„Obecnie w Bośni i Hercegowinie istnieją dwie niebezpieczne tendencje polityczne. Jedną z nich jest tendencja serbskiego separatyzmu, drugą – unitaryzm bośniacki. Chorwaci z Bośni i Hercegowiny są wciśnięci między te dwie niebezpieczne tendencje, a ta druga jest obecnie bardziej niebezpieczna dla ich przyszłości. Staramy się uświadamiać wszystkim naszym rozmówcom, że to Chorwaci w BiH są najbardziej zainteresowani europejską perspektywą tego kraju, a także członkostwem w NATO. Inni też o tym mówią, ale myślę, że nie są w tym szczerzy” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl chorwacki minister spraw zagranicznych Gordan Grlić Radman.
CZYTAJ TAKŻE Rosyjski ambasador grozi BiH i Chorwacji. „Na przykładzie Ukrainy pokazaliśmy, czego oczekujemy”
W Bośni i Hercegowinie panuje kryzys polityczny i jest to dobrze znany fakt. Kraj, który powstał po krwawej wojnie między trzema narodami – Bośniakami, Serbami i Chorwatami – również przeżywa kryzys gospodarczy.
To jasne, że BiH potrzebuje reform, a główny spór między trzema narodami konstytucyjnymi dotyczy tego, jak powinny one wyglądać. Mając na uwadze, że BiH znajduje się na Bałkanach Zachodnich, części Europy, w której mocarstwa wschodnie chcą wzmocnić swoje wpływy, znaczenie tego, co się tam dzieje, jest jasne.
W miniony weekend w Bośni i Hercegowinie odbyły się wybory parlamentarne, które nie przyniosły zbyt wielu zmian politycznych, jednak doszło do reformy ustawy wyborczej zapowiedzianej przez Wysokiego Przedstawiciela Christiana Schmidta.
O tym wszystkim rozmawialiśmy z ministrem spraw zagranicznych Republiki Chorwacji Gordanem Grliciem Radmanem. Chorwacja jest najbardziej zaangażowanym członkiem UE w rozwiązanie kryzysu w Bośni i Hercegowinie. Zarówno ze względu na mieszkających tam Chorwatów, jak i dlatego, że kraj ten jest jego sąsiadem.
wPolityce.pl: W niedzielę 2 października odbyły się wybory w Bośni i Hercegowinie. Tego samego dnia Wysoki Przedstawiciel dla BiH Christian Schmidt ogłosił zmiany w prawie wyborczym i Konstytucji Federacji Bośni i Hercegowiny. Jak Pan komentuje wybory, a także interwencję Wysokiego przedstawiciela?
Grlić Radman: Wybory odbyły się zgodnie z obowiązującym prawem, które my w Chorwacji uważamy za legalne, ale bez legitymizacji społeczności chorwackiej. Uważamy, że taka ustawa dyskryminowała Chorwatów w Bośni i Hercegowinie oraz ich udział w procesie wyborczym. Bośniacy, naród większościowy w Bośni i Hercegowinie, swoimi głosami umniejszają wolę polityczną Chorwatów i wybierają na chorwackiego członka Prezydium osobę, która ma ich poparcie i realizuje ich politykę, i tak było i tym razem.
Mówi Pan o Željko Komšiciu?
Tak.
Chorwacja jest bardzo zainteresowana stabilnością i dobrobytem Bośni i Hercegowiny oraz jak najszybszym rozpoczęciem jej integracji z UE i NATO. Dlatego intensywnie współpracujemy z Wysokim przedstawicielem, który w dniu wyborów zapowiedział zmiany, mocno przez nas popierane. Dyplomacja chorwacka i rząd pod przewodnictwem premiera Andreja Plenkovicia były bardzo zaangażowane w uświadamianie głównych aktorów wspólnoty międzynarodowej, że stabilność BiH zależy od poszanowania Konstytucji BiH i prawa międzynarodowego.
W tym przypadku, chodzi o porozumienie Dayton-Paryż z 1995 roku, które zakończyło wojnę w BiH i zdefiniowało ją jako państwo trzech konstytucyjnych i równoprawnych narodów. Jednak w ostatnich dwudziestu latach, niektórzy Wysocy przedstawiciele swoimi decyzjami faktycznie naruszyli literę i ducha tego porozumienia, zagrażając w ten sposób konstytucyjnie gwarantowanej równości narodów konstytucyjnych.
Jednak, zapowiedziane zmiany nie powstrzymują możliwości wyboru polityka przedstawiającego interesy Chorwatów głosami innych narodów?
To prawda, ale nastąpiły zmiany w sposobie wyboru posłów do Izby Narodów Federacji Bośni i Hercegowiny, która w tym momencie z pewnością miała większe znaczenie polityczne. Izba Narodów jest ciałem, w którym w największym stopniu bronione są prawa narodów konstytucyjnych, a te zmiany Wysokiego przedstawiciela zachowały partycypację polityczną Chorwatów w procesach w Izbie, a co za tym idzie, w instytucjach Federacji i samej BiH. Chorwaci nie są pozbawieni praw wyborczych i mają zapewniony udział w tworzeniu rządu.
Trzeba wprowadzić jeszcze kilka zmian w systemie wyborczym, aby naprawić istniejące wciąż niesprawiedliwości, ale aktualne zmiany były niezwykle ważne.
Strona bośniacka i jej przywódcy twierdzą, że moment ogłoszenia zmian przez Schmidta, czyli wieczór wyborczy, był niewłaściwy. Mówi się o „ataku na demokrację”.
Problem w tym, że przywódcy polityczni w BiH przegapili okazję do porozumienia i znalezienia wspólnego rozwiązania. Partia Akcji Demokratycznej i jej prezydent Bakir Izetbegović, jako główna siła polityczna narodu bośniackiego, ponosi wielką odpowiedzialność.
Izetbegović sam kilkakrotnie publicznie przyznał, że celowo opóźniał i manipulował w rozmowach z przedstawicielami innych narodów. Był zadowolony ze status quo i możliwości inżynierii wyborczej. Jeśli tak postępujesz w polityce, to ta w końcu do ciebie wróci.
Fakt, że Izetbegović nie został ponownie wybrany na prezydenta Prezydium Bośni i Hercegowiny, pomimo wielkiego poparcia tureckiego prezydenta Recepa Erdogana, mówi sama za siebie.
Bośniacy, a przynajmniej część ich przywódców, nieustannie powtarzają, że nadszedł czas, aby Bośnia i Hercegowina stała się „państwem obywatelskim”. Oznacza to zniesienie przepisu o trzech narodach konstytucyjnych i rozpoczęciu procesu demokratycznego niezależnego od narodowości wyborców.
Konstytucyjność trzech narodów jest jedną z głównych zasad porozumienia Dayton-Paryż oraz główną zasadą konstytucji Bośni i Hercegowiny. Chorwaci zawsze będą na to nalegać. Swoją polityką strona bośniacka chce wypchnąć Chorwatów z życia politycznego Federacji i zdobyć całkowitą dominację. Termin „demokracja obywatelska” w tym przypadku jest tylko przykrywką dla unitaryzmu i ich unitarnych ambicji. Bośnia i Hercegowina jest krajem wielonarodowym i wszystkie narody, które są jej członkami, muszą mieć zagwarantowane prawa polityczne. Dlatego ważne jest stworzenie mechanizmu wyborczego, który zapewni takie same prawa wszystkim narodom konstytucyjnym.
Nawiasem mówiąc, w Bośni i Hercegowinie istnieje mechanizm głosowania zgodnie z koncepcją polityki obywatelskiej i zasadą „jeden człowiek, jeden głos”, ale jeśli chodzi o Izbę Narodów i Prezydum, musi tam działać model wyborczy uwzględniający narodowość wyborców, ponieważ prawnie gwarantuje on równość narodów, zasadę, która leży u podstaw państwowości Bośni i Hercegowiny i bez której nie może ona istnieć.
Mieszkańcy Bośni i Hercegowiny mają własną wielowiekową tożsamość narodową i kulturową i nie można im narzucić nierealistycznych modeli politycznych w tym kraju. Powinniśmy słuchać tych ludzi i mieć świadomość ich potrzeb.
Czy Chorwaci w Bośni i Hercegowinie chcą założyć trzeci entitet?
Pomysł trzeciego entitetu byłby odejściem od porozumienia Dayton-Paryż. Ponadto Chorwaci są rozproszeni po całej BiH i nie są zainteresowani tworzeniem trzeciego entitetu.
Istniejący system może zapewnić równość Chorwatów z innymi narodami, jeśli zasady, na których się opiera, będą przestrzegane i jeśli zostanie uzgodnione nowe prawo wyborcze, zgodnie z którym każdy naród rzeczywiście wybierałby swoich przedstawicieli politycznych. Dzisiaj, w wyniku decyzji niektórych byłych Wysokich przedstawicieli, mamy absurdalną sytuację, w której kanton (jednostka administracyjna, przyp.red.) z 24 Chorwatami i kanton z 40.000 nich wybiera równą liczbę posłów do Izby Narodowej. Takie przykłady mówią o potrzebie reformy wyborczej i usunięcia dyskryminujących przepisów, czyli o potrzebie stworzenia systemu gwarantującego sprawiedliwy proces wyborczy i legalnych przedstawicieli politycznych dla każdego narodu.
To, co obecnie zasadniczo dzieje się w Bośni i Hercegowinie, to zagrożenie dla praworządności, na co wskazuje również wybór Komšicia na chorwackiego członka Prezydencji, który zdobył to miejsce głosami Bośniaków. To jest realne zagrożenie dla praworządność i powinnyśmy o tym wyraźnie mówić.
Czy jest Pan zadowolony z reakcji UE na kryzys polityczny w Bośni i Hercegowinie?
Wyraźnie widać, że Unia jako wspólnota państw oparta na wspólnych wartościach stara się pomóc Bośni i Hercegowinie, która ubiegała się o członkostwo sześć lat temu. UE liczy 27 państw członkowskich i jasne jest, że niektóre z nich nie mają jasnego wglądu we wszystko, co wydarzyło się w Bośni i Hercegowinie od czasu wojny. A czasem trudno jest wytłumaczyć podstawowe rzeczy.
Nie powiedziałbym, że wśród członków Unii istnieje opór wobec pozytywnych zmian w Bośni i Hercegowinie. Wydaje mi się jednak, że czasami brakuje wyraźnego poparcia dla silniejszego zaangażowania. Są kraje, które po prostu nie są zainteresowane Bałkanami Zachodnimi, bo uważają, że nie będzie tam więcej konfliktów.
Z drugiej jednak strony analitycy stale wskazują, że jeśli Zachód nie zajmie się Bałkanami Zachodnimi, zrobią to inne mocarstwa…
I to jest to, co Chorwacja nieustannie powtarza w rozmowach z przedstawicielami społeczności międzynarodowej.
Obecnie w Bośni i Hercegowinie istnieją dwie niebezpieczne tendencje polityczne. Jedną z nich jest tendencja serbskiego separatyzmu, drugą – unitaryzm bośniacki. Chorwaci z Bośni i Hercegowiny są wciśnięci między te dwie niebezpieczne tendencje, a ta druga jest obecnie bardziej niebezpieczna dla ich przyszłości. Staramy się uświadamiać wszystkim naszym rozmówcom, że to Chorwaci w BiH są najbardziej zainteresowani europejską perspektywą tego kraju, a także członkostwem w NATO. Inni też o tym mówią, ale myślę, że nie są w tym szczerzy.
Na przykład Bośniacy szukają największego poparcia dla swojej perspektywy wśród krajów świata islamskiego. Sam pan Izetbegović mówił o tym kilkakrotnie.
Czy po stronie bośniackiej są politycy, którzy myślą inaczej?
Myślę, że są. Wśród polityków nowego pokolenia są tacy, którzy rozumieją, że kompromis jest konieczny, ponieważ nie da się zachować Bośni i Hercegowiny bez wszystkiego, co jest w niej autentyczne. Istnienie BiH bez Chorwatów jest niemożliwe. Jesteśmy narodem autochtonicznym i historycznie zakorzenionym w BiH, który według dokumentów historycznych był w nim obecny od czasów starożytnych, na długo przed podbojem tureckim.
Agresja na Ukrainę jeszcze bardziej skomplikowała sytuację bezpieczeństwa w Europie…
Od dawna śledzimy to, co dzieje się w Rosji i jej zachowanie. Nie tylko od 2014 roku i aneksji Krymu, ale jeszcze wcześniej – od konfliktów w Czeczenii i Gruzji. Wszystko to były oznaki, że Rosja ponownie próbuje narzucić sobie rolę głównego arbitra w tej części świata. Było to również jasne po reakcji Moskwy na Porozumienie Bukareszteńskie i politykę „otwartych drzwi”, która otworzyła możliwość przystąpienia Gruzji i Ukrainy do NATO. Teraz, z tej perspektywy, jasne jest, że te znaki powinny ostrzec nas bardziej przed tym, co nadchodzi. Zawsze jednak była jakaś nadzieja na ewentualne pokojowe rozwiązanie wspomnianych problemów i oczekiwano, że ostatecznie wszystko zostanie przezwyciężone dyplomatycznie.
Dziś Republika Chorwacji również mocno angażuje się w pomoc Ukrainie. Mówimy tu o różnego rodzaju pomocy – od finansowej po wojskową. Właściwie byliśmy jednym z pierwszych krajów, które okazało solidarność z Ukrainą, czego należy się spodziewać, biorąc pod uwagę nasze doświadczenia z czasów wielkoserbskiej agresji.
Czy Chorwacja popiera wejście Ukrainy do NATO?
Chorwacja zobowiązała się do prowadzenia polityki „otwartych drzwi” i nie ma co do tego wątpliwości. Poparliśmy taką politykę i nadal będziemy ją wspierać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/617014-chorwacki-minister-dwie-niebezpieczne-tendencje-w-bih