„Ten raport, to jest kawałek doskonałej propagandy Kremla w stylu szefa spin-doktorów, kreatora nowoczesnego PR-u, czyli Goebbelsa” – mówi portalowi wPolityce.pl politolog Artur Wróblewski w kontekście raportu Amnesty International dot. Ukrainy.
CZYTAJ TAKŻE: Amnesty International oskarża Ukrainę! Stanowcza reakcja doradcy Zełenskiego: To rosyjska kampania propagandowa
Amnesty International opublikowała raport, w którym oskarżyła wojsko ukraińskie, że narusza prawo konfliktów zbrojnych rozmieszczając sprzęt i uzbrojenie w szkołach, szpitalach i dzielnicach mieszkalnych, a także przeprowadzając ataki z terenów gęsto zaludnionych.
Po raporcie na organizację spadła fala krytyki na całym świecie. W związku z tym powróciło wiele pytań dot. działań tego typu instytucji i źródeł jej finansowania.
Zachodnie organizacje pożytecznymi idiotami Kremla
Kwestię raportu i samej działalności Amnesty International oraz podobnych organizacji komentuje dla portalu wPolityce.pl politolog Artur Wróblewski, wykładowca Uczelni Łazarskiego.
Amnesty International, jak zresztą inne organizacje działające na Zachodzie, które kierują się ideologią poprawności politycznej, można określić, że cierpią na dwie rzeczy. Z jednej strony na problem tzw. pożytecznych idiotów, tzn. są nimi szczególnie dla państw niedemokratycznych, autorytarnych tj. Chiny, Rosja. To takie kraje często podjudzają i inspirują pewne badania łamania praw człowieka na Zachodzie i cieszą się, kiedy są negatywne raporty, bo u siebie nie wpuszczają badaczy praw człowieka
— mówi.
Z drugiej strony problemem tych organizacji poza byciem pożytecznym idiotą jest pewnego rodzaju subtelna korupcja. Jest wielu darczyńców, którzy są tajemniczymi darczyńcami. I właściwie, kiedy chce się dowiedzieć, o co chodzi w danej organizacji trzeba popatrzeć „where the money flows from”, czyli skąd przychodzą pieniądze. Wtedy możemy powiedzieć też, kto inspiruje takie organizacje. I tu jest pewien problem tych organizacji
— dodaje.
„Maszynka do zarabiania pieniędzy”
Wróblewski ocenia, że tajemniczy darczyńcy często są „słupami, przez które reżimy autorytarne finansują ww. działalność badawczą tych organizacji”.
To jest trochę na wzór subtelnej korupcji, jak w organizacjach ochrony środowiska, ekologicznych, w których kiedy „posmaruje się” liderom tym organizacji, ci odpuszczają blokowanie rozmaitych projektów mających wpływ na środowisko. Bo to jest pewien biznes, money maker machine – maszynka do zarabiania pieniędzy
— podkreśla.
Politolog zauważa, że organizacje, tj. Amnesty International czy Human Rights Watch „doszukały się (nie tylko w Polsce) jakichś nieprawidłowości, mimo że większość Polaków chce reformy wymiaru sprawiedliwości, bo to nie działało”.
Oni nie badali, czy działał wymiar sprawiedliwości, że ludzie byli poszkodowani, była korupcja przy reprywatyzacji w Warszawie. Badają demokrację w Polsce, ale też inne rzeczy. Jakby pogrzebać trochę, to 10-15 lat temu te organizacje badały tzw. black holes. Chodziło o śledztwa, którym Amerykanie poddawali w Polsce terrorystów islamskich, rzekomo przekraczając granice między śledztwem a torturami i łamiąc ich prawa
— mówi.
Można dyskutować, że rzeczywiście Amerykanie wykorzystywali tzw. detention centers, które były nie do końca zgodne z prawem. Ale wiadomo, że chodziło o terrorystów. I ci dwaj, którzy pozwali Polskę, dostali odszkodowanie w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasbourgu, to byli terroryści
— dodaje.
„Ten raport, to jest kawałek doskonałej propagandy Kremla”
W kontekście raportu Amnesty International dot. Ukrainy, nasz rozmówca zwraca uwagę, że „widzimy drobiazgowe śledztwo, badanie tego, co być może źle zrobili Ukraińcy”.
Natomiast to jest oburzające i pokazuje, że ta organizacja jest narzędziem bardziej w ręku Rosji, bo wpisuje się w narrację Putina, tak jak np. Gerhard Schroeder. To przecież Rosja opowiada, że Ukraińcy zbombardowali własne bloki albo obóz jeniecki. Amnesty International wpisuje się w tę głupotę. To jest tuba Kremla. Ten raport, to jest kawałek doskonałej propagandy Kremla w stylu szefa spin-doktorów, kreatora nowoczesnego PR-u, czyli Goebbelsa
— stwierdza.
Artur Wróblewski zaznacza, że raport AI jest „pomieszaniem dobra ze złem”.
Strona zaatakowana, ofiara nielegalnej agresji jest właściwie zrównana i badana tą samą miarą, co strona agresora, która powinna być osądzona i ci ludzie (Putin, Miedwiediwew, Ławrowo), tak jak w Norymberdze, powinni wisieć albo do końca życia siedzieć w więzieniu, bo w UE nie mamy kary śmierci
— mówi.
To jest takie robienie propagandy, mieszanie ludziom w głowach i zrównanie dobra ze złem, które widzieliśmy już kilka lat po II wojnie światowej. Wtedy próbowano zrównać zbrodnie niemieckie, nazistów, bandytów z np. alianckimi nalotami na Drezno, gdzie według propagandy RFN zginęło 200 tys. osób. Potem było 50 tys., a komisja, która badała tę sprawę i opublikowała wyniki 10 lat temu określiła, że w tym nalocie zginęło 18 tys. osób. Natomiast od dekad po wojnie mówiono, że właściwie, to jest ta sama zbrodnia, którą gdzieś popełniali Niemcy – zbrodnia na ludności, wojenna
— dodaje politolog.
Pamiętajmy, że nikt nie bada bombardowania Warszawy we wrześniu 1939 roku albo Rotterdamu czy Coventry w Anglii. Tylko właściwie wszyscy w historii znają bombardowanie Drezna i wskazują to jako przykład zbrodni wojennej na cywilach. Mówię tu o pewnych precedensach. Drugim po Dreźnie precedensem jest zrzucenie bomby atomowej na Hiroszimę i Nagasaki. Do dzisiaj też się mówi, że to była zbrodnia na cywilach, bo czemu oni byli winni. Natomiast pamiętajmy, że Japończycy mieli propozycję kapitulacji, nie przyjęli jej i dopiero te dwie bomby spowodowały, że cesarz Hirohito (w zamian za deal, że pozostanie cesarzem) wydał rozkaz o zaprzestaniu działań wojennych
— podkreśla.
„Można wykrzywić prawdę”
Jak wyjaśnia Wróblewski, mówi „o tych dwóch precedensach, bo one też są przykładem, jak w społeczeństwie demokratycznym na skutek działania propagandy zbrodniarzy, tak jak w Niemczech po II wojnie światowej, to ofiary mają się tłumaczyć, a agresorzy stają się ofiarami”.
Kat Woli i Ochoty Heinz Reinefarth był burmistrzem Westerlandu na Sylcie. Był deputowanym do Landtagu Szlezwika-Holsztynu. Nigdy nie czuł się winny. Natomiast to Niemcy zaczęli oskarżać Zachód o jakieś zbrodnie, a obecnie oskarżają Polskę, że śmie żądać jakichś odszkodowań, mimo że nasze straty nie zostały zaspokojone
— przypomina nasz rozmówca.
To pokazuje, że można wykrzywić prawdę, groteskowo. I na Zachodzie jest wystarczająco dużo idiotów, którzy będą tę propagandę zbrodniarzy niemieckich czy teraz rosyjskich, po prostu promować
— dodaje.
Politolog zaznacza, że wspomniany przez niego wcześniej wątek pieniędzy i korupcji w odniesieniu do organizacji zajmujących się badaniem praw człowieka, jest bardzo ważny.
Pamiętajmy, że człowiekiem, który krytykował Polskę za rzekome łamanie demokracji był Guy Verhofstadt. Wiemy, że zarabiał pieniądze z Gazpromu w belgijskiej firmie Exmars. Brał 60 tysięcy euro rocznie, w czasie, gdy był już deputowanym do europarlamentu. Więc widzimy, że ta korupcja ma charakter subtelny, tzn. finansowanie różnych organizacji badających prawa człowieka na Zachodzie przez rosyjskich agentów
— mówi Artur Wróblewski.
Raport Amnesty International można uznać za tubę propagandową, przykład subtelnego działania rosyjskiej propagandy, która pomieszała ludziom w głowie, zacierając granicę między dobrem a złem
— kończy.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
mm
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/609408-kuriozalny-raport-ai-dot-ukrainy-wroblewski-tuba-kremla