Dzisiejsze rosyjskie ataki na ukraińskie miasta, a według ostatnich danych informacji Rosjanie wystrzelili 84 rakiety oraz 13 dronów kamikadze traktowane są głownie jako przejaw ślepej furii, zemsty i rewanżu, za niedawne uszkodzenie Mostu Kerczeńskiego. Tak z pewnością jest, ale mamy też do czynienia ze znacznie poważniejszą akcją, o wielowymiarowym charakterze, która jest zapowiedzią nowej fazy wojny.
Po pierwsze, na co zwrócił uwagę Jurij Butusow ataki rakietowe poprzedzone były „wypuszczeniem dronów”, co w jego opinii wskazuje na to, iż rosyjscy wojskowi w pierwszym rzędzie starali się zidentyfikować stanowiska ukraińskiej obrony przeciwlotniczej po to, aby następnie móc ją niszczyć. Tego rodzaju działanie stanowić może zapowiedź, iż Moskale podejmą próbę odzyskania przewagi w powietrzu, a może nawet zdobycia kontroli nad ukraińskim niebem, co z kolei może być wstępem, do zapowiadanej wielkiej ofensywy zimowej. Tego rodzaju sekwencję działań sugeruje też ostatnia nominacja – generała Sergieja Surowikina, który dowodził rosyjskimi wojskami powietrzno – kosmicznymi, na dowódcę całego rosyjskiego zgrupowania walczącego na Ukrainie. O tym, że może to być realny scenariusz świadczą też słowa Witalija Kima, kierującego ukraińską administracją w Nikołajewie, który poinformował, że rosyjskie okręty Floty Czarnomorskiej zostały znów uzbrojone w rakiety Kalibr a na dodatek Rosjanie przygotowują do walki swoje lotnictwo.
Po drugie, warto zwrócić uwagę, że ataki rakietowe dotknęły też miasta położone na zachodzie kraju – Lwów, Równe, Tarnopol czy Iwano-Frankiwsk (choć ja wolę nazwę Stanisławów). Rosjanie w ten sposób wysyłają co najmniej trzy sygnały. Są gotowi atakować cele przy granicy z Polską, zapewne po to aby sparaliżować system energetyczny Ukrainy i w następstwie transport kolejowy. Nie można też wykluczyć „przypadkowych” uderzeń w bezpośredniej bliskości polskiej granicy lub nawet na obszar Rzeczpospolitej. W tym wypadku sparaliżowanie ukraińskiego systemu komunikacji może prowadzić do tego aby Kijów nie był w stanie dobrze przygotować się do rosyjskiej ofensywy. Uderzenie w sieć energetyczną już doprowadziło do tego, że Ukraina przestała eksportować energię co oczywiście jest formą presji na Zachód, a wiadomo, iż od determinacji sojuszników Ukrainy zależy to w jakiej skali i tempie napływać będzie pomoc wojskowa. Ale także stanowi dotkliwy cios ekonomiczny, bo eksport nadwyżek energii stanowi ważne źródło dochodów Ukrainy.
Gotowość do rozszerzenia wojny
Po trzecie, Rosja wykonując uderzenia rakietowe sygnalizuje też gotowość geograficznego rozszerzenie wojny i to od razu w wielu wymiarach. Trzy z wystrzelonych rakiet, najprawdopodobniej z okrętów albo z naziemnych wyrzutni znajdujących się w zachodniej części Krymu, przeleciały nad przestrzenią powietrzną Mołdawii, zanim raziły cele na jednym z poligonów pod Odessą. Niedawno mieliśmy też do czynienia z naruszeniem przez rosyjskie myśliwce przestrzeni powietrznej nad Szwecją i Polską, a także z serią tajemniczych awarii infrastruktury krytycznej państw europejskich. Nieznani sprawcy uszkodzili kabel energetyczny między Szwecją a duńskim Bornholmem, w północnych Niemczech w wyniku awarii stanęły pociągi a eksport energii ze Szwecji do Polski też został zakłócony w wyniku nieznanych póki co komplikacji technicznych. Takie nasilenie różnego rodzaju uszkodzeń nie jest zapewne niczym innym jak celowymi atakami na infrastrukturę krytyczną państw Zachodu.
Po czwarte, warto zwrócić uwagę, iż możemy mieć do czynienia w najbliższej przyszłości z kolejnymi próbami destabilizacji sytuacji, przy użyciu fal migrantów, zarówno w państwach bałtyckich jak i w Polsce. Otóż, przed tygodniem władze kaliningradzkiego portu lotniczego Chrabrowo poinformowały, że rozpoczynają realizować program „odkryte niebo” wraz z liniami lotniczymi z zaprzyjaźnionych krajów. Ci lotniczy „przyjaciele” to linie z Syrii, Białorusi czy Turcji. Nie miejmy złudzeń. Po tym jak Polska, Litwa i częściowo Łotwa wzniosły na granicy z Białorusią ogrodzenie po to aby zatamować ruch nielegalnych migrantów rosyjskie i białoruskie służby specjalne postanowiły, najprawdopodobniej, spróbować tam gdzie na granicy nie ma bariery, czyli w obwodzie Kaliningradzkim. Nie chciałbym być w tym wypadku nadmiernym pesymistą, ale spodziewałbym się kolejnych fal „uchodźców” tym razem szturmujących polską granicę z północy. Równolegle Aleksandr Łukaszenka zapowiedział utworzenie „regionalnego zgrupowania wojsk” Rosji i Białorusi. Decyzja w tej sprawie miała zapaść w trakcie jego niedawnego spotkania z Putinem w Soczi. Tego rodzaju posunięcie nie oznacza jeszcze, wbrew temu co twierdzą niektórzy polscy komentatorzy, rozpoczęcie działań mających w konsekwencji wprowadzić Białoruś do wojny, ale z pewnością jest działaniem eskalacyjnym i wiążącym część sił ukraińskich, które będą musiały poświęcić większą uwagę północnej granicy. Z pewnością można to uznać za działanie mające na celu utrudnienie Kijowowi przygotowań do odparcia rosyjskiej ofensywy, a może coś więcej. Zobaczymy.
W rosyjskiej narracji na temat wojny pojawił się też kolejny wątek, na który trzeba zwrócić uwagę. Otóż jak powiedział umiarkowanemu skądinąd dziennikowi jakim jest Niezawisimaja Gazieta generał rezerwy Jurij Netkaczew „posiada on informacje” jakoby o wydanym przez Zelenskiego poleceniu aby skonstruować „brudną bombę atomową”. Tego rodzaju konstrukcja może wywołać skażenie radioaktywne o niemałej nawet skali, ale nie ma potencjału wybuchowego jak „normalny” ładunek jądrowy. Netkaczew mówi też o rzekomych negocjacjach prowadzonych przez Kijów z Wielką Brytanią, których celem miałoby być przekazanie Ukrainie broni jądrowej, ale też „mimochodem” napomyka, że być może Ukraina zdecyduje się zaatakować jedną z elektrowni atomowych, właśnie po to aby wywołać nuklearną katastrofę. Można byłoby nie przywiązywać większego znaczenia do tych jawnie aberracyjnych tez, gdyby nie fakt, że rosyjska propaganda od pewnego czasu intensywnie lansuje oskarżenia Ukrainy o prowadzenie działalności terrorystycznej. To między innymi dlatego Putin w przemówieniu w którym ogłaszał mobilizacja wspomniał o tym, że „zabijają naszych filozofów” odnosząc się do zamachu na Dugina w którym zginęła jego córka Daria, a także obecnie, po zamachu na Most Kerczeński, nachalnie lansowana jest wersja wybuchu ciężarówki prowadzonej przez „zamachowca – samobójcę”. W tym wypadku chodzi nie tylko o zrujnowanie międzynarodowego wizerunku Ukrainy, choć to również jest celem, ale przede wszystkim, jak się wydaje, możemy mieć do czynienia z propagandowym przygotowaniem gruntu do katastrofy nuklearnej w jednej z elektrowni atomowych o wywołanie której będzie można oskarżyć Kijów.
Nowy dowódca
Z tym wszystkim wiąże się powołanie dowódcy operacji wojennej na Ukrainie, którym został generał Sergiej Surovikin, niedawno dowodzący rosyjskimi wojskami, które zdobyły Sewierodonieck i Lisiczańsk. Warto wiedzieć z kim mamy do czynienia, bo to wiele wydaje się mówić o charakterze wojny, którą chce prowadzić obecnie Rosja. Rosyjska sekcja BBC przypomniała jego sylwetkę i drogę życiową, które warto poznać bo jak na rosyjskie standardy mamy do czynienia z niebywałą kanalią, kryminalistą i zbrodniarzem. Po raz pierwszy dał się on poznać w czasie Puczu Janajewa, który poparł. Dowodził on wówczas jednym z oddziałów puczystów i wydał on rozkaz „przedarcia się” bojowym wozom piechoty, którymi dowodził przez tłum obrońców Jelcyna pod jego siedzibą. W efekcie „przedzierania się” zginęły trzy osoby, a Surowikin po nieudanym puczu przez siedem miesięcy siedział w moskiewskim więzieniu „Matrowskaja Tiszina” ale ostatecznie nie został osądzony i wrócił do służby. Potem, w 1995 roku dostał „rok w zawieszeniu” za sprzedaż pistoletu służbowego. W 2004 roku, dwa lata po tym jak ukończył Akademię Sztabu Generalnego im. Frunze i służył w charakterze dowódcy w jednej z dywizji stacjonujących w Jekaterynburgu znów w jego życiu miało miejsce niecodzienne, dziwne wydarzenie. W jego gabinecie, w obecności Surowikina, zastrzelił się po kłótni obydwu wojskowych jego zastępca, pułkownik Andriej Sztokał. W tym samym czasie jeden z podwładnych oskarżył go również o pobicie z powodów „różnic na tle politycznym”. W tym samym roku Surowikin został dowódcą 42. Gwardyjskiej Dywizji Zmotoryzowanej, która wsławiła się w toku trwającej wówczas wojny w Czeczenii. Zapisała się nie tyle na polu boju, co bezwzględnymi pacyfikacjami. Potem, w 2014 roku, jak napisał Leonid Wołkow, jeden ze współpracowników Nawalnego, Surowikin zajmował się organizowaniem i wysyłaniem „bojowników” do Donbasu, a w marcu 2017 roku został mianowany dowódcą rosyjskiego kontyngentu w Syrii. To wtedy rosyjskie lotnictwo zaczęło intensywnie bombardować kontrolowane przez antyasadowską opozycję miasta. To za czasów jego dowodzenia Rosjan zaczęto oskarżać o naloty na szpitale, cele cywilne, o stosowanie niedozwolonych rodzajów bomb czy broni chemicznej. Organizacje broniące opraw człowieka w rodzaju Human Rights Watch zaczęły oskarżać go o zbrodnie wojenne, ale na Kremlu ta bezwzględność bardzo się spodobała. Surowikin, nie służący do tej pory w lotnictwie został mianowany dowódcą tej formacji, co jest we współczesnej historii Rosji ewenementem, a na dodatek dostał tytuł „bohatera Rosji”. Surowikin podobnie działał w czasie wojny na Ukrainie, a brytyjski wywiad już na jej początku oskarżył go po raz kolejny o brutalność. Mamy zatem, jak można przypuszczać, do czynienia z człowiekiem bez skrupułów, zarówno wobec własnych żołnierzy jak i przeciwników. Wojna, choć to trudno sobie wyobrazić, będzie w związku z tym zapewne jeszcze bardziej bezwzględna i brutalna, ale takiej właśnie chcą Rosjanie. Sergiej Mironow, deputowany do Dumy i szef formacji Sprawiedliwa Rosja, a prywatnie przyjaciel Putina, napisał po ataku na Most Kerczenski:
Rozumiemy, kto to zrobił i dlaczego. Przestańmy bawić się z terrorystami! Specjalna operacja wojskowa dobiegła końca. Czas na walkę - twardą, nawet okrutną.
Wojna na Ukrainie będzie zatem okrutną batalią, której celem jest fizyczne wyeliminowanie przeciwnika, niezależnie od tego czy mamy do czynienia z ukraińskimi żołnierzami, czy tak jak w Kijowie, z dziećmi bawiącymi się na placu zabaw.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/617675-rosja-chce-okrutnej-wojny