Policja nie otrzymuje od początku października aktualnych raportów MSW, dotyczących nielegalnych przekroczeń granicy. Związek policjantów zarzuca szefowej MSW Nancy Faeser „utratę kontroli nad danymi” – opisuje portal dziennika „Welt”. Także opozycja alarmuje, że ze strony MSW brakuje informacji o rzeczywistej, aktualnej sytuacji na niemieckich granicach.
CZYTAJ TAKŻE:
Nielegalne migracje do Niemiec
Policjanci podkreślają, że od października nie są już publikowane wewnętrzne raporty i analizy policji federalnej na temat nielegalnej imigracji.
Sprawozdania te dawały funkcjonariuszom straży granicznej informacje, dotyczące nielegalnych przekroczeń granicznych. Od 2018 roku były one publikowane co miesiąc w intranecie policji federalnej, w październiku nagle raportu zabrakło
— informuje „Welt”.
Jak potwierdziła policja federalna, liczba „potwierdzonych nielegalnych wjazdów do Niemiec” wyraźnie zaczęła rosnąć od czerwca. We wrześniu odnotowano 12,7 tys. takich przekroczeń granicy – jest to prawie o 50 proc. więcej, niż w sierpniu (8,8 tys.) i prawie dwukrotnie więcej, niż w miesiącach letnich: czerwcu (6,6 tys.) i lipcu (6,9 tys.). Większość uchodźców to obywatele Syrii i Afganistanu.
Fakt, że raport za wrzesień nie został opublikowany na początku następnego miesiąca, jak to zwykle bywało, wywołał niezadowolenie funkcjonariuszy policji federalnej na granicach
— dodaje „Welt”.
Raport, oprócz aktualnych danych liczbowych i tras migracji, zawierał również raporty sytuacyjne i szczególne obserwacje, np. dotyczące preferowanych środków transportu, co było szczególnie ważne dla pracowników operacyjnych w terenie i ich zwierzchników.
Skąd brak październikowego raportu?
WSW nie chciało skomentować braku październikowego raportu, informując jedynie, że „raporty wewnętrzne Policji Federalnej powstają zgodnie z potrzebami, służąc wyłącznie do komunikacji wewnętrznej”. Szef Związku Policji Federalnej Heiko Teggatz oskarża minister MSW o „utratę kontroli nad danymi” w obecnym szczycie nielegalnych wjazdów.
Wiceszefowa grupy parlamentarnej CDU/CSU, Andrea Lindholz, podkreśliła „brak transparentności ze strony pani Faeser” i „zamazywanie polityki migracyjnej obecnego rządu”. Wystosowała też do Kancelarii pytanie o powody braku publikacji aktualnych danych po wrześniu 2022.
W związku z gwałtownym wzrostem liczby nielegalnych wjazdów, władze, a szczególnie policja federalna, potrzebują więcej analiz i informacji, a nie mniej
— podkreśliła Lindholz.
Jak dodał Heiko Teggatz, odkąd od sierpnia liczby zaczęły znacząco wzrastać, rząd „chce zamieść problem pod dywan”.
Nawet jeśli problem istnieje, nikt nie powinien zdaniem rządu tego zauważyć
— dodał Teggatz.
Pierwsze miasta i gminy leżące przy granicy nie są już w stanie przyjmować uchodźców. To, co mówi pani Faeser, nie pasuje do raportów, które otrzymujemy z regionów przygranicznych
— potwierdziła Lindholz po rozmowach z burmistrzami.
Jak w 2015 r.?
W ocenie Teggatza, obecna sytuacja przypomina 2015 rok.
Jedyna różnica polega na tym, że wówczas wiele osób przybyło jednocześnie. Tej jesieni przybysze dzielą się na wiele mniejszych grup
— stwierdził.
W 2015 roku policyjne statystyki wykazały 153,6 tys. osób, które nielegalnie wjechały do kraju.
Biorąc pod uwagę jedynie wybiórcze kontrole graniczne, liczby te w niewielkim stopniu odzwierciedlają ówczesną sytuację. W 2015 roku złożono bowiem około miliona wniosków o azyl
— przypomina „Welt”, dodając, że w bieżącym roku do Niemiec tylko z Ukrainy przybyło prawie milion osób.
MSW przekonuje, że sytuacja nie jest tak zła jak 7 lat temu, ponieważ Ukraińcy są uznawani za legalnych uchodźców wojennych.
Jednak łączna liczba uchodźców stanowi obciążenie podobne do tego z 2015 roku
— podkreśla „Welt”.
Co z uchodźcami z Ukrainy?
Tymczasem niemieckie miasta takie jak Cottbus (pol. Chociebuż) na południowy wschód od Berlina, przestają przyjmować na stałe nowych uchodźców z Ukrainy.
Nie dajemy już rady
— przyznał burmistrz Holger Kelch z CDU.
Końca rosyjskiej agresji jak na razie nie widać, niewykluczone więc, że kolejne miliony mieszkańców Ukrainy opuszczą swój kraj i zaczną szukać schronienia m.in. w Niemczech. W Cottbus, nieopodal polskiej granicy, mieszkańcy, władze i wolontariusze czują się pozostawieni sami sobie. Miejscowość ma problemy z integracją przebywających tam uchodźców z Ukrainy - pisze DW.com.
Problemem są koszty, jakie powstają w związku z przybyszami z Ukrainy. Na przykład służba zdrowia. Nie dostajemy na to finansowania
— podkreśla w rozmowie z DW Stefanie Kaygusuz-Schurmann, która kieruje miejskim wydziałem edukacji i integracji. Jak wyjaśnia, problemem jest m.in. brak tłumaczy. Również gabinety lekarskie są w ostatnim czasie przeciążone.
Z około miliona Ukraińców, którzy zdecydowali się szukać schronienia w Niemczech, znaczna część przybyła do RFN właśnie przez Cottbus. W mieście zostało ok. 1500 uchodźców, z czego mniej więcej jedna trzecia to dzieci i młodzież w wieku szkolnym.
Oznacza to, że ok. 500 dzieci i młodzieży o różnym poziomie wykształcenia, znajomości języka i wywołanych wojną traumach musiało zostać szybko włączonych do systemu szkolnego. Zadanie trudne do wykonania
— czytamy na DW.com.
Do Niemiec może przybyć więcej Ukraińców
Według danych Federalnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych 12 z 16 landów zaalarmowało władzę w Berlinie, że osiągnęły punkt krytyczny. Według Kaygusuz-Schurmann, rząd RFN nie ma planu rozwiązania sytuacji. Rozmówczyni DW wskazuje, że również koordynacja na poziomie UE jest problematyczna.
Według danych ONZ Polska i Niemcy przyjęły po ponad milionie osób z Ukrainy, podczas gdy Francja – drugi co do wielkości członek UE pod względem liczby ludności i produktu krajowego brutto – przyjęła niewiele ponad 100 tysięcy
— czytamy.
W podobnym tonie wypowiada się badacz migracji i socjolog Gerald Knaus, który zwraca uwagę, że liczba uchodźców, których obecnie przyjęła RFN przewyższa już tę z kryzysu migracyjnego z 2015 r.
Po 2014 r. do Cottbus, które uchodzi za słabo rozwinięte gospodarczo, zaczęli licznie napływać migranci z krajów arabskich i ponad 10 proc. ludności miasta to osoby urodzone za granicą. Na ulicy często można usłyszeć język arabski, a na cotygodniowym targu zakupy robi wiele muzułmanek. Chociebuż nie jest już w stanie przyjmować kolejnych uchodźców, tymczasem Gerald Knaus zwraca uwagę, że liczba Ukraińców szukających schronienia w Niemczech zimą może się podwoić.
Celem rosyjskich działań wojennych jest doprowadzenie ludzi do ucieczki za pomocą ukierunkowanych ataków na infrastrukturę krytyczną i na ośrodki cywilne. „Strategią wojskową” jest „terror”. Niemcy i cała Europa muszą przygotować się na jeszcze większy kryzys uchodźczy, mając nadzieję, że do niego nie dojdzie
— podkreślił Knaus.
aja/PAP, DW.com
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/620322-niemcy-nie-kontroluja-juz-naplywu-nielegalnych-migrantow