Niezbyt szerokim echem odbiły się słowa Putina, jakie wypowiedział w środę 7 września na Wschodnim Forum Ekonomicznym we Władywostoku. W przemówieniu i dyskusji z uczestnikami wydarzenia przebijają wyraźne sygnały alarmistyczne wobec konsekwencji wojny z Ukrainą. W 35-minutowym przemówieniu prezydent Rosji co prawda ani słowem nie wspomniał o wojnie („specoperacji”), ale zapowiadał nadejście trudnych czasów dla gospodarki, co - jego zdaniem - ostatecznie wyjdzie Imperium na dobre. Prowadzący debatę zapytał jednak o Ukrainę, zwłaszcza o straty związane z interwencją zbrojną. Prezydent Rosji wypowiedział znamienne słowa:
Jestem pewien, że niczego nie straciliśmy i niczego nie stracimy. Z punktu widzenia tego co osiągnęliśmy, mogę powiedzieć, że najważniejszą rzeczą, jaką osiągnęliśmy, jest wzmocnienie naszej suwerenności. To co teraz się dzieje, można nazwać rosnącą polaryzacją [na świecie], która ostatecznie wyjdzie nam na dobre.
W tym lapidarnym fragmencie odczytać można kilka wewnętrznych refleksji spomiędzy murów Kremla. Po pierwsze Putin już nie mówi o zdobyczach i aneksjach, nie używa nawet jakiegokolwiek eufemizmu dotyczącego zwycięstwa, ale z dumą ogłasza, że „niczego nie stracimy”.
Po drugie ów najważniejsza rzecz, najważniejsza zdobycz, czyli wzmocnienie suwerenności Rosji - w kontekście dotychczasowych przemówień Putina po 24 lutego, oznacza raczej ujednolicenie ośrodków władzy, nie zaś samego kraju.
Po trzecie potwierdzają się słowa Petra Akopowa, że w tej wojnie chodziło nie tylko o Ukrainę ale o wypowiedzenie wojny całemu Zachodowi, że Rosja jest pierwszą, która chce spolaryzować świat i rzucić rękawicę Ameryce a dalej pociągnąć za sobą inne kraje Wschodu, m.in. Chiny. To się jednak nie udało, ale Putin liczy na spełnienie tego założenia w przyszłości („ostatecznie wyjdzie nam na dobre”).
Po czwarte słowa Putina padły przed rosyjską klęską w obwodzie charkowskim i donieckim, przed kontrofensywą Ukraińców na północno-wschodnich odcinku frontu. Kilka dni po tej wypowiedzi na Kremlu nastroje muszą być znacznie, znacznie gorsze.
Całość można by porównać do przemówień Hitlera, który - jak to trafnie zauważył Andrzej Bobkowski - w 1940 roku opowiadał, że Rzesza już wygrała, rok później, że wygra, w 1942 roku, że nie przegra, a w 1944 roku, że nie może przegrać, bo oznacza to zagładę Europy.
Retoryka Putina mięknie szybciej, nie z każdym rokiem, a z każdym miesiącem. Ukraina ma wielką szansę naprawdę wygrać tę wojnę.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/613922-wymowna-wpadka-putina-niczego-w-tej-wojnie-nie-stracimy