Rozpoczęła się właśnie coroczna konferencja Klubu Wałdajskiego, rosyjskiego think tanku strategicznego zbliżonego do Kremla. Jak co roku, tak i w toku tegorocznego spotkania będziemy mieli do czynienia z wystąpieniem Władimira Putina, jednak na początku zaprezentowano raport zatytułowany “Świat bez supermocarstw”, który jest próbą prezentacji wizji przyszłego ładu globalnego z perspektywy myślicieli rosyjskich.
To ciekawy materiał z kilku powodów. Po pierwsze jego Autorzy nadają ton debacie publicznej na temat sytuacji w świecie w Federacji Rosyjskiej. Putin często „mówi słowami” i przedstawia diagnozy prezentowane wcześniej przez Fiodora Łukianowa, Timofieja Bardaczowa, Jarosława Lisowolika, Andrieja Suszencowa, Iwana Timofiejewa czy Olega Barabanowa, bo to oni przygotowali ten materiał. Niewykluczone zresztą, że mamy do czynienia z podwójnym oddziaływaniem i diagnozy prezentowane przez ekspertów Klubu Wałdajskiego są elementem kremlowskiego „komunikatu strategicznego”. Po drugie Autorzy są ludźmi, choć relatywnie młodymi, to już wysoko postawionymi w strukturach rosyjskiej władzy. Łukianow jest redaktorem naczelnym periodyku Rossija v Globalnej Politikie, ale równocześnie wchodził w skład komitetu sterującego Rosja – Francja i ma swój program w rosyjskiej telewizji, Suszencow jest dziekanem największego wydziału na moskiewskim MGiMO, Lisowolik, który ukończył Harvard, London School of Economics i MGiMO reprezentuje Rosję w komitecie Breton – Woods i kieruje służbami analitycznymi Sbierbanku, największej rosyjskiej instytucji finansowej a Barabanow jest profesorem w Rosyjskiej Akademii Nauk, podobnie jak Bardaczow, tylko, że ten pracuje w moskiewskiej Wyższej Szkole Ekonomii. Wszyscy są dyrektorami programowymi Klubu Wałdajskiego, co powoduje, że przygotowany przez nich raport należy traktować jako wystąpienie środowiskowe. Wreszcie materiał ten uwzględnia, choć nie wprost, doświadczenia i wnioski Rosji po 8 miesiącach wojny na Ukrainie, a to doprowadziło Autorów do pewnych, niezwykle interesujących korekt, w stosunku do wcześniej prezentowanych ocen.
Jaką rolę będzie odgrywać Rosja?
Główną tezą obecnego wystąpienia ekspertów Klubu Wałdajskiego jest artykułowane również w poprzednich latach przekonanie o załamywaniu się obecnego porządku światowego. O ile jednak wcześniej rosyjscy specjaliści byli przekonani, że w miejsce poprzedniego, charakteryzującego się dominacja Stanów Zjednoczonych, przyjdzie nowy, w którym mieć będziemy do czynienia z kilkoma, co najmniej trzema, filarami siły, a do tego grona będzie również zaliczać się Federacja Rosyjska, o tyle teraz nie mają już takiej pewności. Nie można, argumentują, opisać kształtu nowych relacji, jedynie jesteśmy w stanie skoncentrować naszą uwagę na kilku zasadniczych i już rysujących się trendach, nie przesądzając do czego one doprowadzą. I tak, globalizacja nie jest procesem nieodwracalnym, wręcz przeciwnie, teraz należy liczyć się z jej ograniczeniami, tym bardziej, że najsilniejsi gracze nie są już zainteresowaniu w jej kultywowaniu. W najbliższych latach dominować będzie nowy paradygmat. Dotychczasowy hegemon, Stany Zjednoczone, w obliczu kurczenia się swojej przewagi będzie dążyć do konsolidacji własnego obozu sojuszniczego, co w praktyce musi oznaczać przekierowanie strumieni zaopatrzeniowo-inwestycyjnych do węższej grupy państw. Rosja jako państwo wrogie zostanie na trwale wyłączone z zachodniego systemu wymiany, co oznacza, że nie ma powrotu do starej formuły. To pierwsza zmiana. Druga jest nie mniej istotna. Otóż eksperci Klubu Wałdajskiego formułują myśl, że o ile w czasach przejściowych prawdopodobieństwo wojen rośnie, o tyle to nie siła militarna, którą dysponują państwa, przesądzi o kształcie nowego ładu. Tego rodzaju przekonanie jest jak można przypuszczać lekcją wyniesioną z wojny rosyjsko – ukraińskiej, choć Autorzy raportu skrzętnie unikają tego rodzaju odniesień. Musimy jednak pamiętać, że w środowisku Klubu Wałdajskiego od lat akcentowano wzrost czynnika militarnego w polityce międzynarodowej, a Sergiej Karaganow wręcz podkreślał, że nowy ład globalny jest możliwy dlatego, iż przełamana została wojskowa dominacja państw Zachodu. Teraz to przekonanie nie jest już tak silnie argumentowane.
A bogate doświadczenie w użyciu konwencjonalnych sił zbrojnych po II wojnie światowej świadczy o ograniczonej skuteczności tego narzędzia, przede wszystkim w odniesieniu do największych krajów. Co ważniejsze, ich zdolność do tworzenia samej infrastruktury politycznej i gospodarczej, w której uczestnictwo (a tym samym przestrzeganie narzuconych zasad) jest postrzegane jako wartość bezwzględna. Poprzez regulację dostępu do infrastruktury ustalana jest również hierarchia
— argumentują.
A zatem nie wojna, ale umiejętność konstruowania kontrolowanej przez siebie konstelacji handlowo-polityczno-komunikacyjnej w rodzaju chińskiego projekty Pasa i Szlaku, decydować będzie w przyszłości w awansie w światowej hierarchii poszczególnych państw.
To nie jedyna zmiana. Kolejną jest powstanie grupy państw średnich, w rodzaju Turcji, Indonezji, RPA, Brazylii czy w pod koniec ubiegłego stulecia Chin. Wszystkie one mają swoje ambicje i interesy, Chiny w związku z potencjałem demograficznym i tempem rozwoju rychło stały się pretendentem, który może zdetronizować dotychczasowego hegemona, czyli Stany Zjednoczone. Rosyjscy eksperci są jednak sceptyczni czy tak w dającej się przewidzieć przyszłości stanie. To, co jest pewne w nadchodzącej epoce, to po pierwsze wzrost znaczenia tych państw średnich i związane z tym relatywne słabnięcie dotychczasowych hegemonów, przede wszystkim Stanów Zjednoczonych, ale również, paradoksalnie Chin. Nikt nie będzie w stanie uzyskać statusu supermocarstwa, a nawet w obliczu skali wyzwań nie będzie do tego dążył. Siłą rzeczy powstanie układ bardziej pluralistyczny, choć nie można mówić o perspektywie koncertu mocarstw. To też zmiana w diagnozach przedstawicieli Klubu Wałdajskiego, którzy do tej pory mówiąc i pisząc o nowym porządku z wieloma filarami siły odwoływali się właśnie do wizji tego rodzaju. Teraz tego nie będzie, co powodować może większą niestabilność całego systemu, ale z perspektywy Rosji oznacza również wzrost niepewności czy uda się Moskwie uczestniczyć w grze o udział w nowym porządku.
Obecne starcie Rosja-Zachód będzie miało konsekwencje na co najmniej kilku poziomach. Globalnie doprowadzi do osłabienia kontrolowanych przez Amerykę światowych instytucji finansowych i podważenie powszechnie uznawanych norm. Dominacja dolara, w związku z zamrożeniem rosyjskich aktywów, również zostanie osłabiona, bo amerykańska waluta w oczach wielu liderów światowych nie może być już traktowana w kategoriach pieniądza rezerwowego. Zachód wręcz zacznie być postrzegany, w związku z nieprzezwyciężonymi napięciami strukturalnymi, jako czynnik potencjalnego ryzyka, źródło kryzysów i gospodarczej a być może i politycznej destabilizacji. To dodatkowo wzmocni trendy na rzecz budowy własnych systemów relacji i rozliczeń. W oczywisty sposób zyskają na tym Chiny i państwa z nimi współpracujące, ale podobne, choć o mniejszej skali, zjawiska zarysują się w innych częściach świata, gdzie powstaną lokalne „centra globalizacji”.
Gospodarka światowa nie rozpadnie się i nie straci wewnętrznej spójności pomimo wyczerpania się poprzedniego modelu globalizacji. Ale na pewno nie będzie taka sama. W wyniku kryzysu nieuchronnie powstaną nowe struktury gospodarcze. Nie będą one tak współzależne, bo współzależność jest obecnie postrzegana jako ryzyko, a nie szansa. (…). System będzie wymagał także innego projektu politycznego – pionowe zarządzanie procesami z centrum hegemonicznego stanie się niemożliwe
— argumentują.
A zatem mamy do czynienia z głębokimi zmianami w światowej gospodarce i układzie sił, na które nałożą się konsekwencje wojny na Ukrainie. „Stany Zjednoczone – twierdzą eksperci Klubu Wałdajskiego - tracą status hegemonicznego mocarstwa, bo teraz są w stanie egzekwować swoje możliwości tylko wobec swoich najbliższych partnerów, i to wyłącznie wtedy, gdy są oni włączeni w najwęższy krąg uprzywilejowanych beneficjentów. W stosunku do całej reszty Zachód zmuszony jest uciekać się do środków bezpośredniego nacisku siłowego – groźby sankcji lub ich zastosowania.” To oznacza, że będzie rosła lokalna i regionalna rola państw średnich, które będą w najbliższych latach w stanie odgrywać rolę „amortyzatorów” systemu, pomocników czy lokalnych partnerów większych graczy, bo ci nie będą w stanie, w obliczu konieczności koncentrowania się na najważniejszych wyzwaniach, obsłużyć wszystkich problemów i interesów. Eksperci Klubu Wałdajskiego są też przekonani, że liczba mocarstw, choć nie hegemonów, wzrośnie. Będą to Stany Zjednoczone i Chiny, ale również Indie, Rosja i Niemcy. Nowa natura porządku międzynarodowego polegać będzie na tym, że każde z nich będzie miało zarówno swoje „obszary odpowiedzialności”, jak i własne domeny i grupy państw grawitujących wokół nich. Te konstelacje nie muszą być wcale podobne, jeśli brać pod uwagę ich siłę. Można być takim „centrum grawitacji” również nie mieć ambicji odgrywania wiodącej roli w skali świata. I to jest miejsce Rosji, państwa liczącego się regionalnie, z grupą współpracujących z nią partnerów, ale w nowym, demokratycznym porządku międzynarodowym, nie aspirującego do odgrywania jednej z głównych ról. Mamy w tym wypadku do czynienia ze znaczącą rewizją dotychczasowych ambicji rosyjskiej elity, która przed wojną na Ukrainie myślała, że Moskwa może być czynnikiem równoważącym w skali świata, balansującym rosnącą potęgę Chin wespół z Indiami, i dotychczasowego hegemona we współpracy z zachodnią Europą (Niemcami i Francuzami). Balansowanie nie jest już dla Rosji opcją realistyczną i teraz to o czym w Moskwie należy myśleć to przede wszystkim „system bezpieczeństwa w Europie i na świecie, który będzie oparty na wzajemnej wrogości”. Nie redukuje to znaczenia czynnika wojskowego, zwłaszcza w obliczu relacji, które przypominać będą zimną wojnę, ale użycie siły militarnej nie jest gwarancją pozytywnych, z punktu widzenia stolicy odwołującej się do tego rodzaju środka nacisku, zmian w relacjach międzypaństwowych. Jeśliby ten pogląd stał się elementem nowej rosyjskiej doktryny państwowej, to jego przyjęcie nie musi oznaczać redukcji nakładów na armię, czy zmniejszenia ryzyka wojny. Z pewnością jednak oznaczałoby odejście od używania sił zbrojnych w charakterze narzędzia ekspansji i przebudowy porządku międzynarodowego, co i tak byłoby fundamentalną zmianą.
Rośnie ryzyko konfliktów
Nie oznacza to zmniejszenia ryzyka wojen. W wymiarze globalnym będą one nawet częstsze, bo jeśli nie ma wspólnego świata wartości, a zdaniem ekspertów Wałdaja załamanie się obecnej fazy globalizacji jest związane między innymi z tym faktem, to zwłaszcza w sytuacji przejściowej, kiedy nowe relacje są płynne i nieukształtowane, ryzyko starć rośnie. Jakie jest pozytywne rozwiązanie tych dylematów? Rosyjscy specjaliści widzą następujące trendy, które należałoby wzmacniać. Po pierwsze „oparcie się na interakcji regionalnej, tworzenie wspólnot przestrzennych, co może rozwiązać problemy rozwoju małych i średnich krajów, które nie posiadają własnych wystarczających środków na rozwój. W ramach stowarzyszeń regionalnych mają one dużą szansę na znalezienie własnej niszy, wykorzystując kolektywny potencjał i wnosząc do niego swój wkład.” Ich zdaniem oznacza do destrukcję obecnego porządku instytucjonalnego o wymiarze globalnym, w tym opartego na dolarze systemu walutowo – rozliczeniowego. Zostanie on zastąpiony przez szereg „podsystemów” lokalnych. Jak piszą, „Konflikty militarne, w tym ten, który teraz trwa w Europie, nie są oznaką budowania nowego ładu, ale produktem dysfunkcjonalności tego, który istniał do tej pory. I choć korekta zniekształceń w rozwoju świata, jak widzimy, może prowadzić do użycia siły militarnej, to jako taka nie jest i nie powinna być czynnikiem decydującym w przyszłości”. A zatem w miejsce przekonania o tym, że atutem w nowym świecie będzie siła militarna, mamy do czynienia z wyraźnie artykułowanym poglądem, iż tak nie będzie i to drugi zasadniczy trend. Trudno o bardziej klarowną, choć artykułowany nie wprost, ocenę skutków wojny na Ukrainie dla Rosji. Państwa, które w najbliższym czasie będzie izolowane jeśli chodzi o relacje z Zachodem i które będzie musiało rozwijać się z jednej strony licząc niemal wyłącznie na własne możliwości z drugiej zaś próbując wpisać się w te nowe „regionalne” ale dopiero powstające formaty współpracy. To też jest czytelne świadectwo redukcji dotychczasowych aspiracji i apetytów.
Mamy w tym wypadku próbę opisu nowego, pożądanego, z rosyjskiego punktu widzenia porządku globalnego, już po przegranej wojnie na Ukrainie. Siła wojskowa będzie nadal potrzebna, ale jako narzędzie obrony, a nie ekspansji, a także izolacja i stan zimnej wojny z Zachodem będą czynnikiem trwałym. To na co Rosja, w dłuższej perspektywie, mogłaby liczyć, to powstanie kilku centrów lokalno-regionalnej integracji wokół nowych graczy takich jak Turcja, Iran czy Indie, z którymi będzie mogła współpracować. Eksperci Klubu Wałdajskiego milcząco zakładają, że obecną wojnę Federacja Rosyjska przetrwa, co nie jest przecież przesądzone. Wizja relacji globalnych z udziałem Rosji, nowego porządku, jest propozycją uprawiania polityki powściągliwej, skoncentrowaniu się na własnych sprawach i szukaniu nowych partnerów, już nie na Zachodzie. Nie musi być ona przyjęta przez kierownictwo państwa rosyjskiego, ale kształt tych refleksji wiele mówi o tym, jak elity w Moskwie oceniają sytuację i to, kto wygrywa wojnę na Ukrainie, nawet jeśli na poziomie retorycznym argumentują, iż „Rosja nie może jej przegrać.”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/619613-swiat-po-wojnie-na-ukrainie-jak-rosjanie-oceniaja-sytuacje