Wilton Park i Alphen Group zorganizowały na początku tego miesiąca debatę 60 ekspertów strategicznych z trzech kontynentów, poświęconą wnioskom jakie płyną z wojny na Ukrainie, niezbędnym kierunkom zmiany zachodniego systemu bezpieczeństwa i temu w jaką stronę ewoluuje współczesne pole walki.
Efektem ich narad i dyskusji jest 6 raportów i syntetyzujące wszystkie ustalenia raport – matka, opracowanie będące czymś w rodzaju wprowadzenia do dyskusji, bo nieskrywaną ambicją organizatorów seminarium jest rozpoczęcie poważnej, w świecie zachodnim, debaty na temat konieczności reform. Zanim omówię najważniejsze wnioski, warto poświęcić nieco uwagi organizatorom tego przedsięwzięcie. Wilton Park jest ośrodkiem formalnie znajdującym się w strukturach brytyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych o formule ponadpartyjnej (w skład komitetu politycznego tej instytucji wchodzą członkowie parlamentu ze wszystkich frakcji), którego zadaniem jest organizowanie debat w najważniejszych z punktu widzenia brytyjskiego państwa i systemu sojuszniczego, kwestiach. Z kolei Alphen Group jest prywatnym think tankiem strategicznym „nieformalną siatką wiodących myślicieli strategicznych” jak sami o sobie piszą, którzy w obecnych czasach postanowili połączyć wysiłki aby poważnie dyskutować o zachodnim systemie bezpieczeństwa, jego brakach i potrzebach. W skład tej „sieci” wchodzą emerytowani wojskowi (m.in. generałowie Ben Hodges i David Richards), akademicy (prof. Lindley-French, Keir Giles, Andrew Michta czy Anna Wieslander), politycy i eksperci w rodzaju Iana Brzezińskiego, Edwarda Lucasa czy Aleksandra Vershbowa. Listę osobistości można jeszcze ciągnąć, bo w prace Alphen Group zaangażowanych jest kilkadziesiąt osób, ale nie ulega wątpliwości, że mamy do czynienia z gremium zarówno praktyków jak i ekspertów oraz wieloletnich doradców rządów zachodnich mocarstw.
Na marginesie warto zwrócić uwagę, że konferencja ta jest też świadectwem godnej pochwały praktyki w życiu publicznym, gdzie rządowa instytucja jest ponadpartyjnym miejscem debaty, a na dodatek współpracuje ona z przedsięwzięciem zupełnie prywatnym, którego celem jest ożywienie dyskusji na najważniejsze tematy strategiczne. Niedawne zapowiedzi ministra Jacka Siewiery, nowego szefa BBN o tym, że kierowana przezeń instytucja zamierza zorganizować szereg debat na temat strategicznej sytuacji państwa polskiego jest być może dobrą okazją do wykorzystania sprawdzonych (Wilton Park w takiej formule działa już 75 lat) wzorów.
Wnioski z wojny na Ukrainie
Wróćmy jednak do raportu będącego wynikiem konferencji i zacznijmy od najbardziej z naszej perspektywy interesującej jego części, a mianowicie wniosków jakie płyną z dotychczasowego przebiegu wojny na Ukrainie. Już pierwszy wniosek jest zaskakujący i nieczęsto pojawia się w polskiej debacie publicznej. Otóż jak piszą Autorzy raportu – „Zachodnia polityka odstraszania przed wojną ukraińską zawiodła, ponieważ Rosja nie wierzyła lub nie uwierzyła w to, że demokracje nałożą na nią wysoką cenę, jeśli Moskwa przekroczy czerwoną linię i zaatakuje Ukrainę. To niepowodzenie odstraszania rozpoczęło się w Syrii w 2013 r. i na Krymie w 2014 r. Odstraszanie nigdy więcej nie może zawieść.” Przekonanie o tym, że w przyszłości odstraszanie nie może zawieść wprost wynika z obserwacji charakteru obecnej wojny, która jest konfliktem na wyniszczenie, co oznacza, iż skala strat jest nieakceptowalna. Mamy tu do czynienia z fundamentalnej rangi obserwacją związaną z zachodnim systemem obrony. Ale po kolei. Zdaniem obradujących w Wilton Park ekspertów wojna na Ukrainie jest „testem siły woli” walczących stron, którymi z jednej strony jest Rosja wraz z jej sojusznikami, a należy założyć, że Moskwa prędzej czy później uzyska wsparcie Pekinu, zaś z drugiej strony prócz bezpośrednio zaangażowanej w walkę Ukrainy, wojną objęte są wszystkie państwa kolektywnego Zachodu. I od siły woli tak szeroko zarysowanych stron konfliktu zależy jego wynik. Mamy też do czynienia ze zamianami w zakresie natury przyszłych wojen – rozszerzeniu ulega zarówno liczby domen w których konflikty będą miały miejsce, jak i objęte nimi będą obszary do tej pory znajdujące się poza klasyfikacją tradycyjnych konfliktów, czyli hybrydowe. To zaś wymusza zamianę NATO-wskiej strategii obrony i podstawy odstraszania, które „muszą być zatem celowo powiązane z nową drabiną eskalacji, która rozciąga się na spektrum sił hybrydowych, cybernetycznych i hiperwojennych (konwencjonalnych i nuklearnych).” Wojnę należy zatem rozumieć szerzej niźli do tej pory, również poniżej działań o charakterze kinetycznym. Kolejną lekcją wynikającą z dotychczasowego przebiegu wojny na Ukrainie jest przekonanie o niezbędnych zmianach w zakresie systemu dowodzenia. Im jest on bardziej rozproszony, przeniesiony na niższe poziomy, zbliżony do ideału mission command tym lepiej. W nowoczesnych konfliktach wojennych systemy scentralizowane i zhierarchizowane stają się nieefektywne, powodując, jak w przypadku sił rosyjskich, niemożność wykorzystania przewagi sprzętowej. „Pod pewnymi względami – argumentują Autorzy końcowego raportu – współczesna wojna lądowa przypomina wojnę podwodną, ponieważ siły ukraińskie okazały się bardzo sprawne w ukrywaniu, skradaniu się i przeprowadzaniu nagłych uderzeń. Wojna również przesunęła się w kierunku systemu „Über-targeting”, który oparty jest na zasadzie działania małych i dobrze ukrytych zespołów uderzeniowych, które otrzymały uprawnienia do uderzenia według własnego uznania.” Taka ewolucja pola walki sprawia, że państwa NATO, szczególnie te narażone na atak będą w najbliższym czasie zmuszone do rozbudowy swoich systemów logistycznych. Od ich sprawności których zależy bowiem w dużym stopniu rozwój sytuacji w związku z bardzo aktywnie prowadzonymi działaniami i zaopatrzenie musi po prostu rytmicznie i w dużych ilościach docierać. Co więcej, cały Pakt Północnoatlantycki będzie zmuszony do zmiany formuły obecności swoich sił na rzecz systemu „forward deployed”, który zakłada budowę systemu magazynów, szczególnie amunicji, ale również sprzętu możliwie blisko teatru przyszłych działań wojennych. Współczesny konflikt rozgrywa się bowiem w takim tempie i z taką intensywnością, że nawet położenie większego nacisku na mobilność i logistykę wojskową, tak jak to obecnie robi NATO, nie gwarantuje, że posiłki zdołają dotrzeć w niezbędnym dla skutecznej obrony czasie. „Wojna na Ukrainie ujawniła również – dowodzą Autorzy raportu - podatność sił pancernych i opancerzonych wroga, na uderzenia jeśli te nie są wspierane przez piechotę i śmigłowce, a także zwróciła uwagę na potrzebę uzyskania przez siły NATO zarówno przewagi ogniowej jak i w zakresie uderzeń kontr-bateryjnych. Duża część słabości sił rosyjskich wynika ze skuteczności dronów jednorazowych, dronów szturmowych i systemów amunicji krążącej współdziałających z precyzyjnie naprowadzaną amunicją. Siły NATO potrzebują znacznie więcej wszystkich takich systemów w przestrzeni zarówno taktycznej i strategicznej.” Kolejnym istotnym wnioskiem, który należy wyciągnąć z dotychczasowego przebiegu wojny na Ukrainie to dominacja obrony nad atakiem. Nie oznacza to powrotu do wznoszenia umocnionych i ufortyfikowanych linii w rodzaju francuskiej Linii Maginota, ale wymusza przemyślenie architektury systemu, tego na które środki walki trzeba będzie w przyszłości kłaść większy nacisk. Z pewnością wzrośnie znaczenie sił i środków znajdujących się możliwie blisko linii starcia, ale również, co nie mniej warte podkreślenia, rośnie znaczenie zasobów, które można szybko zmobilizować i dyslokować, w tym odpowiednio wyszkolonych rezerw, które oczywiście trzeba najpierw mieć, bo w czasie wojny nie będzie czasu na ich przygotowanie.
Na te wnioski wypływające z wojny na Ukrainie należy nałożyć generalną, strategiczną ocenę sytuacji w jakiej znalazł się świat Zachodu, bo dopiero te dwa elementy – ocena kierunku ewolucji współczesnego pola walki i zagrożeń politycznych, rozeznania głównych przeciwników i obszarów ryzyka pozwalają na sformułowanie programu działań pozytywnych w perspektywie roku 2035, bo do tego czasu NATO musi odbudować i jednocześnie przebudować swój system obronny. Tym bardziej, że sytuacja się zmienia, ewoluuje, i w umownym 2035 roku „wszystko będzie bronią”. Do użycia wejdą nowe technologie, które „gruntownie zmienią charakter wojny”. Ale tu nie chodzi wyłącznie o kwestie techniczne, zmienić się również musi podejście państw demokratycznych do polityki obronnej. „Jeśli demokracje mają powstrzymać przyszłą wojnę – argumentują Autorzy raportu - przywódcy będą musieli zrozumieć i docenić wartość obrony, a nie tylko widzieć jej koszt, i (będą musieli) przekazać to swoim wyborcom.” W przeciwnym razie niesłychany wysiłek, który nas czeka nie powiedzie się, albo da jedynie częściowe rezultaty, niewykluczone, że zbyt małe aby odstraszyć ewentualnych przyszłych agresorów. Kluczowe w tym kontekście jest zasadnicze przesłanie sformułowane pod adresem Europejczyków. Jak napisali w swym raporcie obradujący w Wilton Park eksperci „najpóźniej do 2035 r. Europejczycy będą potrzebować wysokiej klasy sił szybkiego reagowania, które mogą działać od głębin morskich do kosmosu oraz w różnych domenach powietrza, morza, lądu, cyber-przestrzeni, informacji i wiedzy. Sił o wystarczającej wielkości i zdolnych do manewru na poziomie XXI wieku, aby móc odpowiedzieć na każde zagrożenie, począwszy od Arktyki do Morza Śródziemnego. Musza to być siły głównie z europejskimi zdolnościami, na wypadek gdyby Stany Zjednoczone zaangażowały się gdzie indziej i nie były w stanie zapewnić pełnego uzupełnienia posiłków. Muszą to być siły o wystarczającej liczebności, aby jednocześnie być w stanie wspierać sojuszników na pierwszej linii frontu i radzić sobie z poważnymi regionalnymi kryzysami i rebeliami”.
Rewolucja technologiczna
Na to nakłada się rewolucja technologiczna, „demokratyzacja” wojny, czyli sytuacja w której postawa ludności cywilnej w czasie konfliktu staje się jednym z kluczowych czynników systemu odpornościowego państwa. Przyszłe wojny wygrywać się będą zresztą nie tylko na polu walki, decydować będzie również stan świadomości społecznej i zdolności dowódcze elity strategicznej zaangażowanego w walkę kraju. To też jedna z lekcji wojny na Ukrainie, ale znaczenie tych procesów z czasem będzie tylko rosło. A to oznacza też, że na Zachodzie, zwłaszcza w Europie musi zostać przywrócona kultura planowania strategicznego w której bierze się pod uwagę najgorsze a nie najlepsze scenariusze. Może się okazać, że Ameryka nie będzie mogła nam przyjść z pomocą, mimo, iż niezwykle poważnie traktuje własne zobowiązania obrony „każdego cala” terenów państw NATO. „Jeśli nowa polityka Wysuniętej Obrony NATO (Forward Defence) – piszą Autorzy raportu - ma być wiarygodna, to europejscy sojusznicy (oraz Kanada) będą musieli wziąć na siebie znacznie większą odpowiedzialność strategiczną. Będzie to co najmniej wymagało głębokiej zmiany w kulturze i zdolnościach sił europejskich (…). Przede wszystkim Europejczycy muszą zaplanować jak przewodzić w Europie i wokół niej w sytuacjach nadzwyczajnych przed wybuchem konfliktu i w początkowych fazach samej wojny. Powinni również dysponować siłami ekspedycyjnymi niezbędnymi aby dać pierwszą odpowiedź na większość kryzysów na peryferiach Europy.” Dziś Europa nie ma takich zdolności i w niemałym stopniu jest uzależniona od Stanów Zjednoczonych. Jednak zmieniająca się sytuacja w świecie skłania do wyciagnięcia wniosku, iż przemyślana polityka wzmacniania atlantyckiego systemu sojuszniczego musi oznaczać znaczące zwiększenie zdolności i potencjału wojskowego państw europejskich. A to oznacza również zmianę priorytetów inwestycyjnych i polityki przemysłowej. Dzisiaj w państwach europejskich cykl zamówienie – produkcja – wejście do służby podstawowych platform bojowych trwa od 5 do 7 lat, a to zdecydowanie zbyt długo. Autorzy raportu zdają się w gruncie rzeczy uważać, że jesteśmy w przededniu wojny światowej i apelują o przyjęcie planów przemysłowych podobnych do brytyjskiego Shadow Industry Plan, którego wdrożenie w 1935 roku pomogło skokowo zwiększyć już 4 lata później produkcję na potrzeby sił zbrojnych i w konsekwencji wygrać wojnę, choć jak wiadomo, nie było łatwo.
I ten ton raportu jest chyba najbardziej uderzający. Jego Autorzy wzywają do potraktowania obecnej sytuacji poważnie i przygotowanie się do wojny. Nie jest ona nieuchronna, ale jeśli będziemy słabi, to jej prawdopodobieństwo rośnie, bo agresywne mocarstwa autorytarne w rodzaju Rosji czy Chin, liczą się wyłącznie z argumentem siły.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/619887-europa-ma-czas-do-2035
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.