W analizach dotyczących sytuacji we współczesnej Rosji komentatorom najczęściej umyka jedno dość rozpowszechnione zjawisko. Chodzi o przesiąknięcie przestrzeni publicznej w tym kraju kulturą masową wywodzącą się z kryminalnego półświatka. Wspomniana subkultura przestępcza narodziła się jeszcze w czasach carskich, kwitła później w okresie komunizmu i jest żywa także do dziś. Miała ona szansę rozwinąć się szczególnie na żyznej glebie, jaką stworzyły środowiska kryminalne Związku Sowieckiego, gdzie powstały specyficzne zjawiska, nie mające swoich odpowiedników w innych krajach.
Takim fenomenem jest np. istnienie „worów w zakonie”, czyli swoistej przestępczej elity, kierującej się swoistym kodeksem („worowskoj zakon”), zakładającym z jednej strony całkowite odrzucenie wszelkich zewnętrznych norm i zasad społecznych, a z drugiej tworzącym moralne uzasadnienie dla rabunku i przemocy. „Wory w zakonie”, jak można przeczytać w podręczniku kryminologii dla rosyjskich uniwersytetów, pełnią funkcję koordynacyjną, zapewniającą stabilność funkcjonowania zorganizowanego systemu przestępczości.
Pejzaż przestępczo-kulturalny
W czasach sowieckich ten zorganizowany świat przestępczy niekiedy mieścił się w nurcie apolitycznej opozycji i nieposłuszeństwa wobec państwa, a niekiedy znajdował się w nieoficjalnej symbiozie z władzami, np. wykonując dla niej różne zlecenia. Nawet NKWD za rządów Stalina, choć starało się walczyć z „worowskim zakonem”, wykorzystywało kryminalistów do brudnej roboty, usadawiając ich w systemie zarządzania obozami Gułagu. Było to zresztą głównym powodem wybuchu tzw. „suczej wojny”, której areną stały sowieckie łagry w latach 1946-1956. Była to wewnątrzobozowa walka o kontrolę nad więźniami pomiędzy „worami w zakonie”, odmawiającymi współpracy z władzami, a „sukami”, czyli tymi, którzy kolaborowali z reżimem.
Do historii Związku Sowieckiego przeszło też tajne spotkanie w 1979 roku w Kisłowodzku, na które zjechali się przywódcy świata przestępczego, czyli największe „wory w zakonie”, oraz reprezentacja „cechowików”, czyli nielegalnych przedsiębiorców, prowadzących konspiracyjny biznes. W wyniku spotkania na szczycie osiągnięto porozumienie, w ramach którego „cechowicy” zadeklarowali płacenie 10 proc. dochodów swoim „opiekunom”, którzy w zamian obiecywali im „kryszę”. Zawarty wówczas układ obowiązywał właściwie do rozpadu ZSRS.
Krach komunizmu nie zahamował międzypokoleniowego przekazu kryminalnych tradycji. W XXI wieku powstał w Rosji nieformalny ogólnokrajowy ruch gangów młodzieżowych o nazwie AUE (Arestantskij Układ Jedin). To generacyjna subkultura promująca wśród nastolatków, często młodocianych więźniów, swoistą ideologię zorganizowanej przestępczości, w myśl której otaczająca ich rzeczywistość jest nienormalna i niesprawiedliwa, dlatego normalność i sprawiedliwość można odnaleźć jedynie we wspólnocie ludzi razem łamiących prawo.
Wspomniana rzeczywistość odnajduje swe odzwierciedlenie w kulturze masowej, czego przejawem jest „błatnyj szanson”, czyli swoisty gatunek piosenki gloryfikującej ciężkie i pełne poświęceń życie przestępców. W Rosji jest to oddzielna scena muzyczna, mająca swoje własne szlagiery, listy przebojów oraz idoli. Niegdyś dominowały w niej pełne melancholii, rzewne melodie, jak w słynnej pieśni „Murka”, śpiewanej w Polsce przez Sławę Przybylską, ale dziś coraz częściej można usłyszeć rytmy gangsta-rapu, chociaż prawdziwe „wory w zakonie” uważają to za degenerację i uleganie wpływom zgniłej Ameryki.
Romantyzowanie świata przestępczego obecne było również mocno w kinie rosyjskim po upadku komunizmu. Rozmaitego autoramentu bandyci, gangsterzy czy mordercy stawali się pozytywnymi bohaterami licznych filmów, a tym samym herosami wyobraźni zbiorowej, a więc wzorcami osobowymi. Jedno z badań socjologicznych przeprowadzonych w latach dziewięćdziesiątych pokazywało, że rosyjscy uczniowie szkół średnich, pytani, kim chcieliby być w przyszłości, najczęściej odpowiadali, że… gangsterami.
Symbioza subkultury przestępczej i cywilizacji turańskiej
Na to słabo rozpoznane na Zachodzie zjawisko zwrócił niedawno uwagę czeski kryminolog i specjalista ds. bezpieczeństwa Petr Pojman. Miał on okazję zebrać wiedzę na ten temat, ponieważ wiele lat spędził w krajach byłego Związku Sowieckiego, a jego praca doktorska, obroniona na Uniwersytecie Karola w Pradze, nosiła tytuł „Rosyjskojęzyczna przestępczość zorganizowana i jej rozprzestrzenianie się”. W jednym ze swych opublikowanych niedawno tekstów Pojman pisze, że dla młodzieży w ubogich regionach Rosji wybór kariery przestępcy jest drogą nie tylko do zdobycia pieniędzy, lecz także awansu i prestiżu społecznego. Ponieważ w kulturze masowej przestępczość jest idealizowana, godna podziwu i szacunku, wielu młodych decyduje się na taki krok bez większych oporów moralnych.
W niedawnym wywiadzie dla ukraińskiego portalu gazeta.ua Pojman stwierdził, że zarówno Władimir Putin, jak i jego otoczenie przesiąknięci są kulturą (a właściwie subkulturą) kryminalnego półświatka, dla którego przemoc, szantaż i oszustwo stanowią chleb powszedni. W podobnym duchu wypowiadał się swego czasu rosyjski pisarz Wiktor Jerofiejew, który nazwał Putina „carem-żulikiem”. Jak mówi czeski badacz:
Putin dorastał w takim społeczeństwie. O jego młodości w Petersburgu wiemy stosunkowo niewiele. Ale wiemy, że żył w biedzie, w społeczeństwie, w którym szanowano kulturę przestępczą. Tylko ci, którzy umieli bić się na ulicy, odpowiadali siłą na siłę, zasługiwali na szacunek. Nie uznawano tam żadnych kompromisów. Ponieważ była to słabość.
Przywódcy Europy nie mogą zrozumieć tej mentalności. Prezydent Francji Emmanuel Macron dorastał ze złotą łyżeczką w ustach. Otaczała go powaga, dyskusje, filozofia, gra na pianinie. Kanclerz Niemiec Olaf Scholz jest prawnikiem z zamożnej hamburskiej rodziny kupców tekstylnych. Zachodnie elity uczyły w najlepszych szkołach i uniwersytetach. To inny świat. Nie biły się na brudnych ulicach miast. Nie rozumieją żulika Putina.
Putin nie tylko wychowywał się na ulicy, gdzie rozpowszechniona była kryminalna subkultura, lecz także w latach dziewięćdziesiątych – w okresie dzikiej „prychwatyzacji” – sam został jednym z przywódców zorganizowanej grupy przestępczej w Petersburgu, zajmującej się okradaniem majątku państwowego, oszustwami i wyłudzeniami. To właśnie wtedy nielegalnym sposobem zaczął gromadzić swój majątek, którego wielkość trudno dziś nawet oszacować.
Jak mówi Petr Pojman:
W Europie przywódcy polityczni nie mają doświadczenia w komunikacji i stosunkach z przestępcami. Przywódcy europejscy nie rozumieją, dlaczego nie tworzyć instytucji, na których wszyscy korzystają, nie wprowadzać przejrzystych reguł gry, łatwiejszych dla wszystkich. Zamiast tego przestępcy grają według obcych im reguł…
Te reguły, jak zauważa czeski komentator, tłumaczą dzisiejszą politykę zagraniczną Rosji: „słabych się nie szanuje, nienaruszalność granic to fikcja, niedotrzymywanie umów jest mądre”. Zasady panujące w tej kryminalnej subkulturze znakomicie korespondują z zasadami cywilizacji turańskiej, której rządy Putina są wręcz kwintesencją. Jak mówi Pojman:
Człowiek żyjący w takim społeczeństwie porozumiewa się z podobnymi osobami, ma inne normy zachowania niż te, do których my przywykliśmy. Osoba z tym doświadczeniem nie widzi nic złego w zabijaniu, jeśli ktoś przeszkadza jej w osiągnięciu celów. Niszczenie ludzi w takim paradygmacie jest normalne. Jedyne, co go martwi, to ochrona własnego życia i zdrowia oraz najbliższego otoczenia. Cała reszta musi być bezwzględnie posłuszna jego woli.
Element kryminalny na froncie ukraińskim
Państwo rosyjskie, gdyby chciało, mogłoby doprowadzić do rozbicia świata zorganizowanej przestępczości, jednak woli mieć go pod kontrolą. W 2020 roku uznało wspomniany już gangsterski ruch młodzieżowy AUE za organizację ekstremistyczną i zabroniło jej działalności na terytorium Rosji, głównie dlatego, że nie miało nań żadnego wpływu. Środowiska kryminalistów mogą być natomiast przydatne do walki z opozycją, np. ze zwolennikami „kolorowych rewolucji”. Przeciwnicy Putina zawsze mogą przecież zostać zmasakrowani na ulicy przez nieznanych sprawców z marginesu społecznego, a ich pobicie można będzie wytłumaczyć porachunkami w ramach światka przestępczego.
Obecnie element kryminalny stanowi ważny komponent rosyjskiej armii okupacyjnej na Ukrainie. Jego przedstawiciele wywodzą się często z dysfunkcyjnych rodzin i patologicznych środowisk, gdzie powszechną formą rozwiązywania sporów jest przemoc. Przesiąknięci przestępczą subkulturą, gloryfikującą łamanie prawa, nie cofają się przed popełnianiem najokrutniejszych zbrodni. Tego właśnie oczekuje od nich władza. I za to ich nagradza.
W związku z tym – jak konkluduje Petr Pojman – żadne negocjacje z Rosją nie przyniosą pożądanego skutku. Każde ustępstwo czy kompromis traktowane będą jako oznaka słabości i zachęta do eskalowania wrogich działań. Jedyny język, jaki Putin rozumie i respektuje, to język siły. Dlatego – jak mówi czeski badacz – „tylko militarne dostawy broni na Ukrainę i klęska wojsk rosyjskich mogą powstrzymać Putina”.
To zdanie podziela większość Polaków, Litwinów, Łotyszy, Estończyków, Czechów, Rumunów czy Ukraińców. Czy zdołają przekonać elity Zachodu?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/609805-system-putina-a-rosyjska-subkultura-kryminalna