Rosyjska marynarka wojenne jest znana ze zdolności do przeprowadzania operacji na dnach morskich, byłaby więc w stanie dokonać sabotażu rurociągów Nord Stream - pisze w środę „Daily Telegraph”. Gazeta zaznacza, że atak mógł być przeprowadzony np. przez małe, odpalane zdalne ładunki wybuchowe pozostawione w morzu wiele miesięcy temu.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Jak mogło dojść do sabotażu?
W poniedziałek prowadzące z Rosji do Niemiec gazociągi Nord Stream zostały przerwane w trzech miejscach w okolicach duńskiej wyspy Bornholm. Władze Danii przekazały, że przyczyną były celowe działania, a w pobliżu rurociągów doszło do wybuchów.
Wycieki gazu z podmorskich rurociągów zdarzają się rzadko; trzy w tym samym czasie zdecydowanie sugerują, że doszło do sabotażu, ale jak można go było przeprowadzić?
— stawia pytanie brytyjski dziennik.
Możliwe, że taka operacja została przeprowadzona przez płetwonurków, ale ich działania byłyby utrudnione z powodu prądów morskich; dodatkowo łatwo byłoby zaobserwować ubezpieczającą nurków jednostkę, niezależni od tego, czy byłby to okręt podwodny czy nawodny
— pisze „Daily Telegraph”.
Jednak rosyjskie okręty podwodne są dobrze wyćwiczone w tego typu operacjach, przez dziesięciolecia ćwiczyły te umiejętności „badając” podmorskie kable telekomunikacyjne biegnące przez północny Atlantyk
— zaznacza gazeta. Dodaje, że już marynarka dawnego ZSRR była znana z takich działań, a mimo porażek rosyjskiego wojska na Ukrainie, zmodernizowana ostatnio flota okrętów podwodnych Rosji jest uważana za znaczącą siłę.
Ocenia się, że rosyjski szpiegowski okręt podwodny Biełgorod, wykorzystywany przez Główną Dyrekcję Badań Głębinowych (GUGI) jest zdolny do zakłócania prowadzonej pod wodą komunikacji; jeżeli może to robić z kablami, dlaczego nie z rurociągami? - zawraca uwagę dziennik. Ocenia jednak, że prezydent Rosji Władimir Putin mógłby nie zdecydować się na wykorzystanie do takiej operacji okrętów podwodnych, ze względu na konsekwencje dyplomatyczne, gdyby zostało to odkryte.
Sabotaż mógł zostać przeprowadzony również poprzez podwodne drony transportujące ładunki wybuchowe lub jakiś rodzaj bomby głębinowej; możliwe, że nigdy nie poznamy dokładnej przyczyny uszkodzenia rurociągów
— zaznacza „Daily Telegraph”.
Ładunek wybuchowy, który przerwałby rurociąg nie musiałby być bardzo duży. Współczesne miny morskie mogą być też detonowane w reakcji na zaprogramowaną wcześniej sygnaturę akustyczną. Ładunki mogły więc od miesięcy czekać na sygnał przepływającej w pobliżu - ale jednak dość daleko od miejsca wybuchu - „przyjaznej” jednostki lub zrzuconego z samolotu urządzenia elektronicznego - pisze gazeta.
Trzy małe ładunki mogły zostać umieszczone 70 m pod wodą, w pobliżu rurociągów kilka miesięcy temu, może wtedy gdy uwaga świata była skupiona na wydarzeniach wokół Zaporoskiej Elektrowni Atomowej albo okrucieństwach odkrytych w Buczy. Może stało się to, gdy obserwowaliśmy zimowe igrzyska olimpijskie w Chinach?
— spekuluje dziennik.
kk/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/616075-jak-doszlo-do-sabotazu-ns-jest-kilka-hipotez