Znowu zaatakowano świątynię koptyjską w Egipcie podczas mszy św., ponad 40 zabitych, 169 rannych. Który to już raz?!
Alert – pomóż Ukrainie, alert - pomóż dzieciom głodującej Wenezueli, Haiti po trzęsieniu ziemi, Sierra Leone po wybuchu epidemii eboli. Wszystko w porządku, tak trzeba. Tyle, że wciąż zbyt słabo przewija się apel – pomóżcie chrześcijanom w potrzebie, naszym braciom w człowieczeństwie i naszym braciom w wierze. W Europie, a zwłaszcza na świecie. To nie dla nich przeznaczonych jest te 0.65 proc. PKB w budżecie Wielkiej Brytanii, krajów skandynawskich, Francji i innych zamożnych państw Europy, które wspomagają gospodarki Trzeciego Świata. Niestety, żadnej wzmianki nt. eksterminacji chrześcijan w Syrii, Libanie, Egipcie, Sudanie Południowym. A to przecież setki tysięcy, a w sumie miliony ludzi! Jakbyśmy krępowali się określić w sposób jasny i oczywisty. Czy nie interesuje nas chrześcijańskie dziedzictwo na świecie, czy przestaliśmy się z nim utożsamiać?
Wojna przeciw Biblii i krzyżowi
W Europie, Ameryce, Australii, Ameryce Południowej trwa wojna przeciw Biblii i krzyżowi, parlament, szkoły, sądy, organizacje pozarządowe, media, a inżynierowie dusz spod znaku politycznej poprawności czuwają, żeby zakończyła się ich sukcesem. Tę lewacką krucjatę już 15 lat temu świetnie określił publicysta „Daily Maila” Simon Heffner, który w swoim artykule „Jesteś chrześcijaninem, wstydź się!” pisał: ”państwa lewicowo-liberalne mają obsesję na punkcie działań rasistowskich, a political correctness zawiodła ich na granice oszalałej nienawiści do wartości, które sami reprezentują”. Wyznawcy wszystkich innych religii, muzułmanie, Żydzi, hinduiści, nawet dżainizmu mają ochronę porządkową i prawną. Mogą się spokojnie spotykać, modlić, kultywować swoje tradycje i obrzędy, jedynie chrześcijanie pozostają bezbronni, w Europie i gdzie indziej. Parasol politycznej poprawności rozciąga się jedynie nad mniejszościami religijnymi. To jedna, europejska strona medalu. Druga, to sytuacja chrześcijan na świecie.
Rocznie ginie na świecie 150 tys. chrześcijan
A tu z badań Centrum Monitorowania Wolności Religijnej UKSW wynika, że rocznie ginie na świecie 150 tys. chrześcijan. Tortury, mordy, planowe wyniszczenie, zagłada. W istocie co kilka dni dociera do nas news o jakimś horrorze! A to zamordowaniu kilkudziesięciorga wiernych podczas mszy katolickiej w Nigerii, a to Koptowie w Egipcie, to znów księża zastrzeleni w wiosce w peruwiańskich Andach przez marksistów spod znaku Świetlistego Szlaku, albo chrześcijanie w indyjskim stanie Gudżarat wymordowani przez hinduskich ekstremistów. Syria, Liban, Afganistan, Pakistan, wszędzie tam leje się krew chrześcijan. Al-Kaida, Hezbollah, Hamas, Boko Haram w środkowej Afryce i Al-Shabaab w Kenii, organizacje terrorystyczne, ale i lokalni ekstremiści, cywile i wojskowi. Sporo jeżdżę po świecie, zdarza się, że znam zaatakowane miasto czy świątynię, i Anglicy mają na to dobre określenie, „it breaks my heart”, „to łamie moje serce”. A tych informacji jest coraz więcej, a reakcji – jakby coraz mniej. O ile wiem, holokaustem chrześcijan na świecie interesują się jedynie władze kościołów denominacji chrześcijańskich i powiązane z nimi organizacje. W Polsce – Caritas i oddział organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie. I tu oczywiście przychodzi na myśl jedno skojarzenie – prezes PKwP – ksiądz prof. Waldemar Cisło, niegdyś organizator, dziś dyrektor instytucji.
Trudno się zgodzić z maksymą „za każdym sukcesem mężczyzny stoi mądra kobieta”, ale łatwo z tym, że „za każdym sukcesem działalności, politycznej, społecznej, humanitarnej stoi człowiek”. Tak jest i w przypadku ks. prof. Waldemara Cisły. Polski oddział Pomocy Kościołowi w Potrzebie, to jego sukces. Dość często wypowiada się w mediach, zwykle po jakimś krwawym wydarzeniu w Syrii, Nigerii czy Libanie, podając detale – fakty i statystyki – zawsze w sposób wiarygodny i wyważony. Wyważony - co nie znaczy postawa „cóż, poczekajmy, zobaczymy jak sprawa się rozwinie”. Bo - wiedząc z doświadczenia w którą stronę się zwykle rozwija, w tę gorszą - informuje, apeluje do naszych serc i kieszeni. U ks. prof. Cisły za słowami zaraz idą czyny. Zbiórki pieniędzy, darów, pakowanie, transporty, bardzo dokładnie – byłam, widziałam! – prowadzona dokumentacja i rozliczenia. To ks. Waldemar - kiedy w 2015 roku, na apel Angeli Merkel „willkommen”, do Europy na garnuszek socjalny państw członkowskich zjechało ponad 2 mln imigrantów z całego świata, wszędzie gdzie mógł tłumaczył, że lepiej i taniej jest pomagać tam, na miejscu. Bo dokładniej ocenia się potrzeby, bo tańsza żywność, leki czy artykuły budowlane. Np. podczas panelu Forum Belvedere nt. imigrantów w Londynie, gdzie lewicowe ciotki rewolucji oskarżały m.in. Polskę i Węgry o brak serca, zarzucił je lawiną cyfr i faktów. To był prawdziwy blitzkrieg, kłamstwa i fake newsy nie miały szans!
Człowiek – instytucja rozpoczął misję duszpasterską w parafiach, równolegle kontynuując studia doktoranckie. Po skończeniu których został wysłany przez ówczesnego metropolitę lubelskiego, abpa Józefa Zycińskiego na dalsze studia w Uniwersytecie Wiedeńskim, a potem Ludwika i Maksymiliana w Monachium. Od 2002 pracuje na UKSW w Warszawie, zajmując się teologią fundamentalną, krytyką religii oraz dialogiem międzyreligijnym, zwłaszcza relacjami chrześcijaństwo – islam. Temu właśnie tematowi poświęcona była jego praca habilitacyjna „Autorytet religijny wobec wyzwań współczesności”. Jakby równolegle, bo w 2000 roku został nominowany do zorganizowania polskiego oddziału Papieskiego Stowarzyszenia Pomocy Kościołowi w Potrzebie, po czym objął stanowisko dyrektora placówki. Praca rozpoczęła się od wspierania chrześcijan w Ziemi Świętej, lecz zakres działania PKwP szybko się rozszerzał, kolejnymi obszarami zainteresowań stała się Afryka, głównie Egipt i Sudan, a następnie Bliski Wschód, głównie Syria i Irak. Organizacja monitoruje także sytuację chrześcijan na świecie, podając do wiadomości publicznej kolejne tragiczne wydarzenia, masakry chrześcijan, w Egipcie, Nigerii, Indiach czy procesy sądowe i wysokie wyroki dla chrześcijan w Chinach. Przez ostatnich pięć lat ks. prof. krąży między Polska a Bliskim Wschodem, Polska i Afryką wschodnią i środkową, przywożąc dary, leki i odzież oraz fundusze na zakup, tam na miejscu, żywności, materiałów budowlanych, etc. Niewielu jest chyba ludzi w Polsce, którzy mieliby tak ogromną wiedzę na temat tragicznej sytuacji chrześcijan na świecie oraz sukcesów w świadczeniu im pomocy. Dowodem tego są nie tylko dokładne raporty z każdej wyprawy pomocowej, ale i książka z 2017 roku, „Imigranci u bram. Kryzys uchodźczy i męczeństwo chrześcijan w XX wieku”. Jest to lektura zarazem pouczająca i dramatyczna.
Gotowość państwa do pomocy uchodźcom wojennym
Podobno miarą ucywilizowania państwa jest jego gotowość pomocy innym, nieuprzywilejowanym, starszym, chorym, także uchodźcom wojennym. Patrząc na wzrost popularności i prestiżu Polski na świecie za pomoc świadczoną Ukrainie, i na gwałtowne pogorszenie się reputacji Niemiec, wydaje się, że ta zasada wciąż obowiązuje. W wielu punktach globu dziś toczy się wojna, panuje susza, głód, wielkie obszary ogarnięte są kryzysem humanitarnym. Wiele krajów – Wielka Brytania, Skandynawia, kraje Beneluksu – pomoc państwom rozwijającym się ma oficjalnie wpisane w budżet. Jest także sporo organizacji pozarządowych, od UNESCO poprzez Christian Vision do Oxfam, które przekazują fundusze „kanałami dobrzej woli” do Afryki i Azji. Ale już 20 lat temu lewicowy przecież Guardian opublikował artykuł pt. „Nadużyte zaufanie”, gdzie z raportu Directory of Social Change okazało się, że np. UNESCO samo konsumuje ponad 90 proc. zebranych funduszów na swoją administrację i ekstrawagancje ambasadorów dobrej woli. I że najbardziej wydajne, najbezpieczniejsze są niewielkie organizacje, powiązane z kościołami denominacji chrześcijańskich, które na swoje potrzeby wydają niewielki procent wpłat jak Caritas, Christian Vision czy Methodist Church Overseas Division. Czy jak Pomoc Kościołowi w Potrzebie, który ma niewielkie koszty własne, a który aktualnie organizuje w Syrii w ośrodku w Maluli, tygodniowy pobyt dzieci, żywność, leki, edukacja, by mogły na chwilę odpocząć od tlącej się tam wciąż wojny. Trzy turnusy po 105 dzieci. Oraz kończy także ośrodek edukacji dla dzieci w Bidi Bidi w Ugandzie, obozie dla uchodźców z Sudanu Południowego. Takich projektów były i są dziesiątki.
Konieczne są próby zatrzymania procesu eksterminacji chrześcijan
Sumując, cywilizowane państwa uwzględniają w swoim rocznym budżecie pomoc dla potrzebujących w krajach rozwijających się, ale winien tam znaleźć się także segment „pomoc chrześcijanom w potrzebie”. Bronimy obecności kapłanów w szpitalach, krzyży w szkołach, spokoju naszych świątyń w Polsce i w Europie, ale konieczne jest także próby zatrzymania procesu eksterminacji chrześcijan na świecie. To tylko jeszcze jeden front obrony naszej tożsamości, naszego własnego dziedzictwa cywilizacyjnego i religijnego. A więc oficjalny punkt w budżecie rocznym w segmencie „pomoc” – „chrześcijanie w potrzebie”. Kraje rozwijające się wspierają wszyscy, w pomocy chrześcijanom kościoły i prywatni ofiarodawcy są wciąż osamotnieni. Przecież od momentu wyjazdu pani posłanki Beaty Kempy do Brukseli, nie mamy nawet minister ds. pomocy humanitarnej! Systemowo robimy to dla Ukrainy, i dobrze. Czas, żeby zainteresować się chrześcijanami, naszymi braćmi w wartościach, zwłaszcza w sytuacji, kiedy trwa ich holokaust, eksterminacja na światową skalę. Jeśli potrzeba więcej faktów i cyfr, dostarczy ich Centrum Monitorowania Wolności Religijnej UKSW oraz organizacja Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Trzeba coś zrobić, oficjalnie, systemowo, z wpisaniem do budżetu już na rok 2023.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/610667-pomoc-chrzescijanom-w-potrzebie