Agresywne państwo najeżdża na sąsiedni kraj. Dokonuje ludobójstwa, morduje bezbronnych mieszkańców, bombarduje i zrównuje z ziemią całe miasta, niszczy infrastrukturę, grabi majątki, porywa i wynaradawia dzieci. Czy w takiej sytuacji napadnięty kraj ma prawo domagać się reparacji po zakończeniu wojny?
Okazuje się, że odpowiedź zależy od tego, kto jest ofiarą, a kto agresorem.
Dwie różne miary
Jeśli chodzi o Ukrainę najechaną przez Rosję, to zarówno na Zachodzie, jak i w Polsce większość polityków i publicystów uważa, że Kijów ma prawo domagać się od Moskwy zadośćuczynienia za straty wojenne.
Jeśli natomiast chodzi o najechaną przez Niemcy Polskę, która nigdy reparacji wojennych nie otrzymała, to takiej jednomyślności, zarówno na Zachodzie, jak i w Polsce, już nie ma. Okazuje się, że wielu polityków i publicystów uważa, iż Warszawa nie ma prawa domagać się od Berlina zadośćuczynienia za straty wojenne.
Jeśli zwycięży to drugie stanowisko, uznające, że Polsce nie należy się nic za straty poniesione w czasie II wojny światowej, to tym samym pozycja Ukrainy, domagającej się reparacji od Rosji, ulegnie osłabieniu. Dla całej wspólnoty międzynarodowej byłby to bowiem czytelny sygnał, że można napaść na sąsiedni kraj, zniszczyć go i dokonać tam straszliwych zbrodni, a następnie wykręcić się od finansowego zadośćuczynienia.
Tym samym Moskwa dostaje potężny argument, by nigdy nie zapłacić Ukrainie za krzywdy wyrządzone w trakcie obecnej wojny. To logiczne: skoro Niemcy nie wypłacili reparacji za zbrodnie Hitlera, to dlaczego Rosjanie mieliby płacić za zbrodnie Putina?
I odwrotnie: jeżeli Niemcy zadośćuczynią Polsce za zniszczenia dokonane podczas II wojny światowej, to tym samym zwiększone zostają szanse Ukrainy na dochodzenie swoich praw za krzywdy doznane w trakcie obecnego konfliktu.
Wrogowie i sojusznicy
Są w Polsce politycy, którzy mówią, że żądanie od Niemiec reparacji za zamordowanie sześciu milionów obywateli polskich to odrażający cynizm polityczny. A może niech to samo powtórzą prezydentowi Zełenskiemu, ponieważ ukraińskie władze już zadeklarowały, że po wojnie będą domagać się od Rosji zadośćuczynienia za straty wojenne. Ciekawe, czy odważyliby się powiedzieć mu, że handluje śmiercią, że oszalał z nienawiści, że niweczy możliwość pojednania rosyjsko-ukraińskiego. Skoro używają takich argumentów w przypadku Polski, to może odważą się powtórzyć to samo Ukraińcom.
A swoją drogą, nie spotkałem żadnego polityka ukraińskiego, który mówiłby, że po wojnie Kijów powinien zrezygnować z domagania się od Rosjan reparacji.
Oczywiście, pojawią się głosy, że mamy do czynienia z dwoma odmiennymi sytuacjami, ponieważ Rosja i Ukraina są wrogami, natomiast Polska i Niemcy sojusznikami w ramach tej samej wspólnoty politycznej. Ten argument działa jednak na korzyść przedstawionej powyżej tezy. Skoro Niemcy są sojusznikami, to tym bardziej powinni zapłacić. W ten sposób udowodnią w praktyce, czy poważnie traktują swojego sojusznika oraz głoszone przez siebie ideały, tzn. czy dokonane przez nich „przezwyciężenie przeszłości” (die Vergangenheitsbewältigung) jest autentyczne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/612912-jesli-polska-nie-otrzyma-reparacji
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.