Jak poinformowała wczoraj agencja Reuters, powołując się na komunikat Gazpromu, dostawy gazu na Łotwę, zostały wstrzymane ze względu na to jak to ujęto „na złamanie przez stronę łotewską warunków odbioru”.
Rosja szantażuje Łotwę
Importem gazu z Rosji na Łotwę, zajmuje się spółka Latwijas Gaze, w której rosyjski Gazprom ma 34 proc. udziałów i jak twierdziła w komunikacie, w dalszym ciągu płaci za gaz w euro, a nie w rublach.
Łotewski parlament wprawdzie wcześniej przyjął ustawę, ,zgodnie z którą import gazu z Rosji od 1 stycznia 2023, ma być zakazany ale jednocześnie spółka Latwijas Gaze, miała do końca sierpnia, napełnić magazynu gazu na sezon jesienno-zimowy.
W ten sposób Łotwa dołączyła do 6 innych krajów UE, do których Gazprom całkowicie zaprzestał już jakiś czas temu dostaw gazu motywując to odmową płacenia za ten gaz w rublach, zgodnie z dekretem Władimira Putina.
Najwcześniej Gazprom odciął całkowicie dostawy gazu do Polski i Bułgarii (już pod koniec kwietnia), później dotknęło to także Finlandię, Danię, Holandię i Francję, choć akurat dla tych krajów, dostawy gazu z Rosji, nie stanowiły podstawy ich zaopatrzenia.
Decyzje Gazpromu odcinające dostawy gazu do tych krajów, były pogwałceniem obowiązujących najczęściej wieloletnich kontraktów, czego konsekwencją będą zapewne odszkodowania wyprocesowane przed którymś z Trybunałów Arbitrażowych, ale jak widać Rosjanie podejmowali je, bez względu na finansowe konsekwencje.
Bardziej „subtelną” grę gazową, prowadzi Gazprom z Niemcami, mimo tego, że ten kraj „staje na głowie” aby wypełnić wszystkie oczekiwania tej firmy i w odniesieniu co do formy płatności za gaz (wszystkie niemieckie firmy importujące gaz z Rosji, płacą za niego w rublach) jak i różnych zobowiązań niemieckich firm wobec Rosjan.
Gra Berlina
Najpierw Gazprom ograniczył dostawy do Niemiec przez Nord Stream1, motywując to przedłużającym się remontem w Kanadzie turbiny Simensa, wykorzystywanej w tym gazociągu, później także blokadą jej przekazania do Rosji w związku z sankcjami jakie nałożyła Kanada na ten kraj.
Niemcy wymusiły politycznie na Kanadzie odstąpienie od tych sankcji i w rezultacie turbina została przetransportowana do Niemiec, a te mają ją przekazać Rosji, żeby ominąć sankcje ale Rosjanie nie spieszą się z jej odbiorem.
Zdaniem samego ministra gospodarki i klimatu Niemiec Roberta Habecka, Rosjanie wcale nie potrzebują turbiny z Kanady, aby transportować gaz gazociągiem Nord Stream1 i rzeczywiście tak jest, bowiem turbina serwisowana w Kanadzie jest jedną z siedmiu turbin, wykorzystywanych do przesyłu gazu przez Nord Stream1.
Właśnie ze względu na brak wspomnianej turbiny i przegląd techniczny kolejnej, Gazprom zmniejszył dostawy gazu gazociągiem Nord Stream1, zaledwie do 20% jego przepustowości, co powoduje w Niemczech wręcz panikę.
Nacisk na porozumienie ws. gazu
Stąd nacisk Niemiec na Komisję Europejską i pośpieszna reakcja tej ostatniej w postaci przygotowania unijnego rozporządzenia o 15proc. oszczędnościach we wszystkich krajach członkowskich, a po ogłoszeniu tzw. alertu, konieczność obligatoryjnego dzielenia się oszczędnościami gazu z krajami potrzebującymi (w domyśle właśnie z Niemcami).
Rozporządzenie w takim kształcie nie zostało jednak przyjęte, oszczędności gazu przez kraje członkowskie mogą być realizowane dobrowolnie ale wspomniany alert będzie ogłaszany przez Radę Unii Europejskiej, a nie przez Komisję.
W tej sytuacji Niemcy wręcz „przebierają nogami” aby jak najszybciej zostało zawarte jakiekolwiek porozumienie pokojowe pomiędzy Ukrainą i Rosją i w konsekwencji zniesiono unijne sankcje na Rosję.
A wtedy będzie można wrócić do robienia interesów z Rosją, w tym przede wszystkim gazowych, bo na tym tanim, głównie dla Niemiec surowcu, niemiecka gospodarka przez wiele lat, zbudowała sobie przewagi konkurencyjne w Europie i na świecie w wielu dziedzinach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/608827-rosja-szantazuje-lotwe-ale-niemcy-chca-wrocic-do-interesow