„(Putin) pogarsza tylko własne położenie. Jest to bardzo bolesne i przykre, jeśli chodzi o stronę ukraińską, ale jest też bezsensowne i głupie, z punktu widzenia celów, które postawiła sobie Rosja atakując Ukrainę” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl, w kontekście rosyjskich ataków rakietowych, były wiceminister obrony narodowej, wykładowca akademicki i ekspert ds. bezpieczeństwa prof. Romuald Szeremietiew.
wPolityce.pl: Rosjanie zapewne w odpowiedzi na uszkodzenie Mostu Krymskiego dokonali ostrzałów rakietowych ukraińskich miast. Co chcą w ten sposób osiągnąć?
Prof. Romuald Szermietiew: Chyba Einstein powiedział, że idiotą jest ktoś, kto coś robi, nie uzyskuje oczekiwanego efektu i następnie ciągle powtarza to samo licząc, że ten pozytywny efekt wreszcie osiągnie. Otóż wydaje się, że tak postępuje Putin, bo cóż on robi? Ciągle liczy, że uderzeniami w cywilów, infrastrukturę cywilną, uda mu się wystraszyć i złamać Ukraińców. Bez przerwy wysyła rakiety w te miejsca, żeby tych nieszczęśników na Ukrainie zabijać. Efektu, który chce osiągnąć, czyli kapitulacja Ukrainy nie może uzyskać i moim zdaniem w taki sposób nie osiągnie. Pogarsza tylko własne położenie. Jest to bardzo bolesne i przykre, jeśli chodzi o stronę ukraińską, ale jest też bezsensowne i głupie, z punktu widzenia celów, które postawiła sobie Rosja atakując Ukrainę.
Krym jest uznawany przez Rosję za część jej terytorium, strategiczny most został zaatakowany, jednak Putin mimo licznych gróźb nie zdecydował się na użycie broni jądrowej. Dlaczego?
Obserwując zachowania Putina wydaje się, że on zdaje sobie doskonale sprawę, że użycie broni jądrowej nawet w ograniczonym zakresie, to byłyby działania samobójcze nawet dla samej Rosji. Świat, a przynajmniej ci, którzy dysponują odpowiednią siłą, jak Stany Zjednoczone, po prostu by tego nie zniosły. Putin ma świadomość, że podejmując tego typu działanie, rozpoczyna grę, która może się skończyć dla Rosjan jak najgorzej. Oczywiście groźba użycia broni nuklearnej cały czas jest na stole i on ciągle nią straszy. Ale jej użycie byłoby końcem marzeń Rosji, żeby odgrywać jakąś rolę na świecie. Już w tej chwili tym, którzy sprzyjają Putinowi – takim państwom, jak Niemcy czy Francja – jest trudno z nim współpracować. Wyobraźmy sobie, jaka byłaby możliwa współpraca ze strony Europy Zachodniej, gdyby Putin rzeczywiście użył broni atomowej na Ukrainie.
Pojawiają się doniesienia, że Putin nakłania Łukaszenkę, by wziął aktywny udział w wojnie na Ukrainie. Czy białoruski dyktator zdecyduje się na taki krok?
Po stronie białoruskiej jest jeszcze mniej zapału do walki na Ukrainie niż po stronie rosyjskiej. Więc nie wydaje mi się, żeby to było możliwe. Ale z tego co słyszę na wszelki wypadek Ukraińcy zniszczyli mosty łączące jej terytorium z Białorusią i zaminowała drogi prowadzące z Białorusi na Ukrainę, dlatego w razie co ma sposoby, żeby powstrzymywać ten hipotetyczny atak.
Co do działań na froncie, według Pana możemy spodziewać się przełomu do końca roku? Zdobycie Doniecka albo Chersonia jest w zasięgu Ukraińców?
Nie wiem jakimi siłami i zapleczem dysponują Ukraińcy, jeśli chodzi o prowadzenie tej kontrofensywy. Ona się rozwija w pewien określony sposób. Powiedziałbym, że jest to bardzo oszczędna kontrofensywa, bo to są głównie drobne zwycięstwa o charakterze taktycznym. Ale w całości układają się w pewien obraz operacji wyzwoleńczej i tak jest realizowana. Wszystko będzie zależało po pierwsze od tego, czy i na ile Ukraina będzie dysponowała siłami, żeby kontynuować kontrofensywę. Druga kwestia – czy i na ile stronie rosyjskiej uda się mobilizacja. Pytanie, czy zgromadzą siły, które będą mogły się przeciwstawić działaniom Ukraińców, nie mówiąc już o tym, żeby rozwinąć jakąś własną kontrofensywę, np. w kierunku Kijowa, bo pojawiają się różnego rodzaju tego typu pogłoski. Ale nie wydaje mi się, żeby Rosja była w stanie podjąć taką operację.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Mateusz Majewski
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/617586-nasz-wywiad-szeremietiew-putin-pogarsza-wlasne-polozenie