Można rzec, sarkastyczne podziękowanie europosła Radosława Sikorskiego dla USA, wyrażone na jednym z portali społecznościowych, ma - wbrew intencjom autora - głębszy i wielowarstwowy sens. Oznacza bowiem… - ale po kolei.
Kim jest człowiek, którego wpis odbił się głośnym echem na całym świecie? Moją opinię o Radosławie Sikorskim wyrażałem niejednokrotnie - to intelektualny pustak, arogant, partyjny przechrzta, pan stworzonego z pomocą byłych władz Chobielina Dworu, a po prawdzie polityczny wieśniak, zaganiacz „watahy”, przed laty były minister obrony, nazywany „plakietką”, potem - po zmianie partyjnych barw - szef dyplomacji od „robienia łaski” i marszałek Sejmu, który połasił się na tzw. kilometrówki… Czy jest w tej charakterystyce choć słowo nieprawdy?
Jego Sikorskiego, niestety, trwa. Że jeszcze raz odniosę się do jego skasowanego w międzyczasie wpisu „Thank, you, USA”, o wiele bardziej szkodliwa jest postawa partii, którą reprezentuje, która nie odcięła się od jego twitterowej twórczości. Próby bagatelizowania przez polityków Platformy Obywatelskiej, a nawet demagogicznej, usprawiedliwiającej interpretacji jego słów, mogą wzniecać niepokój i stawiać pod znakiem zapytania zaufanie strategicznych sojuszników Polski, którzy na marginesie zawieruchy po jego wpisie mogą stawiać sobie pytanie: a co, jeśli dojdzie do zmiany władzy w Polsce?
Już dziś wiadomo, choć tymczasem nie ma na to niezbitych dowodów, że - jak to ujął w tytule swego komentarza niemiecki „Bild” - „Wypadek wykluczony! Ukierunkowany sabotaż” („Unfall ausgeschlossen! Geziellte Sabotage!”). Tego zdania jest też był niemiecki wiceminister spraw wewnętrznych i były szef Federalnej Służby Wywiadowczej (Bundesnachrichtendienst, BND) August Hanning. Co więcej, Niemcy wskazują, kto tego dokonał: Główny Zarząd Wywiadowczy Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej (GRU), a konkretnie dywersyjna, 561 Brygada Marynarki Wojennej.
„Cele ataku na Nord Stream 1 i 2 wydają się jasne”
Niemcy zapewne wiedzą, co mówią, bowiem to oni, wraz z Rosjanami, monitorują gazociąg na całej długości. Cele ataku na Nord Stream 1 i 2 wydają się jasne - uzmysłowienie odbiorcom rosyjskich surowców energetycznych: poradzimy sobie bez waszych pieniędzy, za to wy będziecie mieli poważne problemy (już zaistniały wzrost cen, inflacja, drożyzna, co już odbija się na nastrojach ludności – wg niemieckich mediów, dzień po wybuchu ceny gazu jeszcze bardziej wzrosły, średnio o 19 proc.), co w efekcie może przyczynić się wyhamowania restrykcji wobec Rosji, oraz wzniecenie strachu wśród rosyjskiego społeczeństwa, buntującego się przeciw poborowi do wojska, poprzez rzekome zagrożenie ze strony Zachodu. W tym kontekście „podziękowanie” Sikorskiego dla USA jakoby sprawców podwodnych eksplozji posłużyło Rosjanom niemal jako dowód. Nie bez znaczenia w tym akcie rosyjskiego sabotażu byłoby też ostrzeżenie dla Niemiec, ile mogą stracić, jeśli zdradzą niepisany sojusz Berlina i Moskwy w sprawie podziału Europy na ich strefy wpływów.
Główną oś tej koncepcji stanowiła właśnie budowa Nord Stream 1 i 2, dogadana przez „czerwonego” kanclerza Gerharda Schrödera z prezydentem Władimirem Putinem, którego zaprosił był, jako pierwszego gościa z zagranicy, do wygłoszenia przemówienia w odbudowanym gmachu Reichstagu w Berlinie, starej-nowej nowej siedzibie niemieckiego parlamentu po przeprowadzce z Bonn. Putin skorzystał z zaproszenia 11 września 2001 roku - dla przypomnienia, po prowokacjach z wysadzeniem budynków mieszkalnych przez jakoby czeczeńskich terrorystów, Rosja prowadziła wówczas krwawą wojnę z tą kaukaską republiką, walczącą o uniezależnienie się od Moskwy. Dla kanclerza Schrödera nie stanowiło to jednak przeszkody, dla określenia w obecności prezydenta Putina, po raz pierwszy, oficjalnie i ku osłupieniu USA, że Rosja jest „strategicznym partnerem Niemiec”.
Merkel entuzjastką połączenia się z Rosją gazową pępowiną
Niezależnie od drobnych spięć i personalnych animozji, także chadecka kanclerz Angela Merkel nie zboczyła z tego kursu, była wręcz entuzjastką i obrończynią połączenia się z Rosją gazową pępowiną. Również partyjny towarzysz Schrödera z SPD, kanclerz Olaf Scholz, robi wszystko w łonie Unii Europejskiej, aby temperować restrykcje wobec Rosji i okrajać wysyłkę niemieckiej broni dla pogrążonej w wojnie Ukrainy. Dziś Niemcy sami doświadczają wymiaru „strategicznego partnerstwa” z, jak określa się to w Berlinie nawet w oficjalnych wystąpieniach polityków, ”największym sąsiadem Niemiec”.
Ale ten pociąg już odjechał, Niemcy tracą wpływy w Europie, gdzie narasta sprzeciw wobec polityki narzucanej przez nich poprzez Brukselę. Dowodzi tego m.in. niedawny, wyborczy sukces Braci Włochów i Giorgii Meloni, co de facto wzmocni pozycję Polski i całego regionu środkowowschodniej Europy we wspólnocie. Polska jest ta sama, ale już nie taka sama jak jeszcze kilka lat temu, gdy premier Donald Tusk wyraził „milczącą zgodę” na inwestycje Nord Stream, był posłusznym wykonawcą woli Berlina, zaś wożony przez Radosława Sikorskiego po Chobielinie w przyczepie „Iża” prezydent Frank-Walter Steinmeier (SPD), ostro krytykował ćwiczenia NATO w naszym kraju, jako „drażniące Rosję machanie szabelką”, oponował przeciw amerykańskiej tarczy antyrakietowej, przeciw stałym bazom sojuszu w naszym kraju i dozbrajaniu Wojska Polskiego.
Nadzieja Niemiec na odzyskanie dawnych wpływów
Dziś nadzieja Niemiec na odzyskanie dawnych wpływów koncentruje się na utracie władzy przez PiS w przyszłorocznych wyborach. W tym kontekście jakże destrukcyjne, by nie rzec samobójcze, są pogłoski z ostatnich dni o zastąpieniu premiera Mateusza Morawieckiego postacią „x” (daruję sobie krążące spekulacje). To nie czas na przewroty pałacowe. Nie zmienia się najsilniejszego konia podczas wyścigu. Jeśli członkowie Prawa i Sprawiedliwości tego nie rozumieją, to pojmą i dotkliwie odczują po ewentualnej klęsce wyborczej. Zwłaszcza w czasie gwałtownego wzrostu cen, wywołanego przez zewnętrzne uwarunkowania, co nie pozostaje bez wpływu na niekorzystne nastroje wyborców, wewnątrzpartyjna spójność jest wręcz nakazem chwili.
Prędzej spodziewałbym się zmiany lidera po stronie opozycji. Skompromitowany do szpiku ekspremier Donald Tusk może i zapewne ogłosi w ostatniej chwili, że nie będzie ubiegał się o funkcję szefa rządu i poda nazwisko innego kandydata, licząc na efekt „świeżości”. Jak wiadomo - skuteczny w naszym kraju, że wspomnę przewodzenie w sondażach zaufania niejakiego Ryszarda Petru, sondażowe sukcesy człowieka, który już czuł się prezydentem RP Rafała Trzaskowskiego, czy początkowo dobre notowania człowieka znikąd, Szymona Hołowni. Tak czy owak, data wysadzenia w powietrze niemiecko-rosyjskich gazociągów Nord Stream 1 i 2 przejdzie do historii, jako koniec starego podziału Europy. Jak odnajdzie się w tym Polska? Przekonamy się już wkrótce, najpóźniej za rok…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/616379-koniec-starego-podzialu-europy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.