychać, jest wyjątkowo atrakcyjna. Była prawdopodobnie najtańsza. Co ważne, KHNP buduje szybko i terminowo. W Seulu Koreańczycy deklarowali, że prace budowlane mogłyby się rozpocząć już za dwa, trzy lata, a sama budowa zajmie osiem lat. Oznaczałoby to, że przy odrobinie szczęścia moglibyśmy mieć elektrownię atomową za dekadę. Byłaby to pierwsza polska elektrownia atomowa. Dla porównania. Francuzi zawsze „przewalają” terminy, Amerykanom też to się zdarza. Koreańczycy pilnują kalendarza, sami też produkują najważniejsze elementy i podzespoły elektrowni, nie zależą więc od sprawności i dobrej woli podwykonawców.
Koreańskie elektrownie są też nowoczesne, a więc bezpieczna. Elektrownie atomowe należące do KHNP budowane są terenach bardzo mocno zaludnionych. Np. zespół Seul-Kori (nie mylić z Seulem - stolicą państwa) leży tuż przy metropolii Busan, którą zamieszkuje siedem milionów ludzi.
Koreańczycy są twardymi graczami. Odnieśli światowy sukces, ponieważ wymagają bardzo wiele od siebie, ale również i dlatego, że umieją grać ostro, zdecydowanie. Uważnie liczą pieniądze. Dla Polski są dziś jednak najlepszym partnerem z możliwych. Interesy obu państw praktycznie nigdzie nie są sprzeczne, za to w wielu miejscach są styczne. My jesteśmy dla Seulu bramą do Europy centralnej i nie tylko, oni dla nas mogą być dźwignią, która pozwoli nam urwać się grawitacji, kreowanej przez sąsiednie mocarstwa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/620405-to-koreanska-atomowka-moze-byc-pierwsza-w-pl-ktora-ruszy